We wtorek, 20 lutego w naszym regionie znowu na drogach pojawiły się kolumny oflagowanych ciągników. Już z samego rana można było zobaczyć sznur traktorów jadących z Łomaz do Wisznic. Tam o godzinie 10 rozpoczął się jeden z największych protestów rolników, jakie miały miejsce tego dnia w naszym regionie.
Mamy dość
Do Wisznic przyjechało ok. 250 ciągników. Rolnicy przez 2,5 godziny blokowali wszystkie wjazdy do miejscowości.
– My nie możemy się już cofnąć, bo nie mamy się już gdzie cofać. Dla nas najważniejszą rzeczą jest spełnienie naszych postulatów. W zasadzie dwóch głównych. Zatrzymanie importu zbóż oraz wycofanie postanowień Zielonego Ładu. To już trwa zdecydowanie za długo – mówi rolnik Mateusz Kopiś. – Nie wiem, ile czasu potrzeba politykom na podjęcie konkretnych decyzji, ale ten czas minął. Jeśli chodzi o import, to napływ towarów złej jakości truje nas i szkodzi Polakom. W ostatnich dniach nasi koledzy z granicy pokazali, o jaki biznes i o jaką skalę tu chodzi. Nie jest to żadna pomoc Ukrainie, tylko biznes agroholdingu z korporacjami – twierdzi i dodaje, że jedynym ratunkiem jest całkowite zamknięcie granicy.
– Kolejny problem to Zielony Ład. Jest ot ograniczenie produkcji rolnej celem poprawy klimatu. Ale jak to działa? Według mojej wiedzy każda roślina pochłania dwutlenek węgla, ratując tym samym nasz świat. Czyli jednym z głównych założeń Zielonego Ładu jest zmniejszenie produkcji, np. kukurydzy. Kukurydzy, która pochłania 40 ton dwutlenku węgla rocznie. Wiecie, ile mamy zapłacić za produkcję CO2? Na początek ok. 200 zł za 1 tonę. Są wyliczenia, że gospodarstwo rolne produkuje rocznie 6 t CO2, a więc podatek od produkcji CO2 będzie nas kosztował rocznie min. 1200 zł za 1 dom. A co jeśli nie będziemy siać? – pyta rolnik. – To wszystko jest jednym wielkim biznesem opartym na handlu pakietami klimatycznymi, które uderzają w nas wszystkich. To polski rolnik chroni środowisko, a nie eurokraci. Fit for 55 to kpina. My polscy rolnicy produkujemy najlepszą żywność na świecie, a oni chą nam to zabrać – denerwuje się rolnik. Zaznacza, że rolnicy chcą godnie żyć i pracować na ziemi swoich dziadków. – Czy ziemia ma teraz leżeć odłogiem? Ile czasu i ile pieniędzy trzeba będzie potem wydać na przywrócenie kultury tej gleby? – pyta.
Protestujący w Wisznicach rolnicy wręczyli obecnemu na wiecu wójtowi Piotrowi Draganowi petycję ze swoimi postulatami. "Sytuacja w jakiej się znaleźliśmy związana z niekontrolowanym importem ukraińskich produktów rolno-spożywczych oraz wdrożeniem postanowień zielonego ładu spowodowała że jesteśmy bliscy bankructwa. Na chwilę obecną nie widzimy szansy na poprawę płynności finansowej naszych gospodarstw. Większość naszej gminy stanowi teren użytkowany rolniczo, dlatego mamy wiedzę wynikającą z lat ciężkiej pracy i doświadczenie. Chcemy przedstawić w punktach plan w jaki sposób można naprawić sektor rolny"- czytamy w petycji. Włodarz zobowiązał się, że przekaże dokument wojewodzie lubelskiemu i premierowi.
Na koniec rolnicy wymierzyli karę kukiełkom, premierowi Donaldowi Tuskowi oraz szefowej KE, Ursuli von der Leyen.
Rolnicy ruszyli na Warszawę
Jak mówią rolnicy, miarka się przebrała. Trwają protesty na granicy w Dorohusku.
– Mamy harmonogram. Mobilizujemy się tak, aby każdego dnia ktoś od nas był na granicy. Widać duże zaangażowanie wśród naszych rolników, ale warto podkreslić, że na granicę przyjeżdżają rolnicy z całej Polski – mówi organizator protestu w Wisznicach, Marcin Bańkowski.
We wtorek 27 lutego protestujący ruszyli do Warszawy. Początek marszu zaplanowano na godzinę 11:00 przy Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.
