Jest 10 października 2016 r., aula bialskiego ZSZ nr 1. Za moment rozpoczną się uroczystości związane z obchodami Dnia Edukacji Narodowej. Pełna sala gości. Nagle z głośnika rozlega się muzyka ze starej gramofonowej płyty. Na scenę wbiegają młodzi ludzie, w strojach retro, nawiązujących do lat 40. XX wieku. To młodzież z PG nr 1 w Wisznicach. Dynamiczna muzyka i wirujące pary. Publiczność jest zachwycona i gorąco oklaskuje występ. "O Barbaro, o Barbaro..." brzmi jeszcze refren powstańczej piosenki do słów Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, a młodzież, serdecznie pozdrawiając publiczność, schodzi ze sceny. Wiele osób jest zaskoczonych wysokim poziomem występu. A przede wszystkim tym, że jest to amatorski zespół z niewielkich Wisznic.
Rodzinna tradycja
Tańce starowarszawskie są ulubionym układem choreograficznym wisznickich tancerzy. – Uwielbiam klimat tych lat. Piękne stroje i muzyka, to coś niesamowitego – uważa Karolina Cegłowska, uczennica III klasy Gimnazjum. W zespole tańczy i śpiewa. Wcześniej występowali w nim jej starsi bracia.
Podobnie jak w przypadku jej koleżanki Kingi Linkiewicz, która oprócz tańca przygrywa na skrzypcach. – Muzyka i taniec zawsze były bardzo ważne w moim życiu. Dlatego gdy zaczęłam naukę w gimnazjum, nie wahałam się, a dodatkową zachętą był fakt, że moje starsze siostry bardzo chwaliły te zajęcia – mówi Kinga.
W repertuarze zespołu znajduje się osiem układów choreograficznych tańców polskich. Wśród nich wspomniane tańce starowarszawskie, a także polonez, mazur, tańce śląskie, lubelskie i podlaskie.
Walczyk i polonez po lekcjach
Wszystko zaczęło się dziesięć lat temu. Na pomysł utworzenia zespołu tanecznego w PG nr 1 im. K.K. Baczyńskiego wpadło małżeństwo nauczycieli – Bożena i Bogusław Szczęśniakowie. Choć na co dzień uczą chemii i biologii, od zawsze ich największą pasją jest właśnie taniec. I tę miłość starają się zaszczepiać młodzieży. Dzięki zaangażowaniu i społecznej pracy pedagogów uczniowie poznawali podstawowe kroki poloneza i tańców lubelskich: cygana, macha, walczyka i poleczki.
– Początkowo zespół liczył kilkanaście osób i przez pierwszy rok młodzież prezentowała się tylko na uroczystościach szkolnych – wspomina instruktor Bożena Szczęśniak.
I udało się, bo z czasem do składu dołączały kolejne osoby, a zespół zaczął regularnie uświetniać swoimi występami gminne i regionalne uroczystości. Zdobyto własne stroje do tańców regionalnych. W opracowaniu części układów wspomógł wisznicką grupę Kazimierz Kozak, instruktor Zespołu Pieśni i Tańca Jawor.
Przyszły też pierwsze osiągnięcia na przeglądach i konkursach. Jednym z cenniejszych jest nagroda Bialskie Talenty, przyznana przez Starostwo Powiatowe w 2009 r.
Aż buty spadają...
A na scenie tancerz musi być przygotowany na różne sytuacje. Wywrotki, drobne pomyłki i potknięcia w choreografii. To się zdarza. Bywa, że taneczne pląsy tak poniosą artystów, że gubią buty, o innych częściach garderoby już nie wspominając. Zwłaszcza kiedy na przebranie się do następnego wyjścia jest zaledwie 40 sekund. Sztuką jest, żeby zachować wtedy zimną krew i z uśmiechem na twarzy tańczyć do końca. – Nie raz zdarza się, że parkiet jest śliski. Wchodzimy na scenę, tańczymy i ktoś się przewróci. Wtedy wstaje i tańczy dalej. Zawsze sobie jakoś poradzi. Ale śmiechu jest przy tym wiele – przyznaje Karolina.
Podstawą jest perfekcyjne opanowanie choreografii. Wtedy zatańczyć można nawet bez muzyki. – Mieliśmy taką sytuację podczas jednego z występów, że w pewnym momencie muzyka przestała grać. A młodzież, ku naszemu zdumieniu, nic sobie z tego nie robiąc, dośpiewała układ i przez ponad minutę tańczyła bez akompaniamentu – mówi dyrektor.
Więcej na ten temat czytaj w drukowanym i elektronicznym wydaniu "Słowa" z 20 grudnia.
Monika Pawluk
Napisz komentarz
Komentarze