Agata ma 35 lat. Do 2018 roku prowadziła zupełnie normalne, spokojne życie, w którym było miejsce na miłość, rodzinę i zwykłą codzienność. Wszystko wywróciło się do góry nogami, gdy dowiedziała się, że jest chora.
- Od 6 lat walczę o życie. Mam dzieci, wspaniałą rodzinę, dla których muszę i chcę walczyć dalej! Niedawno dowiedziałam się o wznowie – mam glejaka IV stopnia. To szczególnie okrutny i agresywny guz mózgu. Już dwa razy udało mi się go pokonać. Dziś niestety skończyły mi się możliwości systemowego leczenia - wyjaśnia Agata Kaduszkiewicz.
Dodaje, że dalszej pomocy musi szukać na własną rękę. O chorobie dowiedziała się w 2018 roku. Męczyły ją częste bóle głowy, była wiecznie zmęczona, nie miała na nic siły.
- Gdy schudłam 20 kg w krótkim czasie, nie mogłam zrozumieć, co się ze mną dzieje. Aż pewnego dnia straciłam przytomność. Za namową najbliższych zaczęłam szukać przyczyny tych wszystkich niepokojących objawów - wspomina Agata Kaduszkiewicz.
Wskazuje, że na początku lekarze podejrzewali padaczkę. Profilaktycznie dostała od neurologa skierowanie na rezonans. - Wedy prawda wyszła na jaw – miałam ponad 4-centymetrowego guza mózgu. To on był za wszystko odpowiedzialny. Był w II/III stopniu złośliwości. Przeszłam operację, guza usunięto i przez kolejne lata wszystko było w porządku. Starałam się wrócić do zdrowia. Doceniałam każdy dzień spędzony z rodziną. Niestety, w 2022 roku okazało się, że mam nawrót - wyjaśnia międzyrzeczanka.
Ponownie przeszła operację, potem 6 cykli radioterapii i trwającą zaledwie miesiąc chemioterapię. Po tym czasie chemia została przerwana z powodu wysokiej toksyczności. - Nie mogłam jej dłużej przyjmować. Czułam się bardzo źle. Miałam wielokrotnie przetaczaną krew. Chemia uszkodziła mój szpik kostny, organizm nie produkował białych krwinek. Minęły zaledwie 2 lata i nowotwór powrócił. Niestety już w IV stopniu złośliwości. W dodatku wznowa jest wielomiejscowa – pojawiły się 3 guzy. Dwa z nich wycięto podczas operacji w lipcu, w trakcie której dostałam silnego krwotoku. Lekarze musieli pilnie zakończyć operację, dlatego nie udało się wyciąć trzeciej zmiany - mówi mieszkanka Międzyrzeca Podlaskiego.
Przyznaje, że obecnie nie ma już wielu możliwości leczenia systemowego w Polsce. - Chemii nie mogę przyjąć, radioterapia jest zbyt ryzykowna, bo mogłaby doprowadzić do martwicy mózgu. Szukam pomocy za granicą. Nadzieją jest dla mnie protonoterapia - tłumaczy.
Wskazuje, że niestety, terapie zagraniczne wiążą się z wysokimi kosztami. Każdy dzień zwłoki działa na jej niekorzyść, dlatego musi działać od razu. - Aktualnie jestem bez żadnego leczenia.
Każdy dzień zwłoki gra na moją niekorzyść - zaznacza. - O wszystkim będę informować was na bieżąco, ale dziś proszę – nie odbierajcie mi nadziei na życie, którą nowotwór tak brutalnie próbuje mi zabrać. Chcę wygrać dla moich synów, ukochanej rodziny, dla siebie - apeluje Agata do ludzi dobrej woli, którzy mogą wesprzeć jej dalsze leczenie.
Jeśli chesz wesprzeć Agatę Kaduszkiewicz, wejdź na stronę zbiórki i wpłać cegiełkę.
Napisz komentarz
Komentarze