– Syn uwielbia swojego psa. Często chodzi z nim na spacery. Pomimo, że mamy podwórko, zwierzę chętnie chodzi na dłuższe wyprawy. Zawsze, gdy wychodzą przypominam tylko o smyczy i kagańcu. Wiem jak ludzie reagują dziś na psy na ulicy. Nawet na wsi już nie ma przyzwolenia na to, żeby biegały samowolnie po ulicy. Nasz pies to amstaff. Ludzie mówią, że to agresywna rasa, jednak nasz nigdy agresji nie przejawiał. Taki bardziej do przytulania jest. Jednak z uwagi na jego posturę, zawsze na spacerze ma ten kaganiec i chodzi na smyczy. Ostatnio też tak było – opowiada mieszkanka gm. Kąkolewnica.
Palca nie udało się przyszyć
We wtorek po 21.00 syn zakomunikował rodzicom, że wyjdzie jeszcze przejść się z psem. Matka pamięta, że jak zawsze przypomniała o założeniu zwierzęciu kagańca i zapięciu smyczy. - Po jakiejś pół godzinie zadzwoniliśmy do niego, żeby już wracał, bo przecież późno. Powiedział, że właśnie dochodzi do domu – wspomina kobieta. Chłopak wpadł do domu po 10 minutach. - Syn wleciał z jękiem. Krzyczał: Pies odgryzł mi palec. Struchlałam. Nie rozumiałam w pierwszej chwili o czym on w ogóle mówi – opowiada matka chłopca. 15-latek w ręku trzymał odgryzioną część ciała. - Mąż zareagował błyskawicznie. Wziął palec, włożył do pojemniczka z lodem i do zamrażarki. Zaczęliśmy dzwonić na pogotowie – wspomina mieszkanka gminy Kąkolewnica.
Cały artykuł przeczytacie w aktualnym numerze i e-wydaniu Słowa Podlasia, nr 47
Napisz komentarz
Komentarze