– Rolnicy z naszego regiony również wybrali się do stolicy. Autokary wyjechały z samego rana` m.in. z Tucznej, Łomaz i innych okolicznych miejscowości – zaznacza Marcin Bańkowski.
Sławomir Izdebski, szef związku OPZZ Rolników zapowiada:
– Zrobimy jak w czasach Andrzeja Leppera, czyli przygotujemy tekst porozumienia. Przykładowo, że z dniem 1 marca rząd wycofuje się z unijnego Zielonego Ładu oraz że w konkretnej dacie zostaną wprowadzone kontyngenty na ukraińskie produkty żywnościowe, aby chronić nasz rynek – powiedział dla Wirtualnej Polski. I dodał, że rolnicy nie wjadą do centrum stolicy traktorami, ale i tak sparaliżują ruch. To będzie marsz spod Pałacu Kultury i Nauki pod Sejm i Kancelarię Premiera.
– Protest w Warszawie będzie dużym zrywem ludzi z całej Polski. Ostrzegam polityków. Mylicie się, zakładając, że rolnicy pokrzyczą pół roku i złe emocje przeminą. Złość na to, że politycy nie reagują, jest coraz większa. W gospodarstwach będzie coraz gorzej finansowo – dodał Wiesław Gryn z Oszukanej Wsi.
Rosyjskie czołgi na polskiej granicy
Jednocześnie radni ukraińskiego Łucka wystosowali list do swoich polskich miast partnerskich: Białegostoku, Rzeszowa, Zamościa, Lublina, Olsztyna, Torunia i Chełma. Samorządowcy dziękują za okazaną pomoc i przyjmowanie uchodźców, ale teraz apelują o zaangażowanie się w uspokojenie nastrojów i zakończenie protestów. „Rosja jest naszym wspólnym wrogiem. Ukraińcy i Polacy są po jednej stronie barykady. A jeśli dzisiaj Ukraina nie będzie w stanie się obronić, to jutro Polacy będą musieli zatrzymać na swojej granicy nie ukraińskie ciężarówki, ale rosyjskie czołgi” – czytamy w liście. Radni podkreślają, że na Ukrainie nie istnieje transport lotniczy, a morski jest mocno ograniczony. Tylko lądem można przewieźć towary na zachód.
Rozmowy w Brukseli
– Musimy zrozumieć protesty rolników i o to będę zabiegał na posiedzeniu unijnej rady ministrów w Brukseli – stwierdził minister rolnictwa i rozwoju wsi Czesław Siekierski podczas konferencji prasowej, która odbyła się 25 lutego. Rozmowy prowadzone były 26 lutego. Szef resortu rolnictwa zwrócił uwagę, że protesty rolników mają miejsce w całej Unii Europejskiej.
– Rolnicy nie chcą, aby ich pouczać, co i kiedy mają robić. Uważają, że zapisy Zielonego Ładu nie mają akceptacji wśród rolników, a wręcz naruszają ich godność zawodową. Oni chcą stosować rolniczy ład, a nie ład urzędników z Brukseli – powiedział minister Czesław Siekierski.
Według niego Komisja Europejska, która odpowiada za niekontrolowany napływ produktów rolnych z Ukrainy i za zapisy Zielonego Ładu, musi dokonać ich przeglądu, przebudować je i udzielić wsparcia rolnikom.
– Będę w sposób zdecydowany żądał ograniczenia Zielonego Ładu i przesunięcia na przyszłość kwestii ugorowania, które musi być obecnie zatrzymane – podkreślił minister. – Potrzebne jest także nowe podejście do współpracy z Ukrainą, muszą być założone hamulce bezpieczeństwa przy tak szerokiej liberalizacji handlu z tym krajem – dodał.
Szef resortu rolnictwa liczy także, że rozmowy Ursuli von der Leyen w Warszawie i w Kijowie pozwolą jej lepiej zrozumieć z jakimi problemami borykają się rolnicy. Minister przypomniał, że cały czas prowadzi rozmowy z ministrami ds. rolnictwa innych krajów. Ostatnio odbyły się rozmowy ministrami ds. rolnictwa Ukrainy, Francji i Belgii, a 1 marca przyjeżdża do Warszawy minister ds. rolnictwa Niemiec.
Minister Czesław Siekierski zapowiedział też rozmowy z rolnikami w ministerstwie. Rozmowy mają się odbyć w czwartek, 29 lutego.
Napisz komentarz
Komentarze