Jak podsumuje Pan wyniki pierwszej tury?
Podchodzę do nich z pokorą, chociaż oczywiście jestem bardzo zadowolony. Dzięki pracy z moją drużyną kandydatów na radnych osiągnęliśmy zdecydowanie najlepszy wynik spośród wszystkich komitetów. Zarówno w głosowaniu do rady miasta jak i na burmistrza miasta. To dowód na to, że mieszkańcy docenili naszą ofertę i program. Była ona konkretna, przejrzysta i merytoryczna. Prowadziliśmy swoją kampanię w sposób pozytywny. Nie atakowaliśmy, nie używaliśmy tanich zagrań pod publiczkę.
Bardzo dziękuję wszystkim mieszkańcom, którzy 7 kwietnia oddali swój głos na mnie. Trudno nawet wyrazić swoją wdzięczność. Cieszy mnie to, że widzą we mnie materiał na dobrego gospodarza. To bardzo buduje. Cieszy mnie również to, że jak pokazała wyborcza niedziela, nie pokonuję tej kampanijnej drogi sam, mam z sobą bardzo wielu współtowarzyszy.
Czy będzie Pan zabiegał o poparcie, kandydatów którzy odpadli po pierwszej turze?
Zawsze podkreślam, także w mediach, że jestem człowiekiem dialogu. To nie są puste słowa. Nasz wywiad ukaże się w przedwyborczy wtorek - zatem z oczywistych względów nie mogę tutaj zdradzać szczegółów. Powiem tylko to, że o ile w pierwszej turze każdy z sześciu kandydatów był dla siebie rywalem - to teraz sytuacja uległa diametralnej zmianie. Są osoby, które startu w wyborach nie traktują tylko i wyłącznie ambicjonalnie, nie podchodzą do tego tylko z powodów osobistych, bo np. coś w ich życiu się skończyło. Część pomysłów moich kontrkandydatów jest bardzo ciekawa, a co więcej wyrażają chęć pomocy przy wspólnej ich realizacji. Zapewniam Czytelników, że zarówno przed 21 kwietnia jak i po, będzie miejsce do współpracy. Zdaję sobie też sprawę z tego, że niektórzy z kandydatów mogą znów zniknąć na 5 lat i przypomnieć się mieszkańcom Międzyrzeca dopiero przed kolejnymi wyborami.
Jak widzi Pan współpracę z radnymi w nowej radzie miasta?
Jeszcze nie czas na takie dywagacje, bo tak naprawdę jeszcze nie wygrałem tych wyborów. To w drugiej turze mieszkańcy Międzyrzeca zdecydują komu powierzyć stery miasta. Dopiero wtedy będzie można usiąść do konkretnych i poważnych rozmów. Teraz można by dużo rozmawiać, ale efektów z oczywistych względów z tego nie będzie. Nie jestem politykiem i nie lubię tracić czasu na czcze gadaniny. Wszystko rozstrzygnie się już za kilka dni. Nie zmienia to faktu, że w nowej radzie będzie zasiadać wiele nowych osób, z ciekawymi projektami na rozwój Międzyrzeca. Ludzi otwartych i z głową pełną pomysłów, ale także z zapałem do działania. Warte podkreślenia jest to, że od co najmniej dwóch kadencji, bez względu na to z jakiego komitetu do rady dostała się radna czy radny, potrafiliśmy budować skuteczną większość. Jestem przekonany, że tak samo będzie tym razem.
Co według Pana jest najważniejsze przed drugą turą?
Przede wszystkim to już tylko i wyłącznie starcie z jednym rywalem. Według mnie, w ciągu tych dwóch tygodni najważniejsza jest uczciwość kontrkandydatów. Od początku kampanii mówiłem, że będę uczciwy w stosunku do innych komitetów i prowadził pozytywną kampanię. Tego także oczekiwałem od reszty kandydatów. Niestety, nie wszyscy potrafią grać fair. Nie zmienia to jednak mojego podejścia. Do końca będę zachowywał reguły czystej kampanii. Jestem przekonany, że od kandydata na tak ważny urząd mieszkańcy oczekują, a wręcz wymagają pewnej klasy, przewidywalności i zwykłej osobistej kultury. To w końcu nowo wybrany burmistrz będzie ich reprezentował, także na zewnątrz, przez kolejne pięć lat. Reasumując, najważniejsze jest utrzymanie pozytywnego wizerunku do samego końca tych wyborów.
