Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 08:41
Reklama
Reklama Baner reklamowy - warsztat samochodowy - pogotowie

Katarzyna z Sobieskich (1634-1694), księżna Radziwiłłowa (cz. I)

7 stycznia 1634 r. w Złoczowie w rodzinie Jakuba Sobieskiego i jego drugiej żony Teofili z Daniłowiczów urodziło się ich czwarte dziecko – córka Katarzyna. Miała dwóch starszych braci: Marka (1628-1652) oraz Jana (1629-1696), przyszłego króla Polski.
Katarzyna z Sobieskich (1634-1694), księżna Radziwiłłowa (cz. I)

Teofila Sobieska wyniosła z domu rodzinnego bardzo surowe i bogobojne wychowanie. Nie inaczej wychowywała swoje córki, nie przywiązując większej wagi do ich wykształcenia. Tak więc zarówno Katarzyna, jak i jej młodsza siostra Anna nie odebrały innego wykształcenia, jak tylko domowe, ale obie, a zwłaszcza Katarzyna, wyniosły z domu rodzinnego nawyk czytania, a lektura z konieczności musiała im zastępować edukację. 

Pierwszy wybranek

Z chwilą wybuchu powstania Bohdana Chmielnickiego Teofila wraz z córkami schroniły się we Lwowie. Tu młodziutką Katarzyną zainteresował się książę Dymitr Jerzy Wiśniowiecki (1631-1682), starszy syn Janusza Wiśniowieckiego i Katarzyny Eugenii z Tyszkiewiczów. Młodzi zapałali do siebie pierwszą gorącą młodzieńczą miłością i wkrótce zostali kochankami, planując nawet wspólną przyszłość. 

Ślub obojga, do którego dążył zwłaszcza Wiśniowiecki, wydawał się być szczęśliwym zwieńczeniem ich młodzieńczej miłości, a mógł być wręcz przez obie rodziny pożądany, gdyż Katarzyna zaszła w ciążę. Zdecydowany sprzeciw matki Katarzyny zniweczył wszelkie plany młodych na wspólne życie. Kategorycznej postawie Teofili Sobieskiej (Katarzyny nikt nie pytał o zdanie) próbował sprzeciwić się książę Dymitr Jerzy, który planował nawet porwanie panny i ślub z Katarzyną wbrew woli jej matki. Rodzina i przyjaciele odradzili jednak Wiśniowieckiemu ten desperacki postępek. 

Tymczasem sytuacja wynikająca z już zaawansowanej panieńskiej ciąży Katarzyna "pachniała" skandalem obyczajowym. Aby go uniknąć, Teofila Sobieska zmuszona była szybko wydać córkę za mąż, ale już za wybranego przez siebie kandydata. Jej wybór padł na świeżo owdowiałego, dwukrotnie od Katarzyny starszego, Władysława Dominika Zasławskiego-Ostrogskiego. Jedyną "zaletą" księcia Władysława Dominika była jego ogromna fortuna, którą odziedziczył po swoich rodzicach. Już wśród współczesnych miał opinię pozbawionego zalet i talentów utracjusza. Zgoda księcia Władysława Dominika na ślub z ciężarną Katarzyną była korzystna nie tylko ze względów majątkowych, ale przede wszystkim przyczyniła się do "zatarcia" skandalu obyczajowego.

Ślub Katarzyny z Władysławem Dominikiem odbył się w ostatniej dekadzie lutego 1650 r. we Lwowie. W około dwa tygodnie po ślubie, bo 6 marca tego roku, Katarzyna urodziła zdrowego syna, któremu nadano imiona – Aleksander Janusz. Ówczesne prawo, ale też i obyczaj, stanowiło, że dziecko urodzone w małżeństwie, jeśli nawet jego biologicznym ojcem nie był mąż, stawało się prawnie dzieckiem tego małżeństwa i otrzymywało nazwisko męża matki. 

O małżeństwie Katarzyny z księciem Zasławskim-Ostrogskim niewiele wiemy. Trwało ono stosunkowo krótko, gdyż książę zmarł 5 maja 1656 r., przeżywszy zaledwie 38 lat. Wiemy natomiast, iż w małżeństwie z Zasławskim-Ostrogskim księżna Katarzyna urodziła w Starym Siole w 1654 r. córkę Teofilę Ludwikę.

