W Urzędzie Gminy Sarnaki toczy się postępowanie o wydanie zgody środowiskowej na budowę kurników w Chlebczynie. O szczegółach inwestycji opowiedział mieszkańcom na zebraniu Krzysztof Malinowski z tej wsi, który zamierza zrealizować to przedsięwzięcie na działce o powierzchni 5 hektarów.
Inwestor przedłożył w urzędzie kartę informacyjną, w której wszystko zostało opisane, ale wcześniej nie rozmawiał z lokalną społecznością i nie miał możliwości poznać jej opinii. A ta, jak się okazało na spotkaniu w świetlicy 25 października, jest zdecydowanie negatywna, jeżeli chodzi o lokalizację zaproponowaną we wniosku. Niektórzy z uczestników podkreślali, że jeżeli kurniki zostaną odsunięte tak, żeby uciążliwe zapachy nie docierały do mieszkających najbliżej, to nie będą mieć nic przeciwko temu.
W tej chwili jednak postępowanie zostało zawieszone, bo gmina musi sądownie ustalać, kto jest stroną. Dzieje się tak w sytuacji, gdy prawowity właściciel gruntu nie żyje, a jego spadkobiercy nie przejęli spadku formalnie. – Do czasu, kiedy to się rozstrzygnie, sąd powoła kuratora, który będzie reprezentował drugą stronę – wyjaśnił na spotkaniu wójt Andrzej Lipka. Uświadomił też zebranym, że zgoda środowiskowa gminy to nie to samo, co pozwolenie na budowę. To drugie wydaje starosta, ale musi mieć do tego pozytywną decyzję gminy.
Wolny wybieg i ekologia
– Półtora roku szukałem w gminie działki, która spełni wymogi i na której plan przestrzennego zagospodarowania pozwoli zainwestować. Nie było to łatwe, ale tutaj się znalazła – wyjaśniał Krzysztof Malinowski, przyszły inwestor. Tłumaczył, jakie warunki są niezbędne. W planach ma hodowlę 48 tysięcy kur jednocześnie. Na każdą potrzeba jednego metra kwadratowego powierzchni wybiegowej, a w kurniku na jednym metrze może się zmieścić najwyżej dziesięć kurczaków.
Podkreślił przy tym, że zamierza się zająć hodowlą kur wolnowybiegowych. Tym różnią się one od typowych brojlerów, że są karmione ekologicznie, wyłącznie paszą pochodzenia roślinnego, bez udziału białka zwierzęcego. Kury będą miały swobodny dostęp do wybiegu, nie będą trzymane w zamknięciu. Zauważył, że odległość od siedzib ludzkich będzie odpowiednia i uciążliwość dla otoczenia będzie znikoma.
Firma, która dostarcza kurczęta do chowu trwającego 10 tygodni, a następnie odbiera mięso, zapewnia także paszę. To daje większe gwarancje, że hodowca nie będzie sam kupował tańszej karmy niewiadomego pochodzenia z dodatkami GMO. Takich hodowli nie ma w okolicy, ta będzie pierwszą.
– Planujemy trzy kurniki w sumie na 48 tysięcy kur. Jest to ważne, bo na przykład w Woźnikach, niedaleko Łosic, są trzy kurniki, a w takich zazwyczaj trzyma się po 60 tys. sztuk, czyli w sumie 240 tys. kur. Pasze rozkładają się inaczej. Obornik jest suchy, bo nie zawiera białka zwierzęcego. Rozpyla się, nie ma takiego zapachu jak w kurnikach z brojlerami. Tego, co my planujemy, nie da się porównać do zwykłych kurników. Zapach, jeżeli jest, bo to przecież jednak są zwierzęta, to nie 24 godziny na dobę, a tylko czasami – zaznaczała Emilia Malinowska, żona Krzysztofa.