Drugą nie mniej istotną sprawą jest mobilizacja. Co prawda wygrałem pierwszą turę ze zdecydowaną przewagą w każdym z okręgów wyborczych. Jednak nie wygrałem wyborów. Najważniejsze jest to, żeby mieszkańcy Międzyrzeca jeszcze raz zechcieli udać się na wybory, ponownie postawili krzyżyk przy moim nazwisku i jeszcze raz dokonali dobrego wyboru. Apeluję także do wyborców, którzy w pierwszej turze zaufali moim kontrkandydatom o to, aby zechcieli zaufać doświadczeniu człowieka, który jest na co dzień między Wami. Pracuje każdego dnia po to, aby w naszym mieście było coraz lepiej.
Dlaczego zdecydował się Pan kandydować na stanowisko burmistrza?
Dla mnie jest to przede wszystkim kwestia odpowiedzialności. Podjąłem ją świadomie, w trosce o rozwój naszego miasta. Jestem przekonany, że zarówno moje wykształcenie, ale także doświadczenie pozwoli mi skutecznie reprezentować interesy naszej lokalnej społeczności. Znam to miasto, znam wielu jego mieszkańców, całą swoją karierę zawodową spędziłem pracując dla samorządu Międzyrzeca Podlaskiego. W ciągu ostatnich pięciu lat, kiedy pełniłem funkcję zastępcy burmistrza, przeprowadziłem mnóstwo rozmów z osobami prywatnymi czy też reprezentującymi instytucje lub stowarzyszenia i chciałbym zrealizować wiele świetnych pomysłów, które były zgłaszane. Nie zawsze dotyczą one warstwy infrastrukturalnej miasta, ale także spraw społecznych i problemów życia codziennego.
Chciałbym podkreślić, że mój udział w wyborach na stanowisko burmistrza wynika z przywiązania i oddania temu miastu. Ci którzy mnie znają potwierdzą to, że nie wyobrażam sobie innego miejsca do życia – bo kocham Międzyrzec.
Kilkanaście lat pracy w samorządzie to okazja do zebrania solidnego doświadczenia. Jakie to były lata, kto miał na Pana nawiekszy wpływ w tym czasie?
Podstawowa lekcja z tych lat mojej pracy w Urzędzie Miasta jest taka, że nie da się zrobić wszystkiego na raz. Niestety, nie da się spełnić oczekiwań wszystkich mieszkańców. To jest zwyczajnie nierealne. Jednak można zrobić wiele by odpowiednio i z korzyścią dla mieszkańców wykorzystać dany czas. To kwestia kompetencji, doświadczenia, ale także pracy z zespołem. Żaden burmistrz czy kandydat na burmistrza nie jest w stanie zrobić niczego sam.
Dlatego też jestem wdzięczny ustępującej radzie miasta. Pracowała odpowiedzialnie, a przede wszystkim patrzyła na miasto jako na całość. Rozumiała przedstawiane argumenty i dawała zielone światło do realizacji odważnych pomysłów. Bo kto z mieszkańców pomyślałby, że możliwe jest w jednym czasie wyremontowanie kina, pałacu, biblioteki, rozpoczęcie budowy hali sportowej, pozyskania ogromnych środków na przebudowę czy budowę ulic.
Samorządowiec nie może się bać. Niektóre decyzje są trudne, ale trzeba umieć je podejmować. Nie ukrywam, że bardzo dużo zawdzięczam obecnemu burmistrzowi – panu Zbigniewowi Kotowi. Jest on prawdziwą kopalnią wiedzy i doświadczenia. Nauczył mnie spokoju, patrzenia szeroko w przyszłość, rozumienia procesów zachodzących w mieście. To jakim samorządowcem jestem w chwili obecnej to w dużej mierze jego zasługa.
