1 minuta i 16 sekunda nagrania. Wtedy już widać, jak ciemne audi się przechyla i wpada pod lód. Nie trzeba było długo czekać na finał driftu na zamarzniętym jeziorze Śniardwy. Nagranie zostało opublikowane w sieci i widać na nim, jak chwilę wcześniej kierowca audi jeździ szybko po tafli i wpada w poślizg.
Internauci, komentując nagranie, narzekają, że na filmie nie widać wszystkiego – tego, jak auto zapada się do wody. Wiadomo jednak, że dwóch mężczyzn samodzielnie opuściło samochód. Nie poprosili o pomoc i nikt nie zgłosił zdarzenia. Wobec tego nie wiadomo, jak auto zostało wyciągnięte.
11 centymetrów
– Właściciel samochodu nie poprosił nas o pomoc. Gdyby to zrobił, za akcję wyciągania tego auta musiałby zapłacić kilka tysięcy złotych – powiedział kierownik Stacji Mazurskiej Służby Ratowniczej w Okartowie Stefan Świderski.
I zaznaczył, że jeśli nawet byłaby prośba o pomoc, to ratownicy mocno by się musieli nad tym zastanowić.
Audi wpadło do wody w odległości około 900 metrów od brzegu. W tym miejscu znajdowała się tzw. oparzelina – miejsce, gdzie lód jest cieńszy. Miał tam tylko 11 cm grubości, pod nim było 2,5 metra wody.
Dacia pod lodem
O ile w tym przypadku strażacy nie było potrzebni, to wyjechali na akcję w pobliżu Gniezna. Do zamarzniętego jeziora Lednica wpadła dacia. Lód się załamał, a auto zatopiło się w wodzie. 46-latek siedzący za kierownicą był pijany.
Z kolei w Lublinie. Grupa dorosłych wraz z dziećmi postanowiła w weekend wybrać się nad miejscowy zalew. Weszli na taflę i rozpalili na niej ognisko.
W tej sprawie też nie było policyjnej interwencji i nikt nie został ukarany.
CZYTAJ TEŻ:
Napisz komentarz
Komentarze