Wczoraj , 1 sierpnia w godzinach popołudniowych dyżurny parczewskiej komendy otrzymał zgłoszenie, z którego wynikało, że anonimowy zgłaszający pilnie potrzebuje pomocy. Do telefonu wykrzykiwał słowa …”pali się, ratunku, pomocy”, a następnie się rozłączał.
– W celu weryfikacji usłyszanych słów na interwencję w gminie Sosnowica skierowano patrol dzielnicowych. Podczas przyjazdu w ustalony przez dyżurnego adres okazało się, że zgłoszenie znacznie mija się ze stanem faktycznym. Nikt nie potrzebuje pomocy, a tym bardziej nie ma żadnego zagrożenia pożarowego – wyjaśnia oficer prasowy parczewskiej policji, sierżant sztabowy Ewelina Semeniuk.
Sprawcą całego zamieszania okazał się ustalony przez mundurowych 61-latek. – W rozmowie przyznał, że miał być to.... żart skierowany do kolegi, który przebywa w Norwegii. Nie potrafił również wyjaśnić, w jaki sposób połączył się z numerem alarmowym. Nie był też w stanie podać przyczyn swojego zachowania. Przyznał, że próbował samodzielnie odwołać fałszywy alarm, jednak służby zostały już powiadomione, a na posesji zobaczył patrol policji. Mężczyzna odmówił również poddania się badaniu stanu trzeźwości – zaznacza sierżant sztabowy Ewelina Semeniuk.
Za wywołanie niepotrzebnej czynności zgodnie z artykułem 66 Kodeksu Wykroczeń grozi kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny. Teraz mężczyzna za swoje zachowanie odpowie przed sądem. Oprócz konsekwencji prawnych sprawca takiego zdarzenia musi liczyć się z często wysokimi kosztami prowadzenia akcji.
Napisz komentarz
Komentarze