Czy bycia kobiecą można się nauczyć?
Kobietą się jest. Ale nie zawsze żyje się tym w pełni. Skoro kobiety od lat przychodzą na moje warsztaty i nie żałują tego, nawet zachęcają do tego inne panie, to można uznać, że widzą w tym wartość i odkrywają coś ważnego w swoim kobiecym ja, czyli, że można się tego uczyć. Ja też jestem tego dowodem, bo moi koledzy z dawnych lat, mówią: „Mira, ty wyglądasz lepiej i jesteś ciekawsza niż kiedyś” (śmiech). Myślę, że część mojej kobiecości, która kiedyś była niedowartościowana czy zagłuszona, została z mozołem wydobyta. Dzięki temu, moja natura kobieca stała się bardziej widoczna. Nie tylko więc można się kobiecości nauczyć, ale nawet trzeba to zrobić.
Co może blokować naszą kobiecość?
Przede wszystkim kobiecość blokują złe doświadczania i wzorce, zwłaszcza te z dzieciństwa. Ale bywa też, że w życiu dojrzałym przechodzi się przez ciemną dolinę, np. w małżeństwie, gdy jest ono drogą przez mękę. Trzeci czynnik to kultura, w jakiej jest się wychowywanym. Kiedyś było to myślenie typu „stój w kącie, a znajdą cię”, a dziś jest to wojujący, agresywny feminizm, wypaczający zdrowe relacje kobieta-mężczyzna. Kiedy nie doświadczy się całkowitej akceptacji ze strony najważniejszego mężczyzny w dzieciństwie, czyli ojca, a w szkole jest się wystawioną na kpiny ze strony rówieśników, to nie ma się oparcia w czymś fundamentalnym. Jest się jak drzewo bez korzenia, które wichry i burze życia mogą solidnie potargać. Brak dobrych wzorców z domu rodzinnego też będzie owocował szukaniem sposobu, by wypełnić braki niedokochania. Takim remedium może być wydanie się za mąż za pierwszego chłopaka, który spojrzy na dziewczynę łaskawym okiem i zobaczy w niej kobietę. Ale to za mało. Bo związek będzie szczęśliwy, gdy będzie budowany na przyjaźni, a nie na ulotnych „motylach w brzuchu”. Zdarza się też, że kiedy kobieta założy już rodzinę, jej własne potrzeby także bycia ważną i podziwianą, schodzą na plan dalszy i sprowadzają się do wypełniania roli żony i matki.
Jak w sobie rozbudzić kobiecość i od czego zacząć?
Na warsztatach „Nieodgadniona” dotykamy kilku przestrzeni w nas. Stosuję metodę pochodzącą jeszcze od Arystotelesa, a potem św. Tomasza z Akwinu. Mówi ona, że człowiek jest cudowną całością, w której da się wyróżnić kilka porządków czy sfer. Istnieje porządek fizyczny, to m.in. nasz wygląd, sposób poruszania się, chodzenia, malowania, czesania. Drugi aspekt to świat emocji, czyli cała przestrzeń psychiczna w człowieku, to co się wiąże z przeżywaniem doświadczeń. Trzecia część to intelekt, wiedza, umiejętność kojarzenia, wyciągania wniosków. I wreszcie czwarta część to sfera duchowa, to relacja z Bogiem. By rozbudzić w sobie kobiecość, warto zobaczyć, w której z tych przestrzeni mam największe deficyty, czego mi najbardziej brakuje. Powiem o swoim przykładzie. Pojechałam kilka lat temu do mojej przyjaciółki do Hiszpanii. Zobaczyłam tam kobiety niezwykle zmysłowe, w sukienkach do kolan, w butach na obcasie, w biżuterii. Były uśmiechnięte i zadowolone z życia. Wśród nich były też kobiety ok. sześćdziesiątki czy siedemdziesiątki. Pomyślałam wtedy: „Boże! Ja też tak chcę!”. Po tym wyjeździe pojechałam nad polskie morze. Tam z koleżanką robiłyśmy sobie zdjęcia o zachodzie słońca i w dobrym świetle. Byłyśmy szczęśliwe, zrelaksowane. Zobaczyłam na nich wtedy, jaka jestem ładna. Sprawiło mi to ogromną radość. To mnie uleczyło, bo nie mogłam zaprzeczyć, że to ja. W odkryciu kobiecości może też pomóc spotkanie, które uświadomi kobiecie jej tęsknotę za czymś, co może z siebie wydobyć. Kobieta jest atrakcyjna, kiedy jest szczęśliwa, zadowolona z siebie, gdy siebie lubi i potrafi cieszyć się sobą.
Co może pomóc w rozwijaniu kobiecości w sobie?
