Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 04:41
Reklama
Reklama

Wieś przeciwna budowie kurników

Emilia i Krzysztof Malinowscy, odkąd poinformowali współmieszkańców Chlebczyna w gminie Sarnaki (powiat łosicki) o planach budowy kurników, mają przeciwko sobie większość wsi. Ludzie obawiają się, że zaczną mieć dolegliwości alergiczne, smród odstraszy turystów i letników oraz że nikt nie będzie chciał kupić działki i wybudować tu domu.
Wieś przeciwna budowie kurników

Autor: Beata Malczuk

W Urzędzie Gminy Sarnaki toczy się postępowanie o wydanie zgody środowiskowej na budowę kurników w Chlebczynie. O szczegółach inwestycji opowiedział mieszkańcom na zebraniu Krzysztof Malinowski z tej wsi, który zamierza zrealizować to przedsięwzięcie na działce o powierzchni 5 hektarów.

Inwestor przedłożył w urzędzie kartę informacyjną, w której wszystko zostało opisane, ale wcześniej nie rozmawiał z lokalną społecznością i nie miał możliwości poznać jej opinii. A ta, jak się okazało na spotkaniu w świetlicy 25 października, jest zdecydowanie negatywna, jeżeli chodzi o lokalizację zaproponowaną we wniosku. Niektórzy z uczestników podkreślali, że jeżeli kurniki zostaną odsunięte tak, żeby uciążliwe zapachy nie docierały do mieszkających najbliżej, to nie będą mieć nic przeciwko temu.

W tej chwili jednak postępowanie zostało zawieszone, bo gmina musi sądownie ustalać, kto jest stroną. Dzieje się tak w sytuacji, gdy prawowity właściciel gruntu nie żyje, a jego spadkobiercy nie przejęli spadku formalnie. – Do czasu, kiedy to się rozstrzygnie, sąd powoła kuratora, który będzie reprezentował drugą stronę – wyjaśnił na spotkaniu wójt Andrzej Lipka. Uświadomił też zebranym, że zgoda środowiskowa gminy to nie to samo, co pozwolenie na budowę. To drugie wydaje starosta, ale musi mieć do tego pozytywną decyzję gminy.

Wolny wybieg i ekologia

– Półtora roku szukałem w gminie działki, która spełni wymogi i na której plan przestrzennego zagospodarowania pozwoli zainwestować. Nie było to łatwe, ale tutaj się znalazła – wyjaśniał Krzysztof Malinowski, przyszły inwestor. Tłumaczył, jakie warunki są niezbędne. W planach ma hodowlę 48 tysięcy kur jednocześnie. Na każdą potrzeba jednego metra kwadratowego powierzchni wybiegowej, a w kurniku na jednym metrze może się zmieścić najwyżej dziesięć kurczaków.

Podkreślił przy tym, że zamierza się zająć hodowlą kur wolnowybiegowych. Tym różnią się one od typowych brojlerów, że są karmione ekologicznie, wyłącznie paszą pochodzenia roślinnego, bez udziału białka zwierzęcego. Kury będą miały swobodny dostęp do wybiegu, nie będą trzymane w zamknięciu. Zauważył, że odległość od siedzib ludzkich będzie odpowiednia i uciążliwość dla otoczenia będzie znikoma.

Firma, która dostarcza kurczęta do chowu trwającego 10 tygodni, a następnie odbiera mięso, zapewnia także paszę. To daje większe gwarancje, że hodowca nie będzie sam kupował tańszej karmy niewiadomego pochodzenia z dodatkami GMO. Takich hodowli nie ma w okolicy, ta będzie pierwszą.

– Planujemy trzy kurniki w sumie na 48 tysięcy kur. Jest to ważne, bo na przykład w Woźnikach, niedaleko Łosic, są trzy kurniki, a w takich zazwyczaj trzyma się po 60 tys. sztuk, czyli w sumie 240 tys. kur. Pasze rozkładają się inaczej. Obornik jest suchy, bo nie zawiera białka zwierzęcego. Rozpyla się, nie ma takiego zapachu jak w kurnikach z brojlerami. Tego, co my planujemy, nie da się porównać do zwykłych kurników. Zapach, jeżeli jest, bo to przecież jednak są zwierzęta, to nie 24 godziny na dobę, a tylko czasami – zaznaczała Emilia Malinowska, żona Krzysztofa.

