Runda jesienna tego sezonu była bardzo udana dla Podlasia. Drużyna jest wysoko w tabeli, a Ty zostałeś uznany najlepszym bramkarzem w naszej grupie III ligi. Gratulacje!
Na pewno była to dobra runda w wykonaniu Podlasia, nie ma co ukrywać, że 30 punktów w osiemnastu meczach to przyzwoity rezultat, który stawia nas przed wiosną w roli może nie faworytów, bo wiemy kto nimi jest, ale jako porządną poukładaną ekipę, z którą nie lubi grać nikt z czołówki. Ja też nie mogę narzekać , bo w siedemnastu meczach tylko 12 razy wyciągałem piłkę z bramki, aż 9 razy zachowując czyste konto. W moim wieku, można by powiedzieć – rewelacja (śmiech), ale jakby to zaśpiewała Maryla Rodowicz: „ Ale to już było i nie wróci więcej …”. Także pozostaje mi i drużynie skupić się na tym co przed nami.
Myślami już jesteście przy wiośnie, co chcecie osiągnąć na koniec sezonu?
No właśnie, przygotowania idą pełną parą i chcemy się przygotować, tak żeby wycisnąć z tej wiosny jak najwięcej. No i nie skończyć sezonu niżej niż rok temu, a ja chcę oczywiście dołożyć do tego porządną cegiełkę.
W Białej już trochę jesteś, zadomowiłeś się. Mówisz o Białej i Podlasiu „moje miejsce”. A jak doszło do tego, że trafiłeś do Podlasia?
W Białej jestem już półtora roku i czuję się tu bardzo dobrze. Zarówno w seniorach jak i w akademii panuje naprawdę fajna atmosfera. Co do mojego przyjścia do Podlasia, to chyba wyszło trochę przypadkowo. Po siedmiu latach spędzonych w Pogoni Siedlce jakiś etap się skończył. Klub był w takiej a nie innej sytuacji personalnej i finansowej. Można powiedzieć, że nastąpiła pewna restrukturyzacja. Klub chcąc grać samymi młodzieżowcami mógł mi zaproponować tylko posadę trenera bramkarzy, a ja jednak chciałem jeszcze pograć, bo czułem się na siłach. Wiadomo, po tylu latach było przykro odchodzić, ale rozstaliśmy się w zgodzie. Po ogłoszeniu tego w mediach pojawiło się kilka propozycji, w tym od prezesa Tomasza Buraczewskiego aby wziąć udział w nowym projekcie a mianowicie budowaniu nowego Podlasia, z nowym stadionem i najmłodszym trenerem w Polsce czyli Arturem Renkowskim. Miałem być tą osobą, która zarówno jako czynny zawodnik jak i trener bramkarzy w sztabie wniesie trochę doświadczenia do zespołu. Pomysł trochę szalony… ale jaki prawdziwy bramkarz jest normalny (śmiech). Już po pierwszej rozmowie zarówno z prezesem jak i trenerem, czułem, że to będzie ciekawe i owocne doświadczenie, więc trzeba było działać i tak trafiłem tutaj.
Jak widzisz swoją przyszłość w klubie. Co byś chciał z tą ekipą osiągnąć?
Nie wiem. Gdzieś to jest z tyłu głowy, bo kontrakty kończą się zawsze w czerwcu, ale skupiam się na każdym kolejnym zadaniu, tygodniu i aż tak daleko nie wybiegam w przyszłość. W tym sezonie jeśli udałoby się skończyć na podium byłoby pięknie. Natomiast jeśli zostałbym w klubie na kolejny rok, a w tym sezonie awans wywalczyłaby Wieczysta, to myślę że następny sezon mógłby być najbardziej emocjonujący dla wszystkich związanych z Podlasiem w tym wieku.
Za nim przyjechałeś grać w Białej, trochę klubów w twojej karierze było jak je wspominasz. Gdzie było najlepiej, a o której przygodzie chciałbyś zapomnieć?
