Sprawa nielegalnie wyrzuconych na terenie gminy śmieci ujrzała światło dzienne po doniesieniach medialnych. Chodziło o wysypiska na terenie byłego SKR i za cmentarzem parafialnym w Borkach. Wówczas okazało się również, że sprawą zajmuje się policja i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.
– Zawiadomienie o procederze złożył pracownik miejscowego Zakładu Gospodarki Komunalnej Zgłaszający wskazywał, iż śmieci, które ujawnił przy jednej z ulic w miejscowości Borki, pochodzą z Zakładu Gospodarki Komunalnej w Borkach – przekazywał na początku stycznia Radiu Lublin p.o. rzecznika KPP w Radzyniu Podlaskim Piotr Woszczak.
Natomiast kierownik bialskiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, Teresa Demidowicz informowała na antenie radia. – Dokonaliśmy przy pomocy koparki odkrywki wskazującej na to, że rzeczywiście w dawnym żwirowisku znaleźliśmy odpady typu budowlanego, szkło, jakieś niewielkie elementy siatki wykorzystywanej w budownictwie, liście.
Oświadczenia, dochodzenia
Do sprawy w obszernym oświadczeniu odniósł się w połowie stycznia kierownik gminnego Zakładu Gospodarki Komunalnej. Przypomniał, że ZGK nie zajmuje się odbiorem odpadów komunalnych na terenie gminy. Zakład odpowiada za zbiorowe zaopatrzenie w wodę i odprowadzanie ścieków. Zapewnia, że odpady z oczyszczalni ścieków w Borkach i Wrzosowie są ewidencjonowane, magazynowane i przekazywane do odpowiedniej instalacji zagospodarowania odpadów. Cały proces jest rejestrowany w systemie. Liście i owszem, pochodziły z terenu wokół oczyszczalni ścieków w Borkach. Z relacji zawartej w oświadczeniu kierownika ZGK wynika, że teren ten jest utwardzony, co uniemożliwia swobodny rozkład substancji organicznych. Dlatego też liście z placu zostały zebrane i wywiezione na wyrobisko po żwirowni za cmentarzem parafialnym w Borkach.
– Liście po kontroli WIOŚ zostały zebrane przez ZGK i przekazane do zakładu zagospodarowania odpadów. Decyzję o wywozie na wyrobisko podjąłem ze względów ekonomicznych dotyczących ZGK w Borkach – wyjaśnia Waldemar Kozieł. I tłumaczy się troską o koszty jakie ponieśliby mieszkańcy, bo jego zdaniem koszty zagospodarowania odpadów przekazanych przez ZGK do zakładu ich zagospodarowania, wpłynęłyby na cenę m. sześc. ścieków.
Kierownik w tym samym oświadczeniu odżegnywał się od wydawania poleceń dotyczących zakopywania śmieci i zapewniał, że takiej praktyki nie stosował. Przypomina, że na terenie byłego SKR w Borkach, gdzie również ujawniono śmieci, działa pięć podmiotów gospodarczych, a obszar jest ogólnie dostępny. – Zakład nie ponosi odpowiedzialności za teren nie będący jego własnością – dodał w oświadczeniu kierownik ZGK.
O działania podjęte w tym temacie przez gminę dopytują radni. Tomasz Kwaśny wystosował do wójta interpelację z konkretnymi pytaniami. Chce wiedzieć, co władze gminy myślą o takim sposobie „zagospodarowania” odpadów bio, jakie zastosował kierownik ZGK, kto zapłaci za likwidację śmietnisk na terenie byłego SKR oraz kto i jakie konsekwencje poniesie w całej tej sprawie.
– Trwa kontrola Lubelskiego Wojewódzkiego inspektora Ochrony Środowiska i oczekujemy na protokół pokontrolny i na fakty. Konsekwencje mogą być jedynie do osoby winnej. W Polsce obowiązuje zasada domniemania niewinności, według której każda pomówiona lub oskarżona osoba jest niewinna wobec przedstawianych jej zarzutów, dopóki wina nie zostanie jej udowodniona i stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu, lub przez inne instytucje kontrolujące – stwierdza w odpowiedzi dla radnego wójt Radosław Sałata. Dodaje, że trwa postępowanie wyjaśniające, a w obecnym momencie nie ma nawet pewności, ze doszło do naruszenia prawa.
Koszty realne tego co się zdarzyło jednak już są, bo za kompostowanie opadów bio wywiezionych przez ZGK na teren byłej żwirowni przyjdzie zapłacić 758 zł i to jest koszt Zakładu jak wskazał wójt. Do śmieci znalezionych na terenie byłego SKR nikt się nie przyznaje, więc ich usuniecie spadnie na samorząd jako właściciela terenu. Koszt zagospodarowania 2,5 tony śmieci wywiedzionych do zakładu zagospodarowania odpadów komunalnych to 2211 zł.
Słowo przeciwko słowu
Na sesji rady gminy w styczniu pojawił się kierownik ZGK i pracownik Zakładu, który w procederze ujawnienia śmietnisk uczestniczył. Obaj zajęli stanowiska przed radnymi.
– Czytałem oświadczenie pana kierownika i nie zgadzam się z tym. Kierownik kazał nam sam zakopywać odpady na byłej bazie SKR, a drugą przyczepę załadował 30 października, a wywiózł dopiero 11 grudnia za cmentarz. Nieprawdą jest, że to tylko liście, to były odpady z oczyszczalni ścieków przykryte liśćmi. Jeżeli chodzi o szkło, świadkiem nie byłem, ale powiedzieli mi to koledzy. Wziąłem koparkę na własny koszt i odkopaliśmy to szkło w asyście policji, przedstawiciela ochrony środowiska i pracownika gminy i kierownika – relacjonował przed radnymi pan Piotr.
Kierownik ZGK uważa, że działania „informatora” - jak nazywa pracownika, kierujące podejrzenia o tworzenie nielegalnych wysypisk na kierownictwo ZGK, to odwet za działania kierownika.
– Wykorzystywanie pojazdu ZGK do celów prywatnych, to okres kilku lat. Trwało to do czerwca czy lipca tego roku, gdy wszedł zakaz. Jak można pracować w trzech, czterech miejscach jednocześnie, podpisując listę w ZGK? Brak jest mojej zgody na takie poczynania w zakładzie pana informatora. Tego następstwem jest pewna skala oszczerstw w stosunku do mnie i mojej rodziny – stwierdził Waldemar Kozieł.
Natomiast pan Piotr przypomina, że dorabianie poza miejscem pracy nie jest karane. – Nie wstydzę się tego, że sobie dorabiam po godzinach. Mam prawo dorobić do poborów – mówi radnym.
CZYTAJ TEŻ:
Napisz komentarz
Komentarze