On z kolei dodał, że oboje zastanawiali się, czy nie hodować gęsi albo kaczek, ale zrezygnowali ze względu na obawy o uciążliwość zapachów. Bo zależy im na tym, żeby mieszkańcy się nie skarżyli. W przypadku kur wolnowybiegowych karmionych ekologicznie, takiego zagrożenia nie ma. 

Kura to nie mniszek lekarski

Jednak mieszkańcy nie wierzą w zapewnienia o braku uciążliwości zapachowych. – Jak koło Łosic miały być budowane kurniki, to też inwestorzy zapewniali, że będzie ekologicznie, pachnąco, super i ludzie się zgodzili. Wystarczy teraz przejechać się do Mszanny koło Łosic i zatrzymać na parkingu w lesie. A w samych Łosicach latem też czuć – mówił Cezary Hornowski.

– 48 tysięcy kur na wybiegu bez zadaszenia, więc jak tu może pachnieć? – zastanawiali się głośno niektórzy. – Poza tym 48 tysięcy to będzie na początku, a potem zwiększą hodowlę, żeby się bardziej opłacało – obawiali się. Na to zareagował Malinowski, zapewniając, że tak się nie stanie, bo nie będzie miejsca, żeby zapewnić wybieg. Poza tym nie pozwala na to biznesplan, który musi zrealizować.    

– Ja tu żyję 36 lat, zainwestowałam więcej niż wy i nie pozwolę na jakiekolwiek wybryki. W Łosicach śmierdziała mleczarnia, więc tu kupiliśmy działkę i pobudowaliśmy się. Ja mogę długo nie żyć, ale będą moje dzieci i wnuki, a wnuk też jest alergikiem, tak jak ja. Wyobrażacie sobie, jaki to będzie pył na wybiegu. To już lepiej byłoby, żeby były zamknięte. To jak mniszek lekarski dojrzeje, to nie da się znieść – mówiła jedna z mieszkanek.

Ścieki do komunalnych i wysokie drzewa

Zdenerwowało ją, że inwestor tak późno zaczął rozmawiać z ludźmi. – Od roku czy od półtora to załatwiacie, ale czy ktoś przyszedł z sąsiadem porozmawiać? Ja mam agroturystykę i teraz nikt do mnie nie przyjeździe – krytykowała taką strategię działania "po cichu". 

Krzysztof Malinowski nie czuł się w obowiązku nikogo wcześniej informować, bo, jak podkreślił, skupiał się na tym, czy plan zagospodarowania przestrzennego pozwala na taką działalność. W tym miejscu pozwala.

Agnieszka Hornowska stwierdziła, że Chlebczyn i okolice powinny się ukierunkowywać na obsługę turystów, a kurniki nie będą sprzyjały temu, aby zechcieli tu przyjeżdżać. Przypomniała, że w Sarnakach ma powstać browar i restauracja, które będą dużą, nieznaną dotąd atrakcją na tym terenie. Wraz z mężem przeprowadzali się z Łosic tutaj, aby oglądać piękne widoki i wąchać czyste powietrze. Są tu szlaki konne, produkuje się owoce i zdrowe soki, jest sielsko i anielsko.

– Mówi pan, że tu są sady i trują nas opryski od wiosny do jesieni. Tymczasem opryski robi się wieczorami i nocami, żeby nie szkodzić ludziom – odniosła się do słów Krzysztofa Malinowskiego, który udowadniał, że z chemią i tak wszyscy mają tu do czynienia na co dzień. – Skończy się na tym, że Chlebczyn będzie śmietnikiem gminy – zakończyła obawą o przyszłość.

Ustawy odorowej nadal nie ma

W ciągu 2016 roku resort środowiska miał przygotować ustawę, która ureguluje kwestie związane z uciążliwością zapachową, w tym jej mierzenie. Tak zapowiadał wiceminister Paweł Sałek w lutym tego roku. Miał też powstać kodeks dobrych praktyk dla przedsiębiorców. Czekamy.

