Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 21 listopada 2024 12:55
Reklama
Reklama baner reklamowy word biała podlaska

ROZMOWA SŁOWA: Analizowanie pracy samorządów to ciekawe zajęcie

O konkluzjach, jakie wywodzi z wieloletniej obserwacji bialskiego samorządu, o tym co w nim działa, a co nie działa i gdzie w pracy samorządu jest miejsce na obywatelską inicjatywę, z doktorem nauk prawnych Andrzejem Halickim, autorem publikacji o samorządzie, rozmawia Joanna Danielewicz.
ROZMOWA SŁOWA:  Analizowanie pracy samorządów to ciekawe zajęcie
Rozmawiamy z doktorem nauk prawnych Andrzejem Halickim, autorem publikacji o samorządzie, o jego konkluzjach z obserwacji działalności tego organu

Źródło: MBP w Białej Podlaskiej

Ile publikacji dotyczących działania samorządu ma Pan już na swoim koncie?

Książka „Historia niejednej petycji czyli jednostka próbuje zmienić świat” jest moją piątą poświęconą funkcjonowaniu samorządu w Białej Podlaskiej. Wcześniejsze dotyczyły społeczeństwa obywatelskiego, budżetu obywatelskiego, tworzenia prawa. Warto wymienić także „Bialski przewodnik obywatelski”, który ukazał się w zeszłym roku. Zawiera on wskazówki o tym jak rozpocząć działalność społeczną, jakich narzędzi użyć, na co zwrócić uwagę. Książka ta trafiła do kilku bialskich szkół średnich i mam nadzieję, że będzie służyć młodzieży, zachęcając ją do aktywności i zaangażowania na rzecz rozwoju miasta.

Większość z nich powstało w oparciu o obserwację pracy samorządu w Białej Podlaskiej. Czy nie znudziło się Panu jeszcze monitorowanie jego pracy? Czy to wdzięczny obiekt obserwacji?

Dopiero się rozkręcam (śmiech). A mówiąc poważnie, analizowanie działalności organów gminy Biała Podlaska to ciekawe zajęcie. Pozwala poznać mechanizmy powstawania lokalnego prawa. Ważny jest także aspekt społecznej kontroli administracji publicznej. Władza, która ma świadomość tego, że jest obserwowana działa lepiej ponieważ w procesie podejmowania decyzji musi liczyć się z możliwością interwencji obywatelskiej np. w drodze petycji.

Jak więc postrzega Pan pracę samorządu w Białej Podlaskiej? Gdzie widzi Pan plusy, a gdzie minusy?

Do plusów zaliczyłbym większe niż w przeszłości dostrzeganie znaczenia aktywności mieszkańców. Z kolei minusy to niski poziom jawności i przejrzystości działania samorządu. W porównaniu z miastami, które dbają o ten standard, w Białej Podlaskiej brakuje transmisji z posiedzeń komisji rady miasta. Dodatkowo jakość protokołów z tych posiedzeń oraz obrad rady miasta pozostawia wiele do życzenia. Nie mogę zrozumieć także sensu wyznaczania terminów posiedzeń komisji w godzinach porannych gdy większość mieszkańców jest w pracy. Okazuje się, że powodem jest dostosowanie się do godzin otwarcia urzędu miasta. Czy naprawdę nie stać nas na to by dwa bądź trzy dni w miesiącu, bo o tym mówimy, posiedzenia komisji nie mogły rozpoczynać się po godzinie 15.00? Przecież w innych miastach też odbywają się posiedzenia komisji, również działają urzędy gmin i miast, a okazuje się, że można. W radzie miasta jest moja petycja w tej sprawie i mam nadzieję, że uda się to zmienić.

Mocno włączył się Pan w debatę na temat funkcjonowania Budżetu Obywatelskiego w mieście? To dla Pana ważny temat?

Tak, ponieważ to forma konsultacji społecznych, która angażuje wszystkich mieszkańców, niezależnie od ich wieku. Mamy do dyspozycji tak jak w ostatniej decyzji ponad dwa miliony złotych i wyłącznie od naszej decyzji zależy na co i jak zostaną one wydane. Możemy sami zaproponować pomysł i przekonać do jego wsparcia innych członków lokalnej wspólnoty. Władza może się temu tylko przyglądać ponieważ nie ma prawa wpływać na naszą decyzję. Jej obowiązkiem jest stworzyć ramy prawne i organizacyjne, by ułatwić nam udział w BO, a po wybraniu przez nas projektów, zadbać o ich wykonanie w następnym roku. To demokratyczny proces. Niestety jak pokazują ostatnie doświadczenia nie jest on wolny od zakłóceń i wad.

