Strażacy z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej zostali zaalarmowani o godz. 5 rano. W Brzozowicy Dużej palił się dom, w którym mieszkała starsza kobieta. Do pożaru pierwsi przyjechali ochotnicy z OSP w Kąkolewnicy i Brzozowicy. To oni wynieśli nieprzytomna 84-latkę z domu i reanimowali do czasu, aż dotarło pogotowie. Niestety, kobiety nie odratowano. Zmarła od czadu. – Nie było dużego ognia, wypaliła się jedynie podłoga wokół piecyka typu koza, od którego zaczął się pożar – mówi Krzysztof Gomółka, rzecznik prasowy radzyńskiej PSP.
Marianna J. w ten sposób ogrzewała drewniany dom. Mieszała sama, była schorowana, z jej pamięcią też było coