Omawianie zwyczajów, związanych z Bożym Narodzeniem rozpoczyna od Wigilii, czyli ostatniego dnia adwentu.
WARTO PRZECZYTAĆ:
- W dawnym posterunku policji jest teraz sauna i siłownia
- Potrzebujesz mieszkania w Terespolu? Masz czas do końca grudnia
Połączenie różnych korzeni
– Słowo "wigilia" z łacińskiego oznacza czuwanie i jak wiadomo, jest to dzień poprzedzający Boże Narodzenie, a także nazwa uroczystej kolacji, spożywanej w ten szczególny wieczór. Wigilia rozpoczynała też 12-dniowy okres sacrum, czyli tzw. świętych wieczorów. Należało powstrzymać się wtedy od pracy po zachodzie słońca, na przykład od robót takich jak przędzenie, motanie nici, rąbanie drzewa, trzęsienie, młócenie i pranie – opowiada Angelika Magier, badaczka regionu.
Dodaje, że Wigilia to w zasadzie pewien zespół obrzędów, integrujących w sobie różne formy chrześcijańskie, kościelne i pogańskie. – Do źródeł pogańskich, związanych z Wigilią można zaliczyć rzymskie Saturnalia, obchodzone w okresie od 17 do 23 grudnia, łączące się z tradycją agrarną. Saturn był bóstwem opiekuńczym rolników, panem zasiewu i urodzaju – wyjaśnia etnomuzykolog.
Dodaje, że ludy celtyckie, germańskie i słowiańskie obchodziły w tym samym czasie święta ku czci zmarłych przodków. Stąd wątki zaduszkowe, pojawiające się w folklorze, związanym z późniejszą chrześcijańską Wigilią. – Pogańskim zwyczajom nadano niejako nową interpretację, łącząc je z obrzędami, wprowadzonymi przez Kościół katolicki – wyjaśnia regionalistka.
Wigilia u Bojarów Międzyrzeckich
Przenieśmy się jednak na dawne tereny gminy Drelów oraz miasta i gminy Międzyrzec Podlaski, które zamieszkiwała niegdyś grupa etnokulturowa, zwana Bojarami Międzyrzeckimi.
Jak wyglądał dzień wigilijny w ich domach? – Od samego rana wiele się działo. Co ważne, tego dnia nie rozpoczynano cięższych i nowych prac gospodarskich. Sprzątano i ozdabiano izbę, a gałązkami świerkowymi dekorowano święte obrazy, wiszące na głównej ścianie izby. Niekiedy przygotowywano wcześniej pająki ze słomek i kolorowej bibułki lub kawałków płótna, które zawieszano u powały chaty, czyli na głównej belce pod sufitem – wymienia tradycje dawnej międzyrzeckiej wsi.
Gospodynie piekły bułki z mąki pszennej, strucle z makiem i racuchy. Na kuchni opalanej węglem przygotowywały proste dania, jak kutia, pęczak, barszcz z buraków, kapusta kiszona z grzybami, groch czy kompot z suszonych owoców. W donicach rozcierano z cukrem moczony mak, przyrządzano ryby oraz śledzie z cebulą, octem lub olejem.
– Już w okresie międzywojennym dekorowano choinkę, osadzoną na drewnianym krzyżaku, cukierkami, jabłkami, kolorowymi łańcuchami z papieru oraz ciastkami domowej roboty. Czasem dodatkowo mocowano na drzewku kolorowe świeczki. Gdy zaświeciła pierwsza gwiazda, zasiadano do stołu na uroczysty posiłek – snuje dalej opowieść regionalistka.
Cały wszechświat w jednej izbie
Podkreśla, że przestrzeń dnia wigilijnego zamykała się w kręgu danej izby, która nabierała symbolicznego wymiaru wszechświata. – Otwierano izbę na przyjście duchów zmarłych, czego wyrazem było przygotowanie kutii – potrawy ofiarnej z ziaren pszenicznych i miodu. Zostawiano też puste miejsce przy stole dla niespodziewanego gościa – kontynuuje.
