Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 04:49
Reklama
Reklama

Marzę o medalu na igrzyskach

Podczas ostatnich Mistrzostw Polski na sześciu zawodników AZS AWF Biała Podlaska, którzy w nich wystartowali pięcioro przywiozło medale. Bialczanka Weronika Zielińska jako jedyna przedstawicielka polskich ciężarów jedzie na Igrzyska Olimpijskie do Paryża. Lista sukcesów bialskich ciężarów staje się co raz dłuższa.
Marzę o medalu na igrzyskach
Jarosław Sacharuk (w środku) z ekipą AZS AWF na Mistrzostwach Polski w Ciechanowie.

Autor: AZS AWF Biała Podlaska podnoszenie cieżarów

Tak wysokiego poziomu w Białej Podlskiej na pewno by nie było, gdyby nie Jarosław Sacharuk. O receptę na sukces trenera bialskich ciężarowców zapytał Piotr Frankowski.

W zakończonych niedawno Mistrzostwach Polski w Ciechanowie AZS AWF Biała Podlaska zdobył grad medali. Jak Pan ocenia start swoich podopiecznych?

Każde zwycięstwo i każdy medal oceniamy jako sukces. Do pełni szczęścia zabrakło złotego medalu Michała Kościuka. Niewiele brakowało. Trzeba popracować mocniej i za rok ograć konkurencję. Pozostali wystartowali jak to się mówi celująco. Stąd efekt w postaci pięciu medali na sześciu startujących.

Pana podopieczna Weronika Zielińska jako jedyny  przedstawiciel Polskich ciężarów jedzie na Igrzyska Olimpijskie. To potwierdza siłę ciężarów w Białej Podlaskiej. Jak się mają przygotowania? Jaki wynik „Ziela” osiągnie?

Igrzyska to najważniejsze zawody dla wszystkich sportowców, we wszystkich dyscyplinach. Weronika się zakwalifikowało jako jedyna zawodniczka Polskich ciężarów. Liczymy na dobry start. Przygotowuje się w Białej. Ja oceniam, że może być wysoko. Mistrzostwa Świata pokazały, że może być dobrze. To ogromne wyróżnienie dla klubu, uczelni i miasta. Uważam to za wielki sukces i dobrze by było gdybyśmy poczuli wsparcie. Dla porównania jedyna zawodniczka z Wielkiej Brytanii startuje w ciężarach. Jest ona mieszkanką Londynu i miasto przez nią się promuje. Jej bilbordy są na przystankach wszędzie się podkreśla, że mieszkanka Londynu jedzie na Igrzyska Olimpijskie. Dobrze by było, gdyby ktoś i z występu Zieli robił promocję.

Wracając do Mistrzostw Świata. Weronika wtedy startowała w finale B. Nikt nie liczył na pierwszą dziesiątkę, a trener typował szóste miejsce i tak się stało.

Kwestia jest tego typu, że trenerzy podają ciężary przy zgłoszenia zawodników, a pierwsze podejścia muszą być maksymalnie o 20 kg mniejsze od wyniku z którym się zgłaszamy. Czasem dzieje się tak, że trenerzy podają wyniki zawyżone, lub maksymalne by tylko załapać się do finału A, czy też mają jakieś inne względy taktyczne. Potem często kończy się to tak, ze zawodnicy nie zaliczają podejść, albo zaliczają tylko pojedyncze. W sumie często się zdarza, że startujący w finałach B zdobywają nawet medale lub są wysoko w ostatecznej klasyfikacji.

Polskie ciężary przechodzą kryzys. Tego kryzysu w Białej nie widać. Dlaczego?

Ja wiem czy kryzys? Bardziej organizacyjny niż sportowy. W ciężarach to mocno widać, ale to problemy dotyczą tez innych dyscyplin. Mam na myśli działaczy. Chociaż nie wiem czy można ich nazwać „działaczami” skoro problem polega na tym, że nie działają na rzecz danej dyscypliny sportu, wręcz odwrotnie. U nas w AZS AWF Biała Podlaska faktycznie ciężary mają się bardzo dobrze. Z tych środków, które pozyskujemy plus to co zawodnicy mają od swoich prywatnych sponsorów (za wiele tego nie jest) my wyciągamy 100 procent z niezłym naddatkiem. Tych środków naprawdę nie jest dużo. Mamy pieniądze za punkty zdobyte przez zawodników w ramach współzawodnictwa dzieci i młodzieży z Lubelskiej Unii Sportu, minimalną dotację z Urzędu Miasta, za to  bardzo dużo daje Akademickie Centrum Szkolenia Sportowego. Z tego nie wszyscy mogą korzystać. Wymagania są duże by się w Centrum znaleźć i trzeba mieć duże osiągniecia, czasem wyższe niż zakwalifikowanie się do kadry narodowej. Te środki zabezpieczają nam przede wszystkim stronę szkoleniową, zgrupowania. Wyjazdy na zawody pokrywamy ze stypendiów LUS-u, miasta czy od sponsorów prywatnych. Największym naszym mecenatem jest oczywiście uczelnia. Korzystamy z obiektów, laboratorium do badań. Obecnie „Ziela” dzięki uczelni ma dostęp do najnowszych technologii fizjoterapii i odnowy biologicznej. Ogromnie ukłony w stronę rektora i dziekanów bialskiego AWF.

