Niestety w podnoszeniu ciężarów ma się tylko trzy próby w rwaniu i trzy w podrzucie. Niezaliczenie żadnej z nich w pierwszym boju kończy występ na Igrzyskach. Weronika pierwsze podejście ustawiła na poziomie 106 kg czyli o kilogram więcej niż na niedawnych Mistrzostwach Polski. Pierwsze podejście było nie udane. W drugim sztanga spadła jej z tyłu czyli siła użyta przez nią była większa niż do planowego ciężaru. Stąd decyzja by ostatnie podejście przenieść na 107 kg. Przypomniała się historia z krajowego czempionatu w Ciechanowie. Tam było podobnie, dwa niezaliczone podejście przeniesienie na wyższy ciężar. Niestety to co udało się w Ciechanowie nie udało się w Paryżu i Weronika zakończyła start na trzech spalonych próbach w rwaniu. Losy naszej zawodniczki podzieliła Kubanka Medina Roca Ayamey, która wyrwała 100 kg i dwukrotnie spaliła podrzut 120 kg ostatecznie rezygnując z ostatniego podejścia. Wygrała Norweżka Koanda Solfrid 275 kg (121+154). Koanda atakowała rekord świata w podrzucie 162 kg ale nieskutecznie. Druga była Egipcjanka Ahmed Sara 268 kg (117+151). Miejsce trzecie wywalczyła reprezentantka Ekwadoru Dajomes Barrera 267 kg (122+145). Nie przegrywa tylko ten kto nie walczy. Za cztery lata kolejne Igrzyska, a już w grudniu Mistrzostwa Świata w Bahrajnie.
Jarosław Sacharuk, trener AZS AWF Biała Podlaska
- Samo zakwalifikowanie się do Igrzysk Olimpijskich to ogromny sukces. Nie udało się zaliczyć rwania, niestety. Byłem w kontakcie z Pauliną cały czas i wydawało się, że to 106 kg jest dobrym wyborem. Podejście na rozgrzewce na 103 kg było jak najbardziej dobre. Być może to kwestia przeciążeń. Weronika miała problemy z nadgarstkiem na kilka dni przed startem miała robiony zabieg rehabilitacyjny. Chciałem tu podziękować Panu fizjoterapeucie, który pracował z zapaśnikami i pomógł Weronice. Liczyłem na ósme miejsce, niestety nie udało się. Cześć marzenia się spełniła. Weronika pojechała na Igrzyska. Druga część została do spełnienia, więc wyciągamy wnioski z tego startu i zabieramy się za pracę. Już niebawem kolejne zawody.
Paulina Szyszka, trener AZS AWF Biała Podlaska
- Niestety zawiodłyśmy. Chciałyśmy wypaść lepiej, ale nie zawsze jest tak jak byśmy chcieli. Rozgrzewka przebiegała bardzo dobrze. Bez większych kłopotów. Dolegliwości bólowe które pojawiły się w ostatnich dniach też mocno nie dawały się we znaki. Nie zakładam, że ta historia się tak potoczy. Nie wiem czy rozpoczęcie od niższego ciężaru nie zakończyło by się podobnie. Weronika w pierwszym podejściu popełniła jeden duży błąd, ale reszta była ok. W drugim podejście pojawiły się jeszcze inne błędy. Te mniejsze ciężary też mogły sprawić na pomoście takie problemy. Chcieliśmy pokazać to co wypracowaliśmy. Niestety tak jak Weronika powiedziała, że problem pojawił się w głowie. Presja i wydarzenia, które miały miejsce na przestrzeni ostatniego roku. Weronika musiała nie tylko mierzyć się ze sztangą, ale i innymi przeszkodami. Na pewno teraz dominuje smutek i żal. Mam nadzieję, że to minie. Mam nadzieje, że nasi wierni kibice, którzy z nami są w fajnych chwilach będą i teraz gdy jest gorzej. Ci co rzucali nam kłody pod nogi może teraz czują satysfakcję, ale my nie powiedziałyśmy ostatniego słowa.
Weronika Zielińska, reprezentantka Polski na Igrzyskach w Paryżu (wypowiedź dla TVP)
Jestem dumna z tego, że jestem w tym miejscu gdzie jestem, że jestem Olimpijką. Wymarzyłam to sobie cztery lata temu. Dziś startowałam w butach, które kupiłam kilka lat temu właśnie na ten start. Niestety nie wyszło tak jak miało wyjść. Jestem dumna, że wraz z trenerką przeszłyśmy taką drogę jaką przeszłyśmy. Kto śledzi polskie ciężary, wie jaka ta droga była. Musiałyśmy nie tylko walczyć na pomoście, ale i rozpychać się łokciami po swoje. Coś komu udowadniać. Marzenie udało się spełnić niestety nie do końca. Chciałam bardzo zaliczyć udany start. Nie będę zwalać winny na pojedyncze czynniki wydaje mi się, ze tak całościowo nie wytrzymałam presji, trzeba to jasno powiedzieć. Same kwalifikacje do Igrzysk były bardzo trudne. Przyjechała to tylko światowa elita. Po dwanaście zawodniczek w pięciu kategoriach. Kwalifikacje rozpoczęły się dwa lata temu, ja dołączyłam trochę później, na Mistrzostwach Europy w Armenii rok temu. Wystartowałam miesiąc po wyjęciu śrub z nogi po operacji. Walka na pomoście była ciężka. Co kilak miesięcy trzeba było udowadniać na pomoście, że ma się wynik w czubie listy kwalifikacyjnej. W ostatnich miesiącach miałam wsparcie ze strony związku. Było wszystko co mi było potrzebne, na ten okres nie mogę narzekać. Szkoda, że nie miałam tego wcześniej. Marzyłam też o świętym spokoju, mniejszej presji. Broniłam honoru polskich ciężarów na Igrzyskach, a jeszcze rok temu nie brano mnie pod uwagę w kadrze Polski na Mistrzostwa Świata. Nie była to łatwa droga by się tu dostać. Brakowało jednak spokoju. Słowa trenera kadry, że dobrze iż rzucał nam kłody pod nogi bo to nas lepiej motywowało, nie powinny mieć miejsca. Może faktycznie fakt udowadniania komuś, że jest się więcej wartym niż on oceniał mobilizował, ale w długim dystansie to było męczące. Zwłaszcza, że miał w przeszłości sytuacje gdy poznałam co to jest depresja. Nie były motywujące te słowa. Chciałem też przestrzec trenerów, działaczy czy kibiców by uważali na to co mówią o sportowcach. Każdy sportowiec poświęca całe swoje życie by móc wystartować na Igrzyskach. Nie każdy jest na tyle mocny, żeby to przetrwać.
Napisz komentarz
Komentarze