Miał Pan satysfakcję, gdy w oparciu o pańskie uwagi uchwała dotycząca BO została nowelizowana?

To trudne pytanie. Z jednej strony, dzięki petycjom mamy nowy model BO w tym pierwszy w historii Zielony BO, poprawiony formularz zgłoszenia projektu, doprecyzowanie ogólnodostępności projektów czy ewaluację. To potrzebne rozwiązania. Z drugiej strony, tegoroczna edycja dowodzi, że nawet najlepsze przepisy prawne nie wystarczą jeżeli nie będzie należytej staranności w ich realizacji. Moim zdaniem w tym przypadku zabrakło woli wykorzystania dobrych praktyk BO wprowadzonych w innych miastach. Przecież to się samo nie zrobi. Przykładowo, pisząc książkę „Budżet obywatelski Białej Podlaskiej” przeanalizowałem około sto budżetów obywatelskich w innych miastach. Dzięki temu mogłem poznać poszczególne rozwiązania, zarówno te dobre, jak i te, które okazały się wadliwe i zostały poprawione. Czy władze Białej Podlaskiej przeprowadziły podobną analizę? Oceniając zakres zmian w ostatnich latach w BO, wydaje się, że nie. Zresztą pytań jest więcej. Dlaczego prezydent miasta nie wykorzystuje potencjału mediów społecznościowych do promocji BO? No i najważniejsze pytanie: dlaczego prezydent nie wykonał uchwały rady miasta regulującej BO i przeprowadził głosowanie internetowe z wykorzystaniem niewłaściwej karty do głosowania? Gdy do tego dodamy istniejące od kilku lat, a wciąż nierozwiązane problemy takie jak zgłaszanie projektów przez radnych czy prezesa spółki miejskiej to mamy duży problem. Postęp jest możliwy wówczas gdy uświadomimy sobie błędy, przyznamy się do ich popełnienia, ustalimy przyczyny i podejmiemy działania aby w kolejnej decyzji było lepiej. Obserwując debatę w trakcie posiedzeń komisji czy sesji rady miasta nie mam przekonania, że warunki te zostały spełnione. I dlatego parafrazując znaną sentencję mogę powiedzieć, że to pyrrusowa satysfakcja.

Wracając do innych wątków, W pewnym momencie nie poprzestał Pan na patrzeniu z boku na pracę samorządowców, ale stał się Pan „recenzentem(?), kontrolerem (?) prac samorządu bialskiego. Mówię o petycjach, które zaczął Pan składać w biurze rady miasta. Ile takich petycji Pan złożył?

Łącznie od 2016 r. złożyłem około 120 petycji w tym ponad 60 do rady miasta. Petycje do tego organu mają tę zaletę, że sprawa jest początkowo omawiana na posiedzeniach komisji rady miasta, gdzie mogę zaprezentować swoją argumentację. W przypadku petycji do prezydenta miasta, takich możliwości przepisy prawa nie przewidują.

Opłaca się? Pańskie uwagi, kierowane do urzędu, jako pisma zwykłego mieszkańca, spotykają się z uwagą?

W końcowej części ostatniej mojej książki zamieściłem zestawienie spraw, które udało się załatwić dzięki petycjom. Może wymienię choć kilka z nich. W pierwszej kolejności to wspomniany budżet obywatelski, ale także uregulowanie inicjatywy lokalnej, promocji obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej, sposobu rozpatrywania przez radę miasta skarg, wniosków i petycji, działania młodzieżowej rady miasta, rady seniorów, odformalizowanie zasad konsultacji społecznych. Po jednej z moich petycji, rada miasta zobowiązała prezydenta miasta do zwiększenia nadzoru nad jakością projektów aktów prawa miejscowego. Są też sprawy bardziej prozaiczne jak na przykład utworzenie systemu monitorowania jakości powietrza w Białej Podlaskiej. Jak ważna była to sprawa może świadczyć choćby tytuł „Czy Białą Podlaską opanował smog?”, którym posłużyliście się Państwo opisując na swoich łamach ten problem w lutym 2017 r. Warto wspomnieć też o wymianie tablicy informacyjnej na cmentarzu żołnierzy włoskich, bezpieczeństwie obiegu korespondencji z radnymi czy wprowadzeniu systemu kolejkowego w urzędzie miasta. Z kolei na ostatniej, grudniowej sesji, rada miasta przyjęła po mojej petycji stanowisko w sprawie wykorzystania przez prezydenta miasta mediów społecznościowych do prowadzenia kampanii wyborczej, ustanawiając standard, zgodnie z którym prezydent powinien oddzielać to co prywatne od tego co publiczne. Zatem nie ma on prawa zamieszczać na swoim publicznym, facebookowym profilu postów promujących określonego kandydata czy partię w wyborach np. do Sejmu bądź wyborach samorządowych. Jest to uniwersalna zasada neutralności odnosząca się do każdego kolejnego włodarza miasta, niezależne od tego kto nim będzie i jakie poglądy będzie reprezentował. Czy to się opłaca? W kategoriach „zysk – strata”, na pewno nie. Każda petycja wymaga przecież czasu i pracy, analizy, propozycji rozwiązania problemu. Ale nie można patrzeć wyłącznie przez pryzmat tego czy dane działanie jest opłacalne czy nie. To raczej kwestia wrażliwości społecznej i chęci podzielenia się wiedzą.

