MTS Międzyrzec Podlaski – SWK Kartpol Kobyłka 3:2 (22:25, 41:39, 23:25, 27:25, 15:13)
MTS: Orlicz, Rajchelt, Janczyk, Skałbania, Gołębiowski, Kępka, Bielecki (L) oraz Sobieszczak, Nowacki, Strycharz
Kartpol: Gromelski, Skrzydło, Bujniak, Tataruch, Rydzeuski, Kursa, Wójcik (L) oraz Wujkowski (L), Januszko, Kowalczyk, Stachowski, Wiśniewski,
Kto w sobotę nie zawitał do hali Zespołu Placówek Oświatowych nr 3 w Międzyrzecu Podlaskim, ma czego żałować. Działo się wiele, emocje sięgały zenitu, a wszystko zakończyło się happy endem, czyli wygraną MTS. Początek pierwszego seta należał do gospodarzy, prowadzili oni 5:3, 8:4, 12:7. Niestety goście w jednym ustawieniu zdołali odrobić całą stratę i doprowadzić do remisu 12:12. Po chwili poszli krok dalej i odskoczyli na 18:15, by ostatecznie wygrać 25:22. Trener Paweł Bieliński w końcówce seta próbował roszad w składzie. Na parkiecie pojawili się Patryk Sobieszczak, Tomasz Nowacki i Kacper Strycharz, ale nie zatrzymało to rozpędzonych siatkarzy z Kobyłki.
Druga partia zaczęła się od prowadzenia 3:0 dla MTS, jednak goście dogonili rywali przy stanie 7:7. Potem grano w zasadzie punkt za punkt do stanu 14:14. Od tego momentu gospodarze wrzucili piąty bieg i szybko objęli prowadzenie 18:14. Gdy prowadzili 24:21, wszyscy w hali byli już gotowi na zmianę wyniku na tablicy w setach na 1:1. Jednak siatkarze z Kobyłki wspięli się na wyżyny swoich umiejętności i doprowadzili do remisu 24:24. Grano na przewagi, a obie ekipy miały okazję na wygranie seta. Udało się to gospodarzom, a potrzebowali do wygranej 41 punktów. To chyba rekord punktowy na hali przy ul. Leśnej. To zasadniczo niespotykany wynik na parkietach siatkówki.
Trzeci set dobrze zaczęli gospodarze 6:3, po chwili to goście już prowadzili 12:9. Międzyrzeczanie dogonili rywali i do stanu 19:19 grano punkt za punkt. Końcówka seta należała do gości, którzy prowadzili 24:21. Wszyscy wiemy, że historia lubi się powtarzać i kibice na hali wierzyli, że ich ulubieńcy, podobnie jak rywale set wcześniej, odrobią tę stratę. MTS zdobył dwa punkty z rzędu, doprowadzając do wyniku 23:24. Kartpol jednak wywalczył upragniony punkt i objął prowadzenie w setach 2:1.
Gospodarze zdawali sobie sprawę, że przegranie czwartego seta zakończy mecz i nie dadzą im nawet jednego punktu. To chyba ich trochę sparaliżowało, bo zaczęli od wyniku 1:3. Jednak szybko się otrząsnęli i po chwili prowadzili już 8:3. Potem wynik się wyrównał i grano punkt za punkt. W końcówkę seta z lepszym wynikiem wkroczyli goście. Mieli dwa meczbole przy stanie 24:22. Jednak w tym secie ostatecznie lepsi okazali się siatkarze MTS, wygrywając ponownie na przewagi 27:25.
O losach meczu decydowało piąte starcie. Był on bardzo wyrównany. Wynik oscylował głównie w okół remisu. MTS trzy razy odskoczył na dwa punkty – 8:6, 9:7 i w najważniejszym momencie, decydującym o wygranej, 15:13. Prawie trzygodzinne starcie było emocjonującym widowiskiem. MVP meczu wybrany został Jarosław Orlicz.
Paweł Bieliński, trener MTS Miedzyrzec Podlaski
– Spotkały się dwie równe sobie drużyny. To było bardzo fajne widowisko dla kibiców. Rywale to bardzo poukładany zespół. Mają dobrego trenera, który ich ułoży i grają poważną siatkówkę. My pokazaliśmy charakter. Brawa dla Jarka Orlicza i Piotrka Skałbanii. Oczywiście wygrywa i przegrywa cały zespół, więc brawa należą się wszystkim, ale ta dwójka akurat w tym spotkaniu dała najwięcej. Pozostali bez wyjątku wnieśli swoją cegiełkę w ostateczny sukces. Obyśmy zawsze grali takie mecze. Nie przypominam sobie, by zespół przeze mnie prowadzony wygrywał seta do 39, to chyba rekord. Za tydzień jedziemy do jaskini lwa, by walczyć. Rywal jest bardzo mocny, ale nie poddamy się bez walki i postaramy się o niespodziankę.
Napisz komentarz
Komentarze