Jak temu zaradzić co można zmienić by było lepiej?

Potrzebne są zmiany systemu zarządzania i szkolenia. Kiedyś jeden z ministrów wprowadził takie kanony by związkami sportowymi zarządzali menagerowie. Menager działa po to by firma miała wynik sportowy i finansowy. Działacze wywodzą się z klubów i często ponad dobro całej dyscypliny stawiają dobro klubu, albo nie daj Boże realizują jakieś własne interesy. Dochodzi do tak zwanego „kolesiostwa”. To nie ma nic wspólnego z systemem szkolenia w sporcie, a już w sporcie wyczynowym na pewno.

Weronika jest okrętem flagowym AZS AWF. To najlepsza sztangistka w Polsce, jedyny reprezentant naszego kraju w ciężar na Igrzyskach Olimpijskich. Kogo jeszcze ze swojej grupy by Pan wyróżnił?

Wszyscy w naszym klubie pracują bardzo ciężko. Nie chciałbym kogoś to specjalnie wyróżniać. Nawet ci młodzi, poczatkujący, jak przychodzą to dają z siebie wszystko. Zwłaszcza jak widzą jak pracują ci co już wynik w sporcie osiągają. Sport jest w jakiś sposób wymierny, więc wiadomo, że Weronika odnosi niebagatelne sukcesy. Zaraz za nią idą następni: Wiktoria Gierczuk i Michał Kościuk. Oni w tym roku startują w Mistrzostwach Europy U-23 z szansami na medale i turnieju Nadziei Olimpijskich na Słowacji. Są i następni, którzy reprezentują wysoki poziom. Trenują i czekają na swój moment. Medal Mistrzostw Polski zdobyli Damian Niedźwiecki i Mirek Dobosz, jest jeszcze Patryk Burda i młoda Dominika Lewkowicz. Mamy zaplecze, mamy ludzi, którzy chcą trenować. Przed nami druga część sezonu, do której się przygotowujemy przez wakacje.

Wraz z Panem zawodnikami AZS AWF zajmuje się Paulina Szyszka. Jak wam się układa współpraca?

Paulina od wielu lat, po skończeniu studiów wspierała mnie w klubie. Współpraca układa nam się bardzo dobrze, co widać po wynikach. Przyjąłem taki system, że Paulina wdrożyła się w pracę, świetnie pracuje z „Zielą” zaopiekowała się nią. Kiedyś jak przestanę angażować się  tak mocno jak teraz, przejmie stery w bialskim AZS. Człowiek jest co raz starszy, oczywiście nie wyobrażam sobie całkowicie odejść od ciężarów, bo trenerzy na emeryturę odchodzą symbolicznie. Wilka będzie ciągnęło do lasu.

Kiedyś ktoś tego wilka do lasu pierwszy raz zaciągnął. Jak to było, że trafił Pan do ciężarów?

Świętej pamięci kolega Kazio Kępa. To był bardzo sprawny sportowiec. Głównie zajmował się sportami walki, ale imał się różnych dyscyplin. Kiedyś zaprosił mnie do ogródka. Zrobił mi test w przysiadach. Wtedy gdy ważyłem 50 kilogramów wstałem z około 90 kg . Zachęcił mnie bym przyszedł na siłownie do trenera Górniaka. Krępowałem się, ale wreszcie znalazłem się w grupie około 50 osób z Białej, które wykruszały się po woli między innymi Zbyszek Czarnecki, który zajął się rugby w Lublinie i dziś zostałem przy ciężarach tylko ja. A było to w 1976 roku. Trochę czasu upłynęło. Przez to, że zostałem robię to co lubię w pracy i po pracy. W pracy na uczelni, po pracy w klubie.

Czy jest jakieś marzenie, które chciałby Pan spełnić jeszcze w swojej pracy trenerskiej?

Marzenia sportowe spełniają się powoli. Start Weroniki na Igrzyskach już się spełnia. Marzę o medalu mojej podopiecznej na tej imprezie. Chcę, by moja praca przynosiła efekty takie jak medale, rekordy. Jest też ta druga sprawa czyli łączenie nauki ze sportem. Wszyscy zawodnicy są w kole naukowym, które prowadzimy na uczelni wraz z Pauliną. Rozwijają się nie tylko sportowo ale i naukowo. Ta dwutorowość jest teraz modna i moim zdaniem bardzo dobra. Weronika robi pracę doktorską, magisterkę skończył Bartek Kobel, który ma pracę w szkole i w sekcji. Obronił się na piątkę, napisał bardzo fajną pracę. Brał udział w konferencjach naukowych. To też wyróżnia naszych zawodników, że jeszcze będąc zawodnikami dbają o to co będą robić po zakończeniu kariery. Zdobywają wiedzę nie tylko po to by świadomie trenować, ale by ta wiedza przydała się im w dalszym życiu i mogli ją przekazać innym.