Ostatnia, właśnie wydana publikacja pańskiego autorstwa, o której już Pan wspomniał, to „Historia niejednej petycji, czyli jednostka próbuje zmienić świat”. Rozumiem, że to poradnik dla innych, jak tworzyć petycje, żeby odniosły skutek?

Raczej nie jest to klasyczna forma poradnika. W tym charakterze mogę polecić „Bialski przewodnik obywatelski”. Natomiast książka o petycjach to świadectwo moich działań, tego skąd wziął się pomysł, co było inspiracją np. wydarzenie bądź problem. Czyli od idei do jej realizacji. To także opis postawy władz miasta. Nie jest to książka prawnicza, ale historie mające postać opowiadań, napisanych codziennym językiem. Mam również nadzieję, że czytelnika zaintrygują tytuły poszczególnych części np. „PESEL-em w mieszkańca czyli władzy wciąż mało”, „Ani „za” ani „przeciw” czyli władza swoje”, „Pytania zakazane czyli nikt nie lubi manipulacji”. W książce dzielę się swoimi przemyśleniami, które towarzyszyły mi przy podejmowaniu decyzji o przygotowaniu wystąpienia do władz miasta. Staram się pokazać dlaczego wyszło tak a nie inaczej, co chciałem osiągnąć składając konkretną petycję. Wnioski, czy mój proces myślowy i decyzyjny był właściwy pozostawiam czytelnikowi.

Czy z pańskiego doświadczenia wynika, że rzeczywiście głos każdego obywatela może być słyszalny w samorządzie? Czy bez wystarczającej determinacji, lepiej nie próbować?

Petycje to nie tylko próba zmiany czy rozwiązania konkretnego problemu w mieście. Jest też druga strona tych wystąpień, nie mniej ważna. Chodzi mi o zwrócenie uwagi na sprawę, zainicjowanie debaty publicznej. Przecież petycje żyją poza gabinetem prezydenta miasta. Są przedmiotem dyskusji w mediach społecznościowych czy wymiany poglądów na łamach lokalnych gazet. Petycja nic nie kosztuje i może ją napisać każdy mieszkaniec. Tyle teoria, bo w praktyce sytuacja nie wygląda tak optymistycznie. Czy wyobraża pani sobie, że urzędnik podległy prezydentowi miasta napisze do niego petycję? Albo, że pracownik miejskiej instytucji zwróci mu uwagę, że utrzymywany ze środków publicznych profil w mediach społecznościowych jest niewłaściwie wykorzystywany? Jest też inne zagrożenie czyli niewystarczająca argumentacja w petycji. Występując do władz miasta warto dobrze uzasadnić swoje żądanie, zbadać wcześniej sytuację, opisać jak ona wygląda i wyjaśnić jakiego działania oczekujemy. Po prostu podjąć próbę przekonania prezydenta czy rady miasta do swoich racji. Czy lepiej nie próbować? A może ja odwrócę pytanie: czy lepiej obserwować i czekać aż problem się sam rozwiąże? A co jeżeli się nie rozwiąże? To wybór między tym czy warto być biernym czy aktywnym, przyglądać się czy działać.

Ostatnio z inicjatywy radnych raz w miesiącu odbywają się czwartki obywatelskie. Warto zainteresować się taką debatą?