W publikacji autorstwa ks. Adolfa Pleszczyńskiego pt. "Bojarzy Międzyrzeccy" opisany jest stół zasłany sianem, ustawiony w kącie izby snop zboża, który następnie rozdzielano na trzy "króle" pomiędzy dobytek. Jest też wzmianka o tym, że niepodzielenie się z kimś z obecnych opłatkiem oznaczało gniew i zawziętość nieprzejednane, "bo w ten dzień i wrogowi trzeba przebaczyć". Badacz opisywał również, że podczas Wigilii łyżkę przez całą wieczerzę trzeba było trzymać w ręku, a położyć ją można było dopiero po ostatniej potrawie, "bo inaczej krzyże boleć będą". Mieszkańcy Międzyrzeca i okolic rzucali też m.in. grochem o ścianę, a pęczakiem o sufit, by "jęczmień wysoko wyrastał".
Natomiast siano włożone tego dnia w buty miało być wyjęte dopiero na Nowy Rok – "inaczej na nogach skuły będą się robili".
Pomiędzy Międzyrzecem a Drelowem, ze względu na ilość naturalnie występujących jezior i bagien, jak opowiadali najstarsi mieszkańcy regionu podczas badań terenowych, ryb na Wigilię się nie kupowało, a wychodziło na tak zwaną łąkę, czyli pobliskie bagno i zarzucano sieć.
Wszyscy starali się Wigilię spędzić wesoło, bo "jaka jest Wigilia, taki będzie rok cały". Ważnym elementem świętowania był udział w pasterce, która odbywała się rano. Po powrocie do domów śpiewano kolędy.
Świętowanie trwało dłużej
– W dzień św. Szczepana praktykowano zwyczaj święcenia owsa i obsypywania się nim. Miało to przynieść dobry urodzaj, co później zostało zinterpretowane przez Kościół jako pamiątkę ukamienowania świętego Szczepana. Również tego dnia dzielono się opłatkiem z dobytkiem, czyli domowymi zwierzętami – wyjaśnia badaczka kultury regionu. – 27 grudnia, na świętego Jana Ewangelisty, gromadzono się w kościele na tak zwane święcone wino, które odprawiający mszę kapłan podawał wiernym do ust prosto z kielicha. Oskar Kolberg pisał, że trzeci dzień świąt był obchodzony równie uroczyście jak dwa poprzednie.
Po wysłuchaniu nabożeństwa mieszkańcy tych terenów odwiedzali krewnych, przyjaciół lub sąsiadów. Nieśli lub wieźli ze sobą różne podarki: jabłka, gotowane jaja, obwarzanki, koniecznie chleb żytni tzw. piróg.
– Niegdyś obchodzono także czwarty dzień świąt Bożego Narodzenia, czyli święto tzw. młodzianków, czyli niewinnych dzieci, wymordowanych przez króla Heroda podczas poszukiwań małego Jezusa. Dzień 28 grudnia był świętowany równie uroczyście jak na przykład trzeci dzień Wielkanocy lub Zielonych Świąt – tłumaczy badaczka.
Okres od Bożego Narodzenia do Matki Bożej Gromnicznej nazywano godami lub Szczodrym Godami i przez ten cały czas chłopcy chodzili z szopką, kozą, gwiazdą i konikiem. Przy czym, jak wyjaśnia Pleszczyński, szopka i konik to domena mieszkańców miasta.
Kolędy oswajały dogmaty
Przejdźmy do tradycji kolędowania. – Kolęda oznacza upominek, daninę, odwiedzanie się. Pierwotnie kolędy były to świeckie pieśni winszujące i życzące, mające na celu zapewnienie dobrobytu i powodzenia osobie, do której były skierowane. Do XVI wieku pieśni związane z Bożym Narodzeniem nazywane były rotą, a z czasem zaczęto nazywać je kolędami. W nazewnictwie ludowym Podlasia pieśń bożonarodzeniowa nazywana jest kolędą, kantyczką lub pastorałką. Uwidacznia się tutaj rozgraniczenie repertuaru kolęd śpiewanych w kościele i domowych kantyczek – opowiada etnomuzykolog. Dodaje, że śpiewanie kolęd poza przeznaczonym do tego okresem liturgicznym miało przynieść wykonawcy nieszczęście i kłopoty.
