Natalia Potocka dostała od taty, w wieku 12 lat, aparat fotograficzny – Zenit i pierwsze klisze.
– Tak zaczęła się moja praca w ciemni i wywoływanie pod czerwoną żarówką zdjęć. Od razu chciałam się zająć zawodowo fotografią, ale mówiło się wtedy, że trzeba mieć studia i stabilną pracę, więc skończyłam dwa kierunki psychosocjologię i zarządzanie na Uniwersytecie Warszawskim i poszłam do pracy w korporacji. Po kilku latach się zbuntowałam i postanowiłam ukończyć szkołę, która dała mi tytuł technika fotografii. Następnie wyjechałam z Warszawy do Białej Podlaskiej, gdzie mieszkam od dziesięciu lat – mówi Natalia Potocka.
Stara się odkrywać kobiece piękno
Zaczynała od fotografii dzieci i rodzin, noworodków, ale po latach odkryła, że fascynuje ją fotografia kobiet i praca z nimi. Drugą jej pasją jest fotografowanie koni, więc chętnie odwiedza stadninę w Janowie Podlaskim i zaprzyjaźnioną hodowczynię koni mającą stadninę w Werchlisiu.
– Wsiąkłam w ten świat fotografii konnej. Poza tym łączę fotografię koni z fotografią ludzi, bo tym zajmuje się mało osób. Większość fotografów robi zdjęcia koni na potrzeby aukcji, a z ludźmi jest to dwa razy trudniejsze, bo trzeba się napracować, by na zdjęciu zarówno człowiek, jak i koń wyglądali dobrze. To jest to, co uwielbiam – wskazuje.
Dodaje, że pierwsze kobiece sesje zaczęły się od tych z dziećmi. Wówczas klientki przyprowadzały swoje pociechy na sesje zdjęciowe, a po rozmowie z Natalią, decydowały się również na zdjęcia ich samych.
– Początkowo nie były to prace sensualne, ale typowe portrety kobiece. Zanim zrobiłam zdjęcie, siadałyśmy przy herbacie i rozmawiałyśmy, potem robiłyśmy zdjęcia, następnie kontynuowałyśmy naszą rozmowę. Odkryłam po czasie, że to jest bardzo terapeutyczne, pokazywanie kobietom, że są piękne. Zwłaszcza, kiedy one tego nie widzą – zaznacza.
Podkreśla, że kobiety nie poświęcają sobie uwagi, dbają o dzieci, o to żeby fotografie rodzinne wisiały na ścianach, żeby maluchy były na sesjach świątecznych, a one same i ich potrzeby są na szarym końcu. – Kiedy spotykam się z kobietami na sesji, chcę im przekazać, że to jest ich czas. Dbam żeby zostały pomalowane, uczesane, dowiaduję się, co lubią. Myślę, że to jest wspierające, bo kobiety zaczynają rozumieć, że warto też zadbać o siebie. To nie tylko zdjęcia, ale coś więcej – zauważa fotografka.
Nie bierze udziału w wystawach czy konkursach, bo bardzo krytycznie podchodzi do swoich zdjęć. – Ok. 95 proc. moich fotografii nie ujrzało światła dziennego, bo uważam, że się nie nadają do pokazania. Nigdy nie miałam w sobie dążenia do tego, żeby moje zdjęcia robiły karierę. Być może konne tak, jest taki zalążek. Często mówią mi o tym ludzie, w mniejszym stopniu jest to moja potrzeba – przyznaje twórczyni.
