- Przede wszystkim Jan Grudziński po wielu latach wrócił do domu. Myślę, że to bardzo ważne, że zarówno instytucje państwowe, jak i zwykli ludzie pamiętają o naszych lokalnych bohaterach. Myślę, że nie bez znaczenia jest to, że w takich trudnych czasach, kiedy toczy się wojna za granicą, kiedy jako społeczeństwo jesteśmy, nie ma co ukrywać, bardzo podzieleni – potrzebujemy tutaj, nawet lokalnie, wzorców, do których możemy dążyć, z których możemy czerpać dobre rzeczy i do których możemy się odnosić - mówi burmistrz Paweł Łysańczuk.
Miłość do ojczyzny
Wolność, niepodległość, miłość do ojczyzny, patriotyzm w wykonaniu Jana Grudzińskiego nie były tylko sloganami, ale realnym działaniem. - Myślę, że przykład takiej postawy może osobiście zmienić coś w wielu osobach. Na przykład jego wnuk mówi, że o dziadku prawie nic nie wiedział, ponieważ rodzina nie mogła oficjalnie znać szczegółów jego działalności. Po wojnie praktycznie zniknął. Cały czas działał jako żołnierz i został pochowany jako swego rodzaju „bezimienny” - wskazuje Paweł Łysańczuk.
Syn mówi, że nie widział go od czasu, gdy „poszedł do lasu”. Pochowany jako wyklęty, dziś – przywrócony, chowany z honorami. Pokazuje to, że chyba warto… - Podobno, nawet kiedy był świadomy, że umrze, wierzył w to, że ojczyzna odzyska niepodległość, że będzie wolna - zauważył burmistrz.
Jeśli chcemy ocenić motywacje i działania tych ludzi z dzisiejszej perspektywy, mogą się one wydawać kontrowersyjne. - Trzeba pamiętać, że wtedy panowały zupełnie inne warunki geopolityczne, finansowe, inne były relacje międzynarodowe. Błędem jest ocenianie ich działań wyłącznie przez pryzmat dzisiejszych realiów - zaznacza Paweł Łysańczuk.
Wskazuje, że oczywiście każdy ma prawo do własnej oceny, ale trzeba pamiętać, że ci ludzie funkcjonowali w zupełnie innym środowisku i walczyli o wolną Polskę wszelkimi możliwymi metodami. - Ich działania bywały różnie oceniane przez historyków, ale my nie jesteśmy od oceniania. My jesteśmy od pamiętania i od docenienia tego, że dzięki nim żyjemy dziś w wolnym kraju. Ta pamięć to może wszystko, co dziś możemy uczynić, by taka historia, która niestety wciąż wraca, nigdy więcej się nie powtórzyła – mówi Paweł Łysańczuk.
Potajemnie pochowani
Dr Jacek Romanek z Instytutu Pamięci Narodowej, wyjaśnia, że okoliczności odnalezienia szczątków Jana Grudzińskiego były podobne jak w przypadku wielu innych żołnierzy powojennego podziemia antykomunistycznego.
- Były to osoby, które po aresztowaniu lub pojmaniu podczas walki, trafiały najczęściej na Zamek Lubelski, do więzienia, gdzie nie tylko odbywały wyroki, ale często polscy żołnierze byli tam mordowani. Następnie byli potajemnie grzebani w różnych miejscach - mówi dr Jacek Romanek.
Wyjaśnia, że najczęstszym miejscem pochówku żołnierzy zamordowanych w Lublinie był cmentarz przy ul. Unickiej. - Jan Grudziński również tam został pochowany po tym, jak w 1948 roku wykonano na nim wyrok śmierci. Został odnaleziony w 2018 roku przez Instytut Pamięci Narodowej, oddział w Lublinie, dzięki kilkuletnim pracom. Złożyła się na to praca wielu biur, miało miejsce poszukiwanie informacji, materiałów, lokalizacji, potem sprawdzanie miejsca, ekshumacja, identyfikacja szczątków - wylicza dr Romanek. Zauważa, że była to praca długofalowa, a czasami również wymagająca szczęścia – bo osoby były chowane tak, by utrudnić ich późniejsze odnalezienie. - Wieloletnie funkcjonowanie cmentarza na Unickiej sprawiło, że te miejsca też się zmieniały. Praca wymaga więc ogromnej cierpliwości – żeby odnaleźć szczątki, potem rodzinę, pobrać materiał genetyczny, porównać go. Kiedy mamy już pewność, że są to szczątki konkretnej osoby, możemy przystąpić do organizacji uroczystości pogrzebowych. Ostatnim etapem jest uroczysty pogrzeb państwowy, który zamyka pewną historię człowieka, który kiedyś walczył za kraj i zginął - tłumaczy dr Jacek Romanek.
Jak mówi przedstawiciel lubelskiego IPN, warto pamiętać, że osoby, które angażowały się w działalność konspiracyjną, miały pełną świadomość, że droga, którą obrali, może skończyć się śmiercią. - Jednak Żołnierze Niezłomni byli tymi, którzy nieśli promień nadziei, że wolność kiedyś przyjdzie. Oni jej nie doczekali, ale dla nas największą nauką jest to, że warto wierzyć w niepodległość, w wolność, że warto dla niej pracować, uczyć się i szanować tych, którzy kiedyś za nią walczyli i ginęli - zaznacza dr Jacek Romanek.
CZYTAJ TEŻ:
Napisz komentarz
Komentarze