Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 21 listopada 2024 15:41
Reklama
Reklama

Andrzej Antsipenka: Miłość do sztuki i grę aktorską mam we krwi

Teatr Słowa działający przy Bialskim Centrum Kultury zrzesza wielu pasjonatów sztuki, wśród nich jest Andrzej Antsipenka pochodzący z Białorusi, a od trzech lat mieszkający na stałe w Białej Podlaskiej. Jego przygoda z teatrem zaczęła się bardzo wcześnie i trwa do dziś. Wciąż rozwija swoje umiejętności i marzy o grze w teatrze profesjonalnym.
Andrzej Antsipenka: Miłość do sztuki i grę aktorską mam we krwi
Teatr Słowa działający przy Bialskim Centrum Kultury zrzesza wielu pasjonatów sztuki, wśród nich jest Andrzej Antsipenka pochodzący z Białorusi, a od trzech lat mieszkający na stałe w Białej Podlaskiej. Jego przygoda z teatrem zaczęła się bardzo wcześnie i trwa do dziś. Wciąż rozwija swoje umiejętności i marzy o grze w teatrze profesjonalnym

Autor: archiwum Andrzeja Antsipenko

Andrzej Antsipenka gra w teatrze od lat. Pierwszy spektakl zagrał jako dziecko, jeszcze w przedszkolu, w wieku 5 lat. - Powycinałem postaci z papieru i nimi zagrałem. Można powiedzieć, że był to teatr lalkowy - wspomina. 

Później przez lata grał w różnych sztukach, występował m.in. na scenach jednego z brzeskich teatrów, grając w przedstawieniach rosyjskojęzycznych. Brał też udział w szkoleniach, żeby grać jako profesjonalny aktor. Prowadził licytacje, koncerty, konkursy recytatorskie.  - Czuję miłość do sztuki i mam grę aktorską we krwi. Moja mama grała w teatrze amatorskim i recytowała wiersze na scenie, prowadziła koncerty. Swoich pierwszych wierszy uczyłem się z nią, pomagała mi też w przygotowaniach do moich pierwszych sztuk - wyjaśnia. 

Teatr Słowa

W Teatrze Słowa gra od roku. Po raz pierwszy spotkał się z Danutą Szaniawską w Międzynarodowy Dzień Teatru w 2022 roku. Później zaczął angażować się w grę aktorską. Próby odbywają się dwa-trzy razy w tygodniu. - Dużo pracuję nad moimi rolami w domu. Zastanawiam się, jakie cechy charakteru ma grana przeze mnie postać, w jaki sposób powinna mówić. Poza tym na co dzień obserwuję ludzi i ich zachowania. Myślę, czy moja postać powinna mówić głośno czy cicho, czy może powinna krzyczeć. Ważne jest jak się porusza. Trzeba pokazać przemianę postaci - mówi Andrzej. 

Dodaje, że ostatnio grał kozaka, który spędzał Polaków żeby wysłać ich na Sybir, po powstaniu styczniowym. - Był chamski, okropny, aż nagle spotkał dziecko, przejęła go litość, nie chciał zabijać tego malca, więc przeżywał wahanie. W końcu ocalił dziecko. Chciałbym tak grać, żeby widzów przebiegały ciarki po plecach - przyznaje. 

Podkreśla, że wiele zależy od partnerów, z którymi się gra. - Trzeba znać tekst osób, z którymi się występuje, wiedzieć jak się zachowają. W teatrze nie da się zagrać ponownie danej sceny, więc należy być dobrze przygotowanym - stwierdza. 

Marzenia o teatrze

W Teatrze Słowa zagrał ostatnio w spektaklu “Zawiniątko”, w reżyserii Danuty Szaniawskiej, na podstawie scenariusza Jacka Daniluka, bialskiego dramaturga. Wcześniej grał w “Herodach” feldmarszałka króla Heroda. Spektakl był wystawiany na jarmarku w Białej Podlaskiej i w Święto Trzech Króli. Grał też Rejenta w “Zemście”. Pierwsza sztuka, w której zagrał dotyczyła życia Anny z Sanguszków Radziwiłłowej, wcielił się w niej w rolę Michała “Rybeńko” czyli syna księżnej. 

- Na scenie doznaje się takich uczuć, których nie doświadcza się nigdzie więcej. Jeśli się raz spróbuje, nie można przestać. Czuję adrenalinę, tremę, za każdym razem przeżywam wszystko od nowa. Teatr to dla mnie kościół sztuki - zaznacza Andrzej Antsipenka. Przyznaje, że marzy o zagraniu w profesjonalnym teatrze. - Planuję wziąć udział, w przyszłości, w castingach, chcę przygotować odpowiednie portfolio i nagrać wideo oraz zrobić profesjonalne zdjęcia - zdradza. 