Zatrzymanie czasu i wspomnień
Zaznacza, że jej opinii fotografia ma inne zadanie. – Moim zdaniem fotografia ma funkcję terapeutyczną i zatrzymywania czasu i wspomnień. Zwłaszcza, że ludzie odchodzą, wtedy zdjęcia są szczególnie ważne, dla tych którzy zostali - przekazuje. Dodaje, że w fotografii ważne jest doświadczenie, a nie nauka w szkole fotograficznej. Najbardziej ceni to, że w zdjęciach można wracać do dobrych momentów. - Sekretem udanego zdjęcia moim zdaniem jest naturalność, by oddawało coś lub kogoś, kto jest na zdjęciu. Ujmując rzecz technicznie, ważne jest łamanie zasad. Zdarza się, że coś jest poruszone, ale liczy się emocja na zdjęciu – wyjaśnia. Jej ulubione zdjęcia przedstawiają konie, bo pokazują wolność. Przyznaje, że z robienia fotografii czerpie ogromną przyjemność. Dodaje, że obserwuje innych fotografów, ale uważa, że każdy powinien mieć wypracowany indywidualny styl. Pytana o marzenia związane z fotografią odpowiada: - Chciałabym do końca życia trzymać aparat w ręku. To mój jedyny plan.
Natalia Potocka zajmuje się też arteterapią czyli terapią przez sztukę. – Zaczęło się od sesji kobiecych, w między czasie zrobiłam studia podyplomowe z arteterapii i muzykoterapii. W arteterapię wsiąkłam pracując przy międzyrzeckim projekcie “Tworzymy kluby seniora”, gdzie prowadziłam zajęcia artystyczno-rękodzielnicze, a także teatralne. Widziałam, jak to działa na uczestników. Seniorzy wyszli do ludzi, pokazali, co potrafią zrobić i zainteresowali tym swoje wnuki. Wspaniałe było to, że młodzi ludzie kibicowali swoim dziadkom i byli zachwyceni ich pracami i występami. Widać było, że seniorzy przez te dwa lata rozkwitli, bo poczuli się częścią wspólnoty – mówi Natalia Potocka.
Nauka mówienia o emocjach
Zauważa, że z arteterapii mogą skorzystać wszyscy, nie ma ograniczeń wiekowych.
– Arteterapia to tworzenie prac ręcznie, jest też choreoterapia, więc praca z ruchem i muzykoterapia czyli część związana z wykonywaniem muzyki. Terapie rozwijają fizycznie, a także pomagają w radzeniu sobie z emocjami. Mogę to stwierdzić obserwując własne dzieci, które korzystają z arteterapii i innych, a także nie chodzą do szkoły bo mają nauczanie domowe. Dzięki np. muzykoterapii otworzyły się na ludzi i świat. Mają większą łatwość uczenia się i zapamiętywania i wyrażania uczuć. Sądzę, że tak terapie działają na wszystkie dzieci, gdyż widzę, że moi podopieczni uczą się jak mówić, o tym kiedy są źli, czy kiedy się denerwują lub przeżywają silne uczucie – przekazuje terapeutka.
Stosuje też w swojej terapii masaż misami tybetańskimi. – To odłam muzykoterapii, to terapia wibroakustyczna. – Polega na tym, że skupiamy się na dźwięku i wibracji, a nie na melodii. Misy tybetańskie są to najbardziej na świecie rezonujące instrumenty. Masaż polega na tym, że kładę na danej osoby misy i w nie uderzam. Zajmuje się też koncertami relaksacyjnymi na misach i gongach tybetańskich - mówi Natalia Potocka. Dodaje, że głównym celem masażu jest wprowadzenie osoby z niego korzystającej w stan relaksu. – Kiedyś ludzie żyli spokojnie, z rytmem dnia, a teraz otacza nas mnóstwo dźwięków, impulsów, które przestaliśmy zauważać. Organizm nie jest do tego przystosowany. Życie w hałasie daje wrażenie, jakby cały czas ktoś na nas krzyczał, na nas trąbił. Jest coraz więcej badań, że stres powoduje czy aktywuje choroby. Misy tybetańskie dające relaks odpowiadają na nasze potrzeby. Misy wydają cichy i długi dźwięk i nie ma melodii, więc mózg odpoczywa – wyjaśnia. Tłumaczy, że masaż odbywa się przez dźwięk, a nie dotyk.
- Wybrali najlepsze podstawówki. Na którym miejscu jest twoja szkoła?
- O wsparcie dla Wiktora apeluje raper Peja [FILM]
- Burmistrz Piszczaca: Inwestujemy w nasze szkoły
Napisz komentarz
Komentarze