– Taki pogląd potwierdzają badania terenowe, przeprowadzone w miejscowości Szóstka ponad dekadę temu. Okolice Międzyrzeca charakteryzują się różnorodnością kulturową i religijną. Wspólne było tu funkcjonowanie kolęd katolickich, prawosławnych i unickich. Kolędy unickie zawierały wiele motywów apokryficznych, jak na przykład narodzenie w grocie, obraz Maryi karmiącej Dzieciątko, motyw rzezi niewiniątek, ucieczki przed Herodem i chrztu Jezusa – wymienia regionalistka.
Schemat kolęd bardzo często się powtarza: jest to budzenie pasterzy, droga do Betlejem, adoracja Dzieciątka, pożegnanie i powrót pasterzy. Kolędy charakteryzuje też schematyczność tekstu i melodii, dzięki czemu są łatwe do zapamiętania i kultywowania. – Pastorałki miały jeszcze jedną istotną funkcję, mianowicie oswojenie wierzeń i dogmatów, jak na przykład główny i największy dogmat chrześcijaństwa, że Dziewica porodziła syna, w dodatku Syna Bożego. Dzięki prostym formom słowno-muzycznym łatwiej było wyjaśnić prostym ludziom, jak to możliwe, że Bóg zrezygnował ze swojej potęgi i przyszedł na świat w postaci dziecka urodzonego w stajni pośród zwierząt – wyjaśnia etnomuzykolog.
Jedną z pastorałek unickich zanotował Adolf Pleszczyński pod koniec XIX wieku. – To dość specyficzna pastorałka, zawierająca treści apokryficzne, która odwołuje się do emocji i plastycznego ludzkiego przedstawienia postaci, jak np. opis wstydu Maryi lub jej płaczu, a także strachu, związanego z macierzyństwem – tłumaczy Angelika Magier.
Trzeba wpuścić kolędników
Kolędowanie było rozpowszechnioną tradycją. – Zależnie od wioski i jej specyfiki kolędowanie określono jako herody, np. we wsiach unickich, chodzenie z gwiazdą, chodzenie z szopką, kozą lub z wężem. W niektórych miejscowościach spotykano chodzenie z maszkarą lub z niedźwiedziem – wymienia badaczka.
Niedźwiedź i wąż w symbolice oznaczały siłę, żywotność, dostatek i urodzaj. Kozę utożsamiano z siłą wegetatywną i dynamiczność. Podobnie konia lub konika. Chodzenie z konikiem było domeną mieszkańców Międzyrzeca, a z wężem obchodzono domy w Polskowoli i Szóstce.
Grupa przybyłych kolędników zwracała się do gospodarzy domu z prośbą o przyjęcie. Niewpuszczenie kolędników było źle widziane, podobnie jak nieudzielenie datku za kolędę. Groziło to ściągnięciem nieszczęścia na dany dom.
Staropolskiej kolędy, a tym samym najpopularniejszej i najdłuższej podlaskiej pastorałki, opisującej perypetie gromady kolędników w wykonaniu Janiny Kaliszuk z miejscowości Szóstka oraz kolędy unickiej w wykonaniu Angeliki Magier można wysłuchać w podcaście z cyklu "Bojarzy Międzyrzeccy. Historia i kultura" w odcinku 9. pt. "Tradycje kolędnicze".
Źródło: Podcasty autorstwa Angeliki Magier z cyklu "Bojarzy Międzyrzeccy. Historia i kultura", zrealizowane dla Gminnego Ośrodka Kultury w Międzyrzecu Podlaskim.
Napisz komentarz
Komentarze