Zauważa, że w każdej roli są dobre i złe strony. - Niektóre sceny są dla mnie proste do zagrania, nad innymi muszę więcej popracować. Jednak, nie miałem roli, po której bym powiedział “Więcej tego nie zagram!”. Do każdej starannie się przygotowuję, nie ważne czy jest mała czy duża. Trudna była rola kozaka w sztuce “Zawiniątko”, bo musiałem płynnie przechodzić z języka rosyjskiego na polski i odwrotnie. Dłużej musiałem ćwiczyć rolę Rejenta w “Zemście”, gdyż ma on inne cechy charakteru niż ja. Jednak uważam, że każdą rolę da się opanować, o ile się ćwiczy przez odpowiedni czas - tłumaczy Andrzej Antsipenka. 

Dodaje, że nawet drzewo można tak zagrać, jak nikt inny. Przyznaje też, że w Teatrze Słowa panuje wspaniała atmosfera, bardzo przyjazna. - Danuta Szaniawska jest świetnym reżyserem, aktorzy się z nią nie spierają, mają też bardzo dobre relacje między sobą. W teatrze gra ok. dwudziestu osób, nie wszyscy grają w każdej ze sztuk. Najmłodsi aktorzy uczą się w szkołach średnich, a najstarsi aktorzy mają ponad 60 lat i są na emeryturze. Mają różne profesje, m.in. są nauczycielami - przekazuje. 

W wolnym czasie oprócz gry aktorskiej jeździ do teatrów oglądać sztuki. - Cały czas staram się chodzić na przedstawienia teatralne, lubię siedzieć na widowni, podziwiać mistrzostwo gry aktorskiej. Zwłaszcza, że nie da się opanować gry aktorskiej od razu, wciąż trzeba się szkolić i rozwijać. Ważne jest by obserwować jak inni grają. Najtrudniej zagrać psa i dziecko, bo szczerość emocji do pokazania przez osobę dorosłą jest bardzo trudna - wyjaśnia Andrzej Antsipenka. 

Na deskach Teatru Słowa gra wspólnie z żoną Heleną. - Bardzo dobrze nam się współpracuje, na scenie jest moją partnerką, a w domu żoną. Pomagamy sobie nawzajem w przygotowaniach do spektakli. Ćwiczymy wspólnie dialogi. W sztuce o Radziwiłłach Helena grała pokojówkę, a ja byłem księciem, a co innego w jest życiu - podkreśla aktor. 

Kocham Polskę

Andrzej Antsipenka do Polski przyjechał trzy lata temu z Białorusi. - Tu jest mój dom, kocham Polskę. Czuję się tu bardzo dobrze. Mieszkam tu na stałe. Moja przygoda z Polską zaczęła się dużo wcześniej, pierwszy raz przyjechałem tu trzynaście lat temu. Moi dziadkowie byli Polakami, mieszkali pod Brześciem, dziadek chodził do polskiej szkoły. Stąd cały czas miałem kontakt z językiem polskim. Pamiętam jak w wieku siedmiu lat znalazłem słownik rosyjsko- polski w domu dziadków, wtedy zafascynował mnie ten język - wspomina. 


Teatr Słowa działa przy Bialskim Centrum Kultury. Istnieje od ponad dwudziestu lat, wcześniej był prowadzony przez Jana Gałeckiego, od stycznia 2019 r. grupą opiekuje się Danuta Szaniawska. Jak podaje BCK, założycielem amatorskiego Teatru Słowa był Jan Gałecki, który z ogromnym powodzeniem tworzył wcześniej w bialskim Technikum Ekonomicznym teatr szkolny Żak, a po przejściu na emeryturę pracował w miejskich instytucjach kultury, prowadząc m.in. młodzieżowe grupy teatralne i recytatorskie. To właśnie przy bialskim domu kultury Jan Gałecki z grupą seniorów stworzył teatr “Jesienny liść”, który z czasem uległ przeobrażeniu, stając się sceną wielopokoleniową - obok dorosłych zaczęła występować młodzież, a nawet dzieci. W 2002 r. “Jesienny liść” zyskał nową nazwę - Teatr Słowa. Reżyser zawsze sięgał po niezwykle ambitny i trudny repertuar, nie ukrywał, że czuje ogromny szacunek do polskiej klasyki teatralnej. Aktorzy -amatorzy za każdym razem udowadniali, że potrafią sprostać niełatwym zadaniom, a każda premiera Teatru Słowa była wielkim wydarzeniem. Publiczność przez ostatnie ponad dwadzieścia lat podziwiała nie tylko grę aktorską, ale też stroje i scenografię, której nie powstydziłby się sceny teatrów zawodowych, tak jest do dziś. 