Pomysł cyklicznych spotkań z mieszkańcami zrodził się jakiś czas temu, przy okazji pracy nad moją książką „Społeczeństwo obywatelskie w Białej Podlaskiej”. Zaproponowałem radnym wspólną organizację takiego przedsięwzięcia. To nowa formuła, której nie było dotychczas w mieście. Czy się sprawdzi? To zależy od tego czy będzie zainteresowanie społeczne. Na pierwsze spotkanie w grudniu przyszło kilkanaście osób czyli odbiór tej inicjatywy jest pozytywny. Uważam, że każde tego typu wydarzenie to krok w kierunku wzmacniania wspólnoty, integracji. Przecież są to spotkania otwarte i każdy mieszkaniec może przyjść i podzielić się z innymi tym co mu w mieście przeszkadza, zaproponować co chciałby zmienić, poprawić. „Czwartki obywatelskie” odbywają się w każdy ostatni czwartek miesiąca czyli możemy zaprosić czytelników „Słowa Podlasia” na kolejny 25 stycznia o godzinie 18.00 w sali pod urzędem miasta.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: chyży rójTreść komentarza: niech najpierw szczepią psy i koty będąnce w niewoli w miescie,Dodatkowo właściciele nie sprzątają po swoich niewolnikach,Postawić strażnika miejskiego i niech wali mandaty,od tego jest.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: a to dlatego,bo trzeba używać i rozumu a im zabrakloData dodania komentarza: 21.11.2024, 10:48Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busaAutor komentarza: AndrzejTreść komentarza: Ja na temat specjalności.Byłem w wojsku 40 lat wstecz, na szkole młodszych specalistów i po niej zostałem dowódcą obsługi R-140 M.Myślałem że nie ma już tej specjalności,a to dlatego że taka radiostacja,tzn,anteny nadawcze wysyłają w eter tyle energii,że każdy może szybciutko zlokalizowac miejsce.Nawet wtedy,w latach 80 mówiono nam że każda rsdt.dużej mocy to ,,świeci jak zimny ogień odpalony z zupełnej ciemności'.Oczywiście były na radiostacji urządzenia do pracy zdalnej,chyba z odległości do 150m,ale nigdy tego nie ćwiczyliśmy.Więc jestem bardzo zdziwiony,że wojsko ciągle szkoli ludzi z alfabetu Morsa,jest to przestarzałe,przy dzisiejszej cyfryzacji.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:33Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: BartekTreść komentarza: Nie sposób nie dostrzec emocji, jakie towarzyszą Twojej wypowiedzi, ale wydaje mi się, że przedstawiasz rzeczywistość w sposób nazbyt uproszczony i jednowymiarowy. Oczywiście, dorosłość wymaga odpowiedzialności, a założenie rodziny jest jej istotnym elementem, ale przecież nie jest to jedyna definicja dojrzałości czy wartości człowieka. To, że ktoś nie ma jeszcze rodziny, nie oznacza, że jego opinie na temat patriotyzmu, obronności czy poświęcenia nie mają znaczenia. Twoja krytyka młodych ludzi, którzy mówią o wojnie czy bohaterstwie, opiera się na założeniu, że każdy, kto nie doświadczył wojny, idealizuje ją i traktuje jako romantyczną przygodę. To spore uogólnienie. Faktycznie, są osoby, które mogą nie rozumieć w pełni, czym jest wojna, ale równie dobrze można powiedzieć, że ktoś, kto nigdy nie służył w wojsku, może mieć bardzo realistyczne i świadome podejście do tych spraw. Nie jest to czarno-białe. Co więcej, podkreślasz, że polska tradycja heroizmu, którą wiążesz z upadkiem I i II Rzeczypospolitej, jest przyczyną problemów naszego kraju. Nie sposób jednak nie dostrzec, że właśnie ta tradycja dała nam bohaterów, którzy walczyli o niepodległość i wolność – nie tylko w zbrojnych konfliktach, ale też w codziennej pracy, działalności politycznej i społecznej. Zgadzam się, że wojna to koszmar – brud, smród, krew i cierpienie. Nikt, kto naprawdę rozumie jej naturę, nie traktuje jej jako romantycznej przygody. Ale czy oznacza to, że nie powinniśmy o niej rozmawiać, przygotowywać się do obrony kraju, czy doceniać poświęcenia tych, którzy byli gotowi walczyć za swoje ideały? Krytyka młodych, którzy szukają swojego miejsca w tradycji wojskowej czy patriotycznej, wydaje się nieco niesprawiedliwa. To nie znaczy, że są naiwni – być może po prostu szukają sensu, który jest głęboko zakorzeniony w naszej historii i kulturze. Ostatecznie, odwaga i odpowiedzialność nie mają jednej definicji. Można być odpowiedzialnym i odważnym w rodzinie, ale również w służbie publicznej, w wojsku, czy po prostu w codziennym życiu. Każdy etap życia ma swoje wyzwania i nie powinniśmy deprecjonować jednych wyborów na rzecz innych.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 09:01Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: "dlatego, że", nieuku, zapamiętaj. Nie ma żadnego "dlatego, bo".Data dodania komentarza: 21.11.2024, 08:45Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busa
Reklama
Reklama