Latem uczniowie czy studenci, ale nie tylko oni, mogą sobie dorobić, podejmując pracę sezonową. Każda para rąk szczególnie przydaje się w rolnictwie. – Do zrywania wiśni przychodzi tylko po kilka osób. Przydałoby się więcej, ale nie ma chętnych – mówi Marek Ciemięga, sadownik z Wohynia. Z braku pracowników, przy zbiorze pracuje cała jego rodzina, ale już wie, że nie zdołają zerwać wiśni, jak to wcześniej bywało, w ciągu jednego tygodnia. – Po prostu za mało mamy ludzi do pracy. Nie wiem nawet, czy ze zbiorem uporamy się w ciągu dwóch tygodni – zastanawia się.
Rekordziści wyciągają stówę dniówki
Zbieracze w ciągu dnia mogą zarobić kilkadziesiąt złotych. Jeśli ktoś jest bardzo sprawny, to nawet ponad 100 zł. – W gminie Wohyń sadownicy za jeden kilogram zebranych wiśni płacą 0,50-0,60 zł. Nie mogą podnieść tej stawki, bo sami na skupie dostają zaledwie 1,20 zł za kilogram owoców. W efekcie produkcja staje się nieopłacalna – przyznaje Marek Pacześniowski, prezes Zrzeszenia Producentów Owoców i Warzyw Nasz Sad w Wohyniu.
W przeszłości sadownicy mogli liczyć na młodzież, która dorabiała sobie do kieszonkowego. Teraz jest inaczej. – Kiedyś nie musieliśmy młodych ludzi specjalnie zachęcać, żeby zrywali wiśnie. Wiele osób, nie mogąc liczyć na pieniądze od rodziców, przychodziło do sadu, by zarobić na ubrania czy książki. Teraz młodzi ludzie mają wszystko podane na tacy i nie muszą się wysilać – uważa sadownik z gminy Konstantynów.
Choć nie raz dawał ogłoszenia o pracy przy zbiorze wiśni, zgłosiła się ledwie garstka chętnych. – Po prostu wielu osobom, nawet tym niby bezrobotnym, nie chce się pracować. Wiadomo, że zrywanie wiśni nie należy do lekkich prac, tym bardziej że często trzeba to robić w skwarze. Ale to zawsze praca, za którą dostaje się zapłatę – narzeka sadownik. Nie wie, czy w tym roku uda mu się oberwać wszystkie drzewka. Dlatego postanowił, że od następnego roku zbiór owoców będzie przeprowadzał mechanicznie.
"500 plus" i... leżymy brzuchami do góry
Chętnych do pracy poszukuje Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna w Ciciborze Dużym. – Wcześniej potrzebowaliśmy pracowników do zbioru ogórków, a teraz do pielenia truskawek i pracy w przetwórni. Nie ma zbyt wielu chętnych. Po części wynika to z wprowadzenia programu 500 plus. Ludzie dostają co miesiąc pieniądze i nie chce im się nic robić – uważa Piotr Łukaszuk, kierownik upraw polowych Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Ciciborze Dużym.
Zaledwie kilka osób zgłosiło się do zbioru ogórków na plantację w Kaliłowie w gminie Biała Podlaska. – Za godzinę zbioru płaciłem 8 zł. Uważam, że to przyzwoita stawka, bo ja na skupie za jeden kilogram dostawałem tylko złotówkę – przyznaje rolnik.
Obecnie wciąż potrzebuje chętnych do pielenia truskawek, ale o pracowników trudno. Jego zdaniem najlepszymi są ci w średnim wieku, którzy mają już pewne doświadczenie życiowe i szanują pracę. – Natomiast młodzi ludzi w dużej części uważają, że im się wszystko należy. Zgłosiła się do zbioru ogórków młodzież. Popracowała jeden dzień, a na drugi już nie przyszła, bo za ciężko – opowiada.
Od początku lipca zbiór borówki amerykańskiej rozpoczął się u rolnika w gminie Biała Podlaska. – Codziennie przychodzi do pracy około 30-35 osób. Ja akurat nie miałem problemu ze znalezieniem chętnych. Może dlatego, że bardzo wcześnie dałem ogłoszenie o poszukiwaniu chętnych do zbioru – wyjaśnia rolnik.
Napisz komentarz
Komentarze