Wychodząc za mąż z nakazu matki, Katarzyna nawet nie marzyła, że jeszcze kiedykolwiek będzie jeszcze miała bliski kontakt z Dymitrem Jerzym Wiśniowieckim, swoją pierwszą i niespełnioną miłością. Los jednak okazał się przewrotny, gdyż po kilkunastu latach, Wiśniowiecki po śmierci swej pierwszej żony Marianny Angeli z Zamoyskich, został jej zięciem, żeniąc się z Teofilą Ludwiką. Ślub Teofili Ludwiki i Dymitra Jerzego odbył 10 maja 1671 r. w Ujazdowie, a udzielał go biskup poznański Stefan Wierzbowski.

Została z majątkiem

Katarzyna z Sobieskich, wychodząc za mąż za Władysława Dominika, nie wniosła mężowi żadnego posagu. Przez męża została jednak hojnie uposażona. Po owdowieniu 4 kwietnia 1656 r. przyszło jej więc zarządzać nie tylko majątkami, które stanowiły jej dożywocie, ale całą ogromną schedą w imieniu swego nieletniego syna Aleksandra Janusza, który zgodnie z wolą przybranego ojca miał ją dziedziczyć w całości, gdy dojdzie odpowiedniego wieku. Było to zadanie ponad siły i możliwości księżnej i dlatego chętnie i z pełnym zaufaniem skorzystała z opieki i pomocy swego starszego brata, Jana Sobieskiego.

Księżna Katarzyna zdawała sobie sprawę, że brat obligowany szeregiem obowiązków nie zawsze będzie mógł przyjść jej z pomocą w potrzebach majątkowo-gospodarczych, zwłaszcza iż dla całego kraju zalewanego "potopem" szwedzkim nastały wyjątkowo trudne czasy. Przed działaniami wojennymi księżna Katarzyna schroniła się w Bardiowie na Słowacji. Tu poznała Michała Kazimierza Radziwiłła, który "zwabiony" stojącą za nią olbrzymią fortuną, rozpoczął zabiegi o jej rękę. Zabiegi te zostały uwieńczone sukcesem i już 13 czerwca 1658 r. w Dubnie strony podpisały intercyzę. 

Ślub z Radziwiłłem

Ślub Katarzyny z Michałem Kazimierzem odbył się 7 lipca 1658 r. w Starym Siole, zaś wesele 14 tego miesiąca we Lwowie. Ponowne zamążpójście sprawiło, iż księżna Katarzyna znalazła się w znacznie lepszej sytuacji przy negocjacjach w sprawach majątkowych ze swoim rodzeństwem. Znacznej komplikacji uległa kwestia ordynacji ostrogskiej, szczególnie po nagłej i niespodziewanej śmierci ostatniego ordynata, ukochanego syna księżnej Katarzyny, Aleksandra Janusza, który zmarł 31 maja 1673 r. 

Kluczowym zamkiem ordynacji Ostrogskiej było Dubno. W Dubnie zmarły ordynat utrzymywał stały garnizon wojskowy i tu deponował swoje najcenniejsze mobilia. Zarówno Radziwiłłowie, jak i Wiśniowiecki podjęli zabiegi o opanowanie zamku – twierdzy w Dubnie, ale spotkali się ze zdecydowanym oporem ze strony Adama Radlińskiego, komendanta garnizonu, ustanowionego przez ostatniego ordynata, Aleksandra Janusza. Radliński po śmierci ordynata poczuł się "panem na włościach" i nie zamierzał ustąpić z Dubna. Księżna Katarzyna i jej zięć, Dymitr Jerzy, nie tylko nie zamierzali połączyć sił, ale każde z nich działało na własną rękę. 

Zdecydowanie przeciwko zięciowi wystąpiła księżna Katarzyna, co tylko zaogniło spór. W tej sytuacji potrzebna okazała się być mediacja Jana Sobieskiego. Bieg wydarzeń w kraju sprawił, że spór o ordynację ostrogską musiał zostać czasowo zawieszony, gdyż 10 listopada 1673 roku zmarł we Lwowie król Michał Korybut Wiśniowiecki. W okresie bezkrólewia, tj. do 21 maja 1674 r. Jan Sobieski zbyt był zajęty sprawami elekcji, aby myśleć o sporze siostry z jej zięciem. 