On z kolei dodał, że oboje zastanawiali się, czy nie hodować gęsi albo kaczek, ale zrezygnowali ze względu na obawy o uciążliwość zapachów. Bo zależy im na tym, żeby mieszkańcy się nie skarżyli. W przypadku kur wolnowybiegowych karmionych ekologicznie, takiego zagrożenia nie ma.
Kura to nie mniszek lekarski
Jednak mieszkańcy nie wierzą w zapewnienia o braku uciążliwości zapachowych. – Jak koło Łosic miały być budowane kurniki, to też inwestorzy zapewniali, że będzie ekologicznie, pachnąco, super i ludzie się zgodzili. Wystarczy teraz przejechać się do Mszanny koło Łosic i zatrzymać na parkingu w lesie. A w samych Łosicach latem też czuć – mówił Cezary Hornowski.
– 48 tysięcy kur na wybiegu bez zadaszenia, więc jak tu może pachnieć? – zastanawiali się głośno niektórzy. – Poza tym 48 tysięcy to będzie na początku, a potem zwiększą hodowlę, żeby się bardziej opłacało – obawiali się. Na to zareagował Malinowski, zapewniając, że tak się nie stanie, bo nie będzie miejsca, żeby zapewnić wybieg. Poza tym nie pozwala na to biznesplan, który musi zrealizować.
– Ja tu żyję 36 lat, zainwestowałam więcej niż wy i nie pozwolę na jakiekolwiek wybryki. W Łosicach śmierdziała mleczarnia, więc tu kupiliśmy działkę i pobudowaliśmy się. Ja mogę długo nie żyć, ale będą moje dzieci i wnuki, a wnuk też jest alergikiem, tak jak ja. Wyobrażacie sobie, jaki to będzie pył na wybiegu. To już lepiej byłoby, żeby były zamknięte. To jak mniszek lekarski dojrzeje, to nie da się znieść – mówiła jedna z mieszkanek.
Ścieki do komunalnych i wysokie drzewa
Zdenerwowało ją, że inwestor tak późno zaczął rozmawiać z ludźmi. – Od roku czy od półtora to załatwiacie, ale czy ktoś przyszedł z sąsiadem porozmawiać? Ja mam agroturystykę i teraz nikt do mnie nie przyjeździe – krytykowała taką strategię działania "po cichu".
Krzysztof Malinowski nie czuł się w obowiązku nikogo wcześniej informować, bo, jak podkreślił, skupiał się na tym, czy plan zagospodarowania przestrzennego pozwala na taką działalność. W tym miejscu pozwala.
Agnieszka Hornowska stwierdziła, że Chlebczyn i okolice powinny się ukierunkowywać na obsługę turystów, a kurniki nie będą sprzyjały temu, aby zechcieli tu przyjeżdżać. Przypomniała, że w Sarnakach ma powstać browar i restauracja, które będą dużą, nieznaną dotąd atrakcją na tym terenie. Wraz z mężem przeprowadzali się z Łosic tutaj, aby oglądać piękne widoki i wąchać czyste powietrze. Są tu szlaki konne, produkuje się owoce i zdrowe soki, jest sielsko i anielsko.
– Mówi pan, że tu są sady i trują nas opryski od wiosny do jesieni. Tymczasem opryski robi się wieczorami i nocami, żeby nie szkodzić ludziom – odniosła się do słów Krzysztofa Malinowskiego, który udowadniał, że z chemią i tak wszyscy mają tu do czynienia na co dzień. – Skończy się na tym, że Chlebczyn będzie śmietnikiem gminy – zakończyła obawą o przyszłość.
Ustawy odorowej nadal nie ma
W ciągu 2016 roku resort środowiska miał przygotować ustawę, która ureguluje kwestie związane z uciążliwością zapachową, w tym jej mierzenie. Tak zapowiadał wiceminister Paweł Sałek w lutym tego roku. Miał też powstać kodeks dobrych praktyk dla przedsiębiorców. Czekamy.
Beata Malczuk
Napisz komentarz
Komentarze