Co ma zrobić młody człowiek, który chce w Białej podnosić ciężary?

Oczywiście przyjść do nas na siłownię w budynku Akademika AWF. Zainteresowanie jest i jesteśmy otwarci, nie trzeba być studentem, by być zawodnikiem AZS. Coraz bardziej społeczeństwo staje się świadome, że ciężary to nic złego, wręcz odwrotnie. Kiedyś pokutowały takie „średniowieczne” przekonanie, że ciężary są nie zdrowe. Na szczęście to nie prawda. Trening siłowy prowadzony zgodnie z zasadami i metodyką powoduje, ze się rozwijamy, jesteśmy zdrowi i nic nam złego się nie dzieje. Przy okazji można zostać Mistrzem Polski, Europy, Świata czy wystartować na Igrzyskach Olimpijskich.  

Dziękuje za rozmowę


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: chyży rójTreść komentarza: niech najpierw szczepią psy i koty będąnce w niewoli w miescie,Dodatkowo właściciele nie sprzątają po swoich niewolnikach,Postawić strażnika miejskiego i niech wali mandaty,od tego jest.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: a to dlatego,bo trzeba używać i rozumu a im zabrakloData dodania komentarza: 21.11.2024, 10:48Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busaAutor komentarza: AndrzejTreść komentarza: Ja na temat specjalności.Byłem w wojsku 40 lat wstecz, na szkole młodszych specalistów i po niej zostałem dowódcą obsługi R-140 M.Myślałem że nie ma już tej specjalności,a to dlatego że taka radiostacja,tzn,anteny nadawcze wysyłają w eter tyle energii,że każdy może szybciutko zlokalizowac miejsce.Nawet wtedy,w latach 80 mówiono nam że każda rsdt.dużej mocy to ,,świeci jak zimny ogień odpalony z zupełnej ciemności'.Oczywiście były na radiostacji urządzenia do pracy zdalnej,chyba z odległości do 150m,ale nigdy tego nie ćwiczyliśmy.Więc jestem bardzo zdziwiony,że wojsko ciągle szkoli ludzi z alfabetu Morsa,jest to przestarzałe,przy dzisiejszej cyfryzacji.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:33Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: BartekTreść komentarza: Nie sposób nie dostrzec emocji, jakie towarzyszą Twojej wypowiedzi, ale wydaje mi się, że przedstawiasz rzeczywistość w sposób nazbyt uproszczony i jednowymiarowy. Oczywiście, dorosłość wymaga odpowiedzialności, a założenie rodziny jest jej istotnym elementem, ale przecież nie jest to jedyna definicja dojrzałości czy wartości człowieka. To, że ktoś nie ma jeszcze rodziny, nie oznacza, że jego opinie na temat patriotyzmu, obronności czy poświęcenia nie mają znaczenia. Twoja krytyka młodych ludzi, którzy mówią o wojnie czy bohaterstwie, opiera się na założeniu, że każdy, kto nie doświadczył wojny, idealizuje ją i traktuje jako romantyczną przygodę. To spore uogólnienie. Faktycznie, są osoby, które mogą nie rozumieć w pełni, czym jest wojna, ale równie dobrze można powiedzieć, że ktoś, kto nigdy nie służył w wojsku, może mieć bardzo realistyczne i świadome podejście do tych spraw. Nie jest to czarno-białe. Co więcej, podkreślasz, że polska tradycja heroizmu, którą wiążesz z upadkiem I i II Rzeczypospolitej, jest przyczyną problemów naszego kraju. Nie sposób jednak nie dostrzec, że właśnie ta tradycja dała nam bohaterów, którzy walczyli o niepodległość i wolność – nie tylko w zbrojnych konfliktach, ale też w codziennej pracy, działalności politycznej i społecznej. Zgadzam się, że wojna to koszmar – brud, smród, krew i cierpienie. Nikt, kto naprawdę rozumie jej naturę, nie traktuje jej jako romantycznej przygody. Ale czy oznacza to, że nie powinniśmy o niej rozmawiać, przygotowywać się do obrony kraju, czy doceniać poświęcenia tych, którzy byli gotowi walczyć za swoje ideały? Krytyka młodych, którzy szukają swojego miejsca w tradycji wojskowej czy patriotycznej, wydaje się nieco niesprawiedliwa. To nie znaczy, że są naiwni – być może po prostu szukają sensu, który jest głęboko zakorzeniony w naszej historii i kulturze. Ostatecznie, odwaga i odpowiedzialność nie mają jednej definicji. Można być odpowiedzialnym i odważnym w rodzinie, ale również w służbie publicznej, w wojsku, czy po prostu w codziennym życiu. Każdy etap życia ma swoje wyzwania i nie powinniśmy deprecjonować jednych wyborów na rzecz innych.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 09:01Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: "dlatego, że", nieuku, zapamiętaj. Nie ma żadnego "dlatego, bo".Data dodania komentarza: 21.11.2024, 08:45Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busa
Reklama
Reklama