Beata Malczuk


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

mieszkaniec 23.11.2016 08:14
Współczuję mieszkańcom życia w smrodzie , powinna być zakazana budowa na terenie wsi

hanka 02.12.2016 13:48
Taaak jasne, niech budują w mieście ;)

Reklama
Reklama
KOMENTARZE
Autor komentarza: chyży rójTreść komentarza: niech najpierw szczepią psy i koty będąnce w niewoli w miescie,Dodatkowo właściciele nie sprzątają po swoich niewolnikach,Postawić strażnika miejskiego i niech wali mandaty,od tego jest.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:57Źródło komentarza: Wścieklizna w natarciu. Wykryto ją u domowego psa i krowyAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: a to dlatego,bo trzeba używać i rozumu a im zabrakloData dodania komentarza: 21.11.2024, 10:48Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busaAutor komentarza: AndrzejTreść komentarza: Ja na temat specjalności.Byłem w wojsku 40 lat wstecz, na szkole młodszych specalistów i po niej zostałem dowódcą obsługi R-140 M.Myślałem że nie ma już tej specjalności,a to dlatego że taka radiostacja,tzn,anteny nadawcze wysyłają w eter tyle energii,że każdy może szybciutko zlokalizowac miejsce.Nawet wtedy,w latach 80 mówiono nam że każda rsdt.dużej mocy to ,,świeci jak zimny ogień odpalony z zupełnej ciemności'.Oczywiście były na radiostacji urządzenia do pracy zdalnej,chyba z odległości do 150m,ale nigdy tego nie ćwiczyliśmy.Więc jestem bardzo zdziwiony,że wojsko ciągle szkoli ludzi z alfabetu Morsa,jest to przestarzałe,przy dzisiejszej cyfryzacji.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 10:33Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: BartekTreść komentarza: Nie sposób nie dostrzec emocji, jakie towarzyszą Twojej wypowiedzi, ale wydaje mi się, że przedstawiasz rzeczywistość w sposób nazbyt uproszczony i jednowymiarowy. Oczywiście, dorosłość wymaga odpowiedzialności, a założenie rodziny jest jej istotnym elementem, ale przecież nie jest to jedyna definicja dojrzałości czy wartości człowieka. To, że ktoś nie ma jeszcze rodziny, nie oznacza, że jego opinie na temat patriotyzmu, obronności czy poświęcenia nie mają znaczenia. Twoja krytyka młodych ludzi, którzy mówią o wojnie czy bohaterstwie, opiera się na założeniu, że każdy, kto nie doświadczył wojny, idealizuje ją i traktuje jako romantyczną przygodę. To spore uogólnienie. Faktycznie, są osoby, które mogą nie rozumieć w pełni, czym jest wojna, ale równie dobrze można powiedzieć, że ktoś, kto nigdy nie służył w wojsku, może mieć bardzo realistyczne i świadome podejście do tych spraw. Nie jest to czarno-białe. Co więcej, podkreślasz, że polska tradycja heroizmu, którą wiążesz z upadkiem I i II Rzeczypospolitej, jest przyczyną problemów naszego kraju. Nie sposób jednak nie dostrzec, że właśnie ta tradycja dała nam bohaterów, którzy walczyli o niepodległość i wolność – nie tylko w zbrojnych konfliktach, ale też w codziennej pracy, działalności politycznej i społecznej. Zgadzam się, że wojna to koszmar – brud, smród, krew i cierpienie. Nikt, kto naprawdę rozumie jej naturę, nie traktuje jej jako romantycznej przygody. Ale czy oznacza to, że nie powinniśmy o niej rozmawiać, przygotowywać się do obrony kraju, czy doceniać poświęcenia tych, którzy byli gotowi walczyć za swoje ideały? Krytyka młodych, którzy szukają swojego miejsca w tradycji wojskowej czy patriotycznej, wydaje się nieco niesprawiedliwa. To nie znaczy, że są naiwni – być może po prostu szukają sensu, który jest głęboko zakorzeniony w naszej historii i kulturze. Ostatecznie, odwaga i odpowiedzialność nie mają jednej definicji. Można być odpowiedzialnym i odważnym w rodzinie, ale również w służbie publicznej, w wojsku, czy po prostu w codziennym życiu. Każdy etap życia ma swoje wyzwania i nie powinniśmy deprecjonować jednych wyborów na rzecz innych.Data dodania komentarza: 21.11.2024, 09:01Źródło komentarza: Mistrz MMA w szeregach terytorialsów. To międzyrzeczaninAutor komentarza: chyży rójTreść komentarza: "dlatego, że", nieuku, zapamiętaj. Nie ma żadnego "dlatego, bo".Data dodania komentarza: 21.11.2024, 08:45Źródło komentarza: Kierowała po alkoholu. Uderzyła w busa
Reklama
Reklama