Każdemu klubowi coś zawdzięczam, więc ciężko tu kogoś nie docenić. Świtowi Nowy Dwór Mazowiecki to, że mogłem zadebiutować w profesjonalnej piłce w wieku 20 lat, gdzie nie było przepisu o młodzieżowcu. W Bełchatowie byłem wicemistrzem Polski w 2007 roku, to było coś pięknego mimo, że przez większość czasu byłem tylko numerem dwa, a najczęściej numerem trzy w bramce. Na pewno serca jednak najwięcej zostawiłem w Chojnicach i Siedlcach. Takiej atmosfery i zgranej drużyny jak w Chojnicach nie miałem nigdzie, to są piękne wspomnienia i dużo przyjaźni na lata. W Siedlcach natomiast przez siedem lat zdążyłem się zadomowić i osiedlić, tu też można by napisać ciekawy rozdział. Na pewno najgorszą przygodą był pobyt w KSZO Ostrowiec Świętokrzyski w 2011 roku, gdzie mając dwójkę małych dzieci nie płacono mi ponad cztery miesiące. Klub ostatecznie zbankrutował i wycofał się z rozgrywek, a i tak kontraktu nie mogłem rozwiązać tak od razu - parodia systemu!
Gdybyś miał porównać te kluby, w których grałeś, z Podlasiem. Jak to wygląda? Czego w Białej brakuje, a czego nie ma gdzie indziej?
To są zupełnie różne kluby, teraz większość z nich jest w innych ligach i sytuacjach niż podczas mojej gry w nich. W Białej niczego nie brakuje, jak na III ligę mamy naprawdę dobre warunki. Może brakuje naturalnego boiska treningowego tuż przy stadionie, ewentualnie „piaskownicy dla bramkarzy”, tu pozdrawiam serdecznie prezydenta Michała Litwiniuka, może gdzieś się to znajdzie w przyszłych projektach zagospodarowania terenu. Nigdzie indziej nie miałem takich muraw i tu ukłon dla greenkeeperów pana Piotrka i Marcina oraz ich ekip, bo gra na stadionie na tej murawie to czysta przyjemność. A znowu na TOP-ie zawsze znajdzie się miejsce dla bramkarzy również w bardzo dobrych zielonych warunkach, o których ja będąc juniorem mogłem tylko pomarzyć.
Masz za sobą bogatą karierę co uważasz za swój największy sukces, a co za największa porażkę?
Sukces i porażka to pojęcie względne. Na pewno cieszy wicemistrzostwo Polski 2007, awans do 1 ligi z Chojniczanką w 2013 czy ponad 200 występów w I lidze. Natomiast boli to, że będąc w Ekstraklasie w niej nie zadebiutowałem, no i nieszczęsny spadek z Siedlcami do II ligi.
Misztali w bramce jest dwóch. Ty i twój brat Piotr. Widać wspólne geny. Od początku obaj trenowaliście jako bramkarze? Piotr ma na koncie występ w Ekstraklasie, zazdrościsz mu?
W sumie od początku ciągnęło nas do bramki, bo jako jedyni na podwórku rzucaliśmy się na asfalcie (śmiech). Na pewno zazdroszczę bratu tego debiutu, ale myślę, że obaj mieliśmy większe ambicje i umiejętności niż wielu bramkarzy, którzy tych występów mają chociaż kilka, a jednak nam nie udało się zaistnieć.
Poza Piotrem masz też „przyszywanego brata” w Białej i też jest bramkarzem. Czy to prawda?
Kruko - Michał Krukowski! Podobno mylą nas na ulicy czasem. Mega fajny gość, serdecznie pozdrawiam.
Czy masz swoje fascynacje piłkarskie? Kto jest dla ciebie wzorem, kogo podziwiasz?
Marco Van Basten a bramkarski Peter Schmeichel, dziś największe wrażenie między słupkami robią dla mnie Jan Oblak i Mike Maignan, a do niedawna jeszcze Tim Howard. I nie ma co ukrywać wielki szacunek za całokształt dla Łukasza Fabiańskiego.
Poza grą od jakiegoś czasu pracujesz jako trener bramkarzy. Masz już pierwsze sukcesy, twoi wychowankowie trafili do Ekstraklasy. Jak się w tym czujesz?