CZYTAJ TEŻ: 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: chyży rójTreść komentarza: niech najpierw szczepią psy i koty będąnce w niewoli w miescie,Dodatkowo właściciele nie sprzątają po swoich niewolnikach,Postawić strażnika miejskiego i niech wali mandaty,od tego jest.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: a to dlatego,bo trzeba używać i rozumu a im zabrakloData dodania komentarza: 21.11.2024, 10:48Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busaAutor komentarza: AndrzejTreść komentarza: Ja na temat specjalności.Byłem w wojsku 40 lat wstecz, na szkole młodszych specalistów i po niej zostałem dowódcą obsługi R-140 M.Myślałem że nie ma już tej specjalności,a to dlatego że taka radiostacja,tzn,anteny nadawcze wysyłają w eter tyle energii,że każdy może szybciutko zlokalizowac miejsce.Nawet wtedy,w latach 80 mówiono nam że każda rsdt.dużej mocy to ,,świeci jak zimny ogień odpalony z zupełnej ciemności'.Oczywiście były na radiostacji urządzenia do pracy zdalnej,chyba z odległości do 150m,ale nigdy tego nie ćwiczyliśmy.Więc jestem bardzo zdziwiony,że wojsko ciągle szkoli ludzi z alfabetu Morsa,jest to przestarzałe,przy dzisiejszej cyfryzacji.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:33Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: BartekTreść komentarza: Nie sposób nie dostrzec emocji, jakie towarzyszą Twojej wypowiedzi, ale wydaje mi się, że przedstawiasz rzeczywistość w sposób nazbyt uproszczony i jednowymiarowy. Oczywiście, dorosłość wymaga odpowiedzialności, a założenie rodziny jest jej istotnym elementem, ale przecież nie jest to jedyna definicja dojrzałości czy wartości człowieka. To, że ktoś nie ma jeszcze rodziny, nie oznacza, że jego opinie na temat patriotyzmu, obronności czy poświęcenia nie mają znaczenia. Twoja krytyka młodych ludzi, którzy mówią o wojnie czy bohaterstwie, opiera się na założeniu, że każdy, kto nie doświadczył wojny, idealizuje ją i traktuje jako romantyczną przygodę. To spore uogólnienie. Faktycznie, są osoby, które mogą nie rozumieć w pełni, czym jest wojna, ale równie dobrze można powiedzieć, że ktoś, kto nigdy nie służył w wojsku, może mieć bardzo realistyczne i świadome podejście do tych spraw. Nie jest to czarno-białe. Co więcej, podkreślasz, że polska tradycja heroizmu, którą wiążesz z upadkiem I i II Rzeczypospolitej, jest przyczyną problemów naszego kraju. Nie sposób jednak nie dostrzec, że właśnie ta tradycja dała nam bohaterów, którzy walczyli o niepodległość i wolność – nie tylko w zbrojnych konfliktach, ale też w codziennej pracy, działalności politycznej i społecznej. Zgadzam się, że wojna to koszmar – brud, smród, krew i cierpienie. Nikt, kto naprawdę rozumie jej naturę, nie traktuje jej jako romantycznej przygody. Ale czy oznacza to, że nie powinniśmy o niej rozmawiać, przygotowywać się do obrony kraju, czy doceniać poświęcenia tych, którzy byli gotowi walczyć za swoje ideały? Krytyka młodych, którzy szukają swojego miejsca w tradycji wojskowej czy patriotycznej, wydaje się nieco niesprawiedliwa. To nie znaczy, że są naiwni – być może po prostu szukają sensu, który jest głęboko zakorzeniony w naszej historii i kulturze. Ostatecznie, odwaga i odpowiedzialność nie mają jednej definicji. Można być odpowiedzialnym i odważnym w rodzinie, ale również w służbie publicznej, w wojsku, czy po prostu w codziennym życiu. Każdy etap życia ma swoje wyzwania i nie powinniśmy deprecjonować jednych wyborów na rzecz innych.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 09:01Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: "dlatego, że", nieuku, zapamiętaj. Nie ma żadnego "dlatego, bo".Data dodania komentarza: 21.11.2024, 08:45Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busa
Reklama
Reklama