Mamy dwie tendencje w kulturze, jedna to nadużywanie ciała i robienie z niego przedmiotu, odnosi się to zwłaszcza do kobiet, które mają być „świecidełkiem” - łagodnie mówiąc. Z drugiej strony ciało jest zaniedbane, w kontrze do umysłu. Jak powiedział o. Augustyn Pelanowski „ciało jest jak osiołek, ono cię niesie”. Ono powie ci zawsze prawdę. Jak będzie działo się coś złego, ono będzie ci sygnalizować, że coś jest nie tak. Jeżeli nie dosypiasz, nie dojadasz, to ciało ci to powie, bo np. będziesz mieć bóle żołądka i będziesz roztargniona. Wszystkie sygnały trzeba odczytywać, również te dobre. W pewnych sytuacjach czujesz, że okoliczności cię uskrzydlają, w innych nie. Można usłyszeć różne sygnały, ale nie dopuszczać ich do siebie. Rozwijanie kobiecości polega na tym, że jestem uważna na to, co wprowadza mnie w dobrostan i co mnie z niego wybija. Jeżeli masz problemy z relacjami z mężczyznami, warto to rozpoznać zobaczyć, czy nie chcę za bardzo kontrolować tej relacji albo mojego mężczyzny. Tango argentyńskie w tym bardzo pomaga, bo w tym tańcu kobieta oddaje partnerowi kontrolę nad prowadzeniem w tańcu, co bywa trudne. Mnie tango nauczyło tego, że mam przestać wszystko kontrolować. Teraz moi partnerzy w tańcu mówią: „Z panią się tańczy jak z motylem!”. Jednak owego podążania za kimś trzeba się nauczyć.
W środowisku chrześcijańskim czasem pojawia się opinia, że kobieta nie powinna zbytnio dbać o siebie, bo może przez to popaść w pychę. Co o tym sądzisz?
Jeżeli jesteśmy stworzeni na podobieństwo Boże to niedbałość o siebie, brak zainteresowania sobą, niedostrzeganie piękna, jakim Bóg obdarzył kobietę, powoduje, że jest ona zgaszona, niepełna. Zadaniem kobiety jest objawianie piękna w sobie i sobą. W sobie oznacza, że różnorodne bogactwa, które zostały w niej złożone ma ona doprowadzić do najwyższej jakości, udoskonalić przed wszystkim jako postawę życiową. Ale piękno ma też się objawiać przez wygląd. Pierwszy bowiem zmysł, którym poznajemy rzeczywistość to wzrok, nasze oczy, a jak cię widzą, tak cię piszą. Jeżeli ktoś widzi kogoś, kto o siebie nie dba, to taką mu nada etykietkę. Tak pracuje mózg - przez skojarzenia, więc gdy on uzna, że ktoś jest nieatrakcyjny zewnętrznie, to w konsekwencji nie zainteresuje się już jego wnętrzem. To działa w nas jak automat. Najważniejsze jednak jest, by kobieta była szczęśliwa, bo gdy jest, to wtedy zazwyczaj jest też ciekawa i atrakcyjna. Nie chodzi o to, że musi wyglądać jak modelka. Absolutnie! Bywają kobiety puszyste i bardzo atrakcyjne, albo też drobne i bardzo szczupłe, i też przeurocze. Są w zgodzie ze sobą i dbają o siebie. Podczas moich warsztatów „Nieodgadniona, czyli jak rozwijać kobiecość” często uczestniczki z „szarych myszek” przeobrażają się w atrakcyjne kobiety. A wtedy wstępuje w nie niesamowita energia. Ale to nasze wnętrze jest tym źródłem. Nie zewnętrzność.
Na filmach, które publikujesz, jesteś radosna, promienna. Jaki jest sekret twojego szczęścia?
Staram się być w relacji bardzo osobistej i bez udawania z Bogiem. Szczęście daje mi też zgoda na siebie. Jak byłam dziewczyną, nie chodziłam na randki, byłam dość wycofana. Są etapy w naszym człowieczeństwie, które nie zostały przeżyte w pełni na danym etapie rozwoju, więc trzeba je nadrobić. Pozwalam sobie teraz na kreatywność, bo wcześniej byłam bardzo poukładana, co nie było zgodne z moją naturą. Lubię śpiewać, występować. Ostatnio zaczęłam malować akwarele. Dzisiaj widzę, że mam potrzebę wyrażania siebie poprzez różne działania, które nie są jedynie układaniem czegoś, porządkowaniem. Moim celem jest docieranie do ludzi z pozytywnym przekazem o ich pięknie i wartości radości życia, o szczęściu odnajdowanym w krótkich chwilach, w małych rzeczach, w filiżance kawy, zachodzie słońca, czerwonym kolorze nieba, ciekawej rozmowie. Doszłam do wniosku, że chcę o tym mówić, a żadne media nie dają mi takiej szansy. Zrozumiałam, że w ten sposób już od lat idę do ludzi z ważnym przekazem. Mówię każdemu z osobna: „Jesteś wartościowy, piękny, dobry i ciekawy. Zrób coś z tym, pokaż to światu. Ja też tego potrzebuję od ciebie, człowieku!”. Widzę, że to działa, bo ludzie piszą, że oglądają moje filmy na mojej stronie czy na FB i się nimi cieszą. Dają ponoć kopa do życia.
CZYTAJ TEŻ:
Napisz komentarz
Komentarze