Przypomnijmy, że 22 listopada prokuratura w trakcie prowadzonego śledztwa dotyczącego kilkudniowego przebywania transportu tygrysów na przejściu granicznym w Koroszczynie, postawiła zarzuty granicznemu lekarzowi weterynarii. Zdaniem prokuratury miał on nie dopełnić obowiązków służbowych, gdyż nie sprawdził niezwłocznie stanu zdrowia zwierząt. - Wiedząc, że są od kilku dni w podróży nie działał w kierunku poprawienia ich dobrostanu. Prokuratura w toku prowadzonego śledztwa w sprawie tego transportu postawiła Jarosławowi N. zarzuty z art. 231 kk. Grozi mu pozbawienie wolności do lat 3. Decyzją prokuratora został też zawieszony w wykonywania obowiązków służbowych – informowała Słowo Podlasia Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Weterynarz nie przyznał się do stawianych mu zarzutów i odmówił składania wyjaśnień.
Tygrysy przebywały na granicy z Białorusią przez kilka dni pod koniec października. Okazało się, że zwierzęta transportowane z Włoch do Dagestanu nie posiadały dokumentów wymaganych przez służby białoruskie, więc transport utknął w Koroszczynie, na Białoruś niewpuszczony. Gdy rozmawialiśmy z granicznym lekarzem weterynarii, w czasie gdy tygrysy na granicy stały, tłumaczył: - My tu robimy co w naszej mocy, nie mamy jednak możliwości, by te tygrysy wypuścić z ciężarówki, a tego przede wszystkim potrzebują. Szukamy ogrodów zoologicznych na terenie kraju, które zechciałyby nam pomóc. Proszę wierzyć, że nie jest to łatwe. Żaden nie chce przyjąć dziewięciu tygrysów. A i po kilka sztuk niekoniecznie.
Ostatecznie losem drapieżników udało się zainteresować zoo w Poznaniu. Jak wskazują koledzy weterynarza z Krajowej Rady Lekarsko – Weterynaryjnej i OZZPW, pisząc o postawie oskarżanego przez prokuraturę: „ (…) rozpoczął walkę o przeżycie zwierząt, wychodząc poza swoje obowiązki służbowe i alarmując wiele instytucji i ogrodów zoologicznych o potrzebie udzielenia niezbędnej pomocy. Chętnych nie było przez kolejnych kilkadziesiąt godzin. W tym czasie zwierzęta były zmuszone do przebywania w klatkach transportowych, a ich dobrostan się pogarszał. Kto jest winny tej sytuacji? Czy na pewno Graniczny Lekarz Weterynarii w Koroszczynie? Apelujemy do mediów i obywateli o powstrzymanie się od bezpodstawnego obarczania winą pracowników Inspekcji Weterynaryjnej. Wykonują oni swoją pracę sumiennie i z poświęceniem mimo permanentnego niedofinansowania i braków kadrowych. Podejmują często decyzje w sytuacjach trudnych, zawiłych prawnie i pod presją czasu. Nie możemy zgodzić się na sytuacje, w których urzędnik państwowy, działający wyłącznie na podstawie, często niedostosowanych do nietypowych sytuacji, przepisów prawa, jest szkalowany i posądzany o działanie na szkodę zwierząt. Sytuacja związana z zatrzymaniem tygrysów na granicy po raz kolejny obnaża luki prawne w zakresie handlu zwierzętami oraz braku miejsc ich przetrzymywania.”
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 10 grudnia
Napisz komentarz
Komentarze