Oponenci zarzucają, że ma Pan dopiero 40 lat, a to za mało, by sprawować tak odpowiedzialną funkcję jak burmistrz miasta. Co Pan o tym sądzi?
Jestem przekonany, że mój wiek może być tylko i wyłącznie atutem. Młodzi ludzie, nie mówię tutaj tylko o sobie, wykazują się dużym zaangażowaniem, są otwarci na dialog, mają dużo energii do działania. Poza tym atutem młodszego wieku jest to, że realizując rozwój miasta, rozumieją potrzeby ludzi z tej samej grupy wiekowej. W dobie kryzysu demograficznego i odpływu młodych do dużych ośrodków, musimy zrobić wszystko Międzyrzec się nie wyludniał a wręcz przeciwnie, rósł w siłę.
Jakie są Pana zdaniem najważniejsze sprawy do załatwienia w mieście?
Na pewno optymalizacja systemu odbioru odpadów komunalnych, tak by maksymalnie długo utrzymywać ceny za śmieci na stałym poziomie. Ważna jest także rozbudowa systemu zaopatrzenia w wodę. W naszym mieście jak grzyby po deszczu rosną nowe bloki, co wiąże się także z koniecznością rozwoju miejskiej infrastruktury. Myślę, że bardzo istotna jest także sprawa jakości naszego powietrza. Choć stale monitorujemy jego stan i jest dobry, to uważam, że możemy jeszcze dużo zrobić w tym aspekcie. Ważna jest też modernizacja naszych obiektów miejskich tak by były mniej kosztochłonne, co prawda robimy to sukcesywnie, ale zamierzam to kontynuować.
W pierwszej turze zagłosowało na Pana 2350 wyborców. To o tysiąc głosów więcej niż otrzymał pański kontrkandydat Marcin Duszek (1348 - przyp. red.), z którym zmierzycie się w drugiej turze. Jak
Uzyskany wynik to ogromne zobowiązanie. Podchodzę do niego z pokorą, ale także z wiarą w końcowy sukces. To także motywacja do dalszej pracy. Cieszę się bardzo, że wyborcy dostrzegli to, co udało nam się osiągnąć w ostatnich pięciu latach oraz to, że widzą mnie w roli gospodarza miasta. To budujące. Dodaje wiary w to, że moja praca ma sens – mimo potężnej fali hejtu, który królował w anonimowych komentarzach. Swoja drogą, moim adwersarzom chciałem powiedzieć, że nie przestraszę się ich. Wychodzę z założenia, że jeśli Cię atakują to znaczy, że uważają Cię za najgroźniejszego rywala.
Oczywiście czuję dużą satysfakcję, że dzięki wsparciu mieszkańców moja ekipa, którą nazwaliśmy drużyną Pawła, wprowadziła siedmiu radnych do nowej rady miasta. To olbrzymi potencjał do pracy w przyszłości. Pewnie dlatego mój kontrkandydat już wykonuje nerwowe ruchy i chwali się rozmowami z radnymi z innych komitetów wyborczych. No cóż, być może zbudował zbyt słabą drużynę przed wyborami. Według mnie, czas na rozmowy o kształcie nowej rady przyjdzie po wyborach. Nigdy nie dzielę skóry na niedźwiedziu. To międzyrzeczanie zdecydują komu powierzą misję współpracy z radą miasta. Pamiętajmy, że to głos ludzi jest najważniejszy, a nie partyjne układanki.
Na koniec jeszcze raz chciałbym podziękować mieszkańcom za tak liczny udział w wyborach. Mój osobisty wynik odbieram jako duży sukces. Tym bardziej, że w każdym z okręgów zaufała mi największa liczba wyborców. Wynik pierwszej tury nie oznacza wygranej. Z pokorą podchodzę do finalnego rozstrzygnięcia. Wierzę w to, że mieszkańcy mojego miasta postąpią odpowiedzialnie w niedzielę 21 kwietnia i głosując - zechcą wziąć razem ze mną odpowiedzialność za przyszłość Międzyrzeca - naszego wspólnego domu.
CZYTAJ TEŻ:
Napisz komentarz
Komentarze