Całą historię przeczytacie w numerze 3/2018 Słowa Podlasia

Jerzy Flisiński


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: chyży rójTreść komentarza: niech najpierw szczepią psy i koty będąnce w niewoli w miescie,Dodatkowo właściciele nie sprzątają po swoich niewolnikach,Postawić strażnika miejskiego i niech wali mandaty,od tego jest.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: a to dlatego,bo trzeba używać i rozumu a im zabrakloData dodania komentarza: 21.11.2024, 10:48Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busaAutor komentarza: AndrzejTreść komentarza: Ja na temat specjalności.Byłem w wojsku 40 lat wstecz, na szkole młodszych specalistów i po niej zostałem dowódcą obsługi R-140 M.Myślałem że nie ma już tej specjalności,a to dlatego że taka radiostacja,tzn,anteny nadawcze wysyłają w eter tyle energii,że każdy może szybciutko zlokalizowac miejsce.Nawet wtedy,w latach 80 mówiono nam że każda rsdt.dużej mocy to ,,świeci jak zimny ogień odpalony z zupełnej ciemności'.Oczywiście były na radiostacji urządzenia do pracy zdalnej,chyba z odległości do 150m,ale nigdy tego nie ćwiczyliśmy.Więc jestem bardzo zdziwiony,że wojsko ciągle szkoli ludzi z alfabetu Morsa,jest to przestarzałe,przy dzisiejszej cyfryzacji.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:33Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: BartekTreść komentarza: Nie sposób nie dostrzec emocji, jakie towarzyszą Twojej wypowiedzi, ale wydaje mi się, że przedstawiasz rzeczywistość w sposób nazbyt uproszczony i jednowymiarowy. Oczywiście, dorosłość wymaga odpowiedzialności, a założenie rodziny jest jej istotnym elementem, ale przecież nie jest to jedyna definicja dojrzałości czy wartości człowieka. To, że ktoś nie ma jeszcze rodziny, nie oznacza, że jego opinie na temat patriotyzmu, obronności czy poświęcenia nie mają znaczenia. Twoja krytyka młodych ludzi, którzy mówią o wojnie czy bohaterstwie, opiera się na założeniu, że każdy, kto nie doświadczył wojny, idealizuje ją i traktuje jako romantyczną przygodę. To spore uogólnienie. Faktycznie, są osoby, które mogą nie rozumieć w pełni, czym jest wojna, ale równie dobrze można powiedzieć, że ktoś, kto nigdy nie służył w wojsku, może mieć bardzo realistyczne i świadome podejście do tych spraw. Nie jest to czarno-białe. Co więcej, podkreślasz, że polska tradycja heroizmu, którą wiążesz z upadkiem I i II Rzeczypospolitej, jest przyczyną problemów naszego kraju. Nie sposób jednak nie dostrzec, że właśnie ta tradycja dała nam bohaterów, którzy walczyli o niepodległość i wolność – nie tylko w zbrojnych konfliktach, ale też w codziennej pracy, działalności politycznej i społecznej. Zgadzam się, że wojna to koszmar – brud, smród, krew i cierpienie. Nikt, kto naprawdę rozumie jej naturę, nie traktuje jej jako romantycznej przygody. Ale czy oznacza to, że nie powinniśmy o niej rozmawiać, przygotowywać się do obrony kraju, czy doceniać poświęcenia tych, którzy byli gotowi walczyć za swoje ideały? Krytyka młodych, którzy szukają swojego miejsca w tradycji wojskowej czy patriotycznej, wydaje się nieco niesprawiedliwa. To nie znaczy, że są naiwni – być może po prostu szukają sensu, który jest głęboko zakorzeniony w naszej historii i kulturze. Ostatecznie, odwaga i odpowiedzialność nie mają jednej definicji. Można być odpowiedzialnym i odważnym w rodzinie, ale również w służbie publicznej, w wojsku, czy po prostu w codziennym życiu. Każdy etap życia ma swoje wyzwania i nie powinniśmy deprecjonować jednych wyborów na rzecz innych.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 09:01Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: "dlatego, że", nieuku, zapamiętaj. Nie ma żadnego "dlatego, bo".Data dodania komentarza: 21.11.2024, 08:45Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busa
Reklama
Reklama