W sumie początki miałem już w 2004-05, kiedy to na treningi przychodził do mnie Rafał Leszczyński, dziś kluczowa postać Śląska Wrocław, obecnego lidera Ekstraklasy. Później razem walczyliśmy o miejsce w bramce Dolcanu, dziś nadal jesteśmy kumplami i cieszę się, że kariera Leszcza tak dobrze się potoczyła. Natomiast Albert Posiadała to chyba największy mój „diamencik”, bo pracowałem z nim najdłużej, prawie 6 lat. Dziś jako młodzieżowiec opuszcza Ekstraklasowego Radomiaka na rzecz norweskiego Molde. Takie rzeczy budują, że to co się robi ma sens.
Bramkarz jak wino im starszy tym lepszy, ale kiedyś karierę trzeba będzie zakończyć. Rozumiem, że praca trenera będzie jej naturalną kontynuacją?
Tak mówią, ale wiadomo, że kiedyś przygoda dobiegnie końca. Jako trener bramkarzy cały czas się rozwijam i na pewno mogę popracować dużo dłużej. Może kiedyś uda mi się zadebiutować w Ekstraklasie jako trener skoro nie udało się jako bramkarz.
Pracujesz w Białej, ale mieszkasz w Siedlcach. Trochę tych kilometrów się najeździsz...
Tak, to prawda, 65 kilometrów w jedną stronę. Nie zawsze jest tak, że ma się 3-4 km do pracy. Już przywykłem, lepiej 65 km jechać niż 15 km toczyć się w korkach. Czas ten często wykorzystuję na muzykę i naukę języka.
Czym Rafał Misztal zajmuje się poza piłka nożną?
Spędzam czas z rodziną, wychodzę na dłuższy spacer z psem, bo jednak bycie sportowcem czy trenerem to sporo wyrzeczeń, jeśli chodzi o planowanie życia rodzinnego. Natomiast jeśli chodzi o hobby, to przede wszystkim gry planszowe. Mam ich w kolekcji ponad 150. Czuję z tego niesamowitą frajdę, a dodatkowo to super okazja żeby odkleić się od patrzenia w jakiekolwiek ekrany. Gram też na różnych platformach planszówkowych z ludźmi z całego świata, pochwalę się też, że w jedną z nich jestem 13 na świecie. Latem również uwielbiam wycieczki rowerowe. Staram się czytać książki Stephena Kinga, Harlana Cobena czy Tess Gerittsen.
Masz żonę i dwie córki, czy dziewczyny idą w ślady taty? Trenują sport, a może piłkę nożną?
U kobiet sport, a szczególnie piłka nożna to jeszcze więcej wyrzeczeń. Nie miałem nigdy parcia, żeby ze swoich dziewczyn robić sportsmenki. Gdzieś tam sport jest w ich życiu, ale bardziej na luzie.
Jesteś nominowany w naszym Plebiscycie Sportowym do nagrody Najpopularniejszego Sportowca Roku. Co o tym sądzisz?
Serio? Nie wiedziałem, jeśli tak jest, to fajnie, że ludzie widzą i doceniają moją pracę czyli również całego zespołu Podlasia.
Gdyby się jednak twoje losy potoczyły inaczej i nie zacząłbyś grać w piłkę co byś w życiu robił?
Jak byłem małym chłopcem to zawsze chciałem być policjantem, na szczęście potoczyły się inaczej i spełniam się w tym co robię.
Spełniam się w tym co robię
Rafał Misztal to ostoja bramki Podlasia Biała Podlaska. Jak na bramkarza przystało „jest jak wino” im starszy tym lepszy. Mimo czterdziestki na karku zaliczył świetną rundę jesienną i został wybrany do jedenastki III ligi naszej grupy. Podlasie ma najmniej straconych bramek w swojej grupie i to duża zasługa Rafała. O udanej rundzie, bogatej karierze i planach na przyszłość opowiada w rozmowie z Piotrem Frankowskim.
- 07.02.2024 17:41
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze