Katarzyna Stawiska-Semeryło z Werchlisia razem z mężem i córką prowadzi stadninę. Pod opieką mają trzydzieści koni. Są to konie w różnym wieku, niektóre nie chodzą pod siodłem, ale są pod opieką Katarzyny i jej rodziny. Zajmują się też hodowlą, jest w ich stadninie kilka klaczy źrebnych. Mają też konie sportowe, ujeżdżeniowe. - Praca zaczyna się wcześnie rano, konie karmimy, czyścimy, wypuszczamy na padoki. Jest również kilka osób, które trenuję do zawodów - przekazuje Katarzyna Stawiska-Semeryło. Prowadzi też pokazy artystyczne z końmi, w czasie których występuje w barwnych strojach, które sama szyje. Jeździ po całej Polsce z występami, prezentowała się też ze swoimi ogierami, krwi arabskiej, w Niemczech.
Konie pokazują własne pomysły
- Wychowywałam się w Warszawie, więc często bywałam w teatrach, co mnie inspirowało. Lubiłam szyć, więc teraz udaje mi się to wszystko połączyć z miłością do koni. Szyję stroje historyczne, arabskie. To moje wieczorne hobby, co mnie relaksuje. Przygotowuję całą choreografię, taniec konia i wybieram muzykę - mówi Katarzyna Stawiska-Semeryło. Dodaje, że przy okazji pokazuje, że konie arabskie potrafią pracować pod siodłem i uczyć się sztuczek, które innym koniom przychodzą ciężej.
- Moje dwa konie arabskie potrafią wykonywać ćwiczenia ze szkoły hiszpańskiej, jak klękania czy wymachy kończyn. Po odpowiednim treningu nie boją się niczego, ani głośnej muzyki, ani oklasków. Mam wrażenie, że bawią się tym i cieszą z występów - przekazuje miłośniczka koni. Jej ogiery, które biorą udział w pokazach są świetnym przykładem tego, że duży tłum i kolory ich nie przestraszają, wręcz przeciwnie - są dumne, że mogą pokazać swoje umiejętności. - Araby nie tylko wykonują nauczone sztuczki, ale też chętnie prezentują własne pomysły, np. jeden z moich ogierów lubi dębowanie bo wtedy, wie, że wszyscy będą klaskać. Kiedy go proszę żeby raz zadębował, on to woli zrobić trzy razy, żeby było po jego myśli - cieszy się Katarzyna Stawiska.
Szanować ich usposobienie
Przyznaje, że od dziecka kocha konie. - Mieszkając w Warszawie, wyciągałam mamę na spacery do zoo, bo tam były konie albo do Łazienek bo tam swoje konie miała pani Karolina. Rodziców nie było stać żebym jeździła w szkółce regularnie. W wolnych chwilach rysowałam konie z pocztówek Zofii Raczkowskiej. Tak się zaczęła moja miłość do koni arabskich. Fascynowały mnie ich piękne grzywy, ogony i duże oczy. Zakochałam się w nich, nie widząc ich na żywo - wspomina pasjonatka.
Następnie zaczęła naukę w technikum o profilu hodowli koni. W ten sposób trafiła na praktyki do stadniny w Janowie Podlaskim. Tam też spotkała swojego przyszłego męża. Wkrótce wspólnie założyli stadninę. - Dopiero w wieku dorosłym mogłam pozwolić sobie na regularne jazdy, a zawsze było to moje niedoścignione marzenie. Bardzo ciężko pracowałam żeby mi się to udało - przyznaje. Dodaje, że w koniach ją fascynuje to, jak patrzą, jak się poruszają. - Jestem wielbicielką tych zwierząt - podkreśla Katarzyna Stawiska-Semeryło. - Kocham swoje konie. Pracuję z końmi od 15 lat i nigdy nie miałam poważnego wypadku z nimi. Oczywiście nauczyłam się obserwacji ich zachowań. Niebezpieczne sytuacje zdarzają się zazwyczaj z winy człowieka i wynikają z tego w jaki sposób użytkuje konie. Trzeba mieć duże poszanowanie do ich usposobienia i tego w jaki sposób potrafią współpracować - mówi Katarzyna Stawiska-Semeryło.
Wskazuje, że młody koń musi się do wielu rzeczy przyzwyczaić i zaufać jeźdźcowi. Wyjaśnia, że każdy z koni ma inny charakter. - Podobnie jak wśród ludzi, konie mogą być bardziej ekstrawertyczne lub introwertyczne. Nigdy nie spotkałam dwóch takich samych koni. Do każdego z nich trzeba mieć inne podejście. Jak mamy konia mniej pewnego siebie, to trzeba tę pewność budować poprzez różne ćwiczenia, zabawy i odczulanie go na różne rzeczy. Najłatwiej pracuje się z końmi pewnymi siebie, czym się charakteryzują ogiery krwi arabskiej. Mają to do siebie, że są silne psychicznie - wyjaśnia hodowczyni koni. Wskazuje, że w przypadku ogierów arabskich trzeba ćwiczyć, żeby oddały się pod opiekę człowieka. - Jak już zaufają jeźdźcowi, to z takimi końmi można iść w ogień - zaznacza.
Mistrzyni Europy i Polski
Przekazuje, że konie nazywa się od pierwszej litery imienia matki. Stara się wybrać zawsze imię oryginalne, żeby oddawało charakter konia. - Mam klacz, która nazywa się Mała Mi, bo jest zadziorna, wesoła, lubi pobrykać. Uznałam, że inaczej nie mogę nazwać tego konia. Mamy konie ujeżdżeniowe, więc im staramy się nadawać dumne i wyjątkowe imiona, bo wiemy, że w przyszłości będą wspaniale prezentować się na zawodach - tłumaczy.
Największe osiągnięcia odniosła na zawodach z arabami, podczas Mistrzostw Koni Arabskich w Janowie Podlaskim. - Podczas jednych zawodów z koniem Barbarossa wygrałam cztery złote medale, zdobyłam z nim też pierwsze miejsce w stroju arabskim podczas Mistrzostw Europy. Najwięcej medali mam z Mistrzostw Polski Koni Arabskich. Zawody to sprawdzenie czy moja praca działa. To, że zdobyłam medal, nie oznacza, że spoczywam na laurach, tylko następnego dnia zakasam rękawy i wracam do pracy z końmi - stwierdza.
Ma też wygrane medale w Mistrzostwach Województwa Lubelskiego. Do zawodów przygotowuje się przez cały rok. Ćwiczy program, poprawia poszczególne elementy, by na zawodach pokazać się jak najlepiej. Uważa, że jeździectwo konne kształtuje charakter jeźdźca. - Zawsze byłam typem sportowca, trenowałam zapasy i biegi, co mi pozwoliło łatwiej przejść na tryb pracy z końmi i zachowywać obowiązkowość. Przykładem tego, że jeździectwo kształtuje może być moja córka, która ma 13 lat i żartuje, że jeździ już lepiej ode mnie. Wygrała w Mistrzostwa Województwa Lubelskiego. Jest bardzo pracowita, jeździ mimo zimna czy deszczu. Jest też bardzo obowiązkowa. Wie, jak rozpisać sobie plan ćwiczeń - przekazuje Katarzyna Stawiska-Semeryło.
Przy koniu nie popłaczesz
Zauważa, że przy koniu nie można się popłakać, zdenerwować się bo krzyczenie czy rozpaczanie nie pomaga. Wskazuje, że konia nie da się zdobyć na smaczki, koń musi zaufać danej osobie, uznać ją za przywódcę, z którym czuje się bezpiecznie. Wtedy dopiero zaczyna współpracować. - Za zadanie mamy sprawić, żeby koń lubił z nami współpracować. Trzeba wprowadzać drobne zasady, jak choćby pilnowanie, że nie może nas wyprzedzać jak idziemy na padok. Warto też zabierać konie do lasu i pokazywać im, że się nie boimy - wskazuje.
Przekazuje, że w jeździectwie ważny jest balans ciała, co wymaga wielu ćwiczeń. - Koń zawsze czyta jeźdźca, wysyła sygnały, np. pyta czy coś jest straszne, jak jeździec tego nie zauważy, to koń sam podejmuje decyzję, dlatego np. ucieka. Konie potrafią przestraszyć się błahostki, jak jestem na młodym koniu, to obserwuję uważnie jego reakcje, np. ruch uszu i pokazuję, że jestem odważna - dodaje na koniec.
CZYTAJ TEŻ:
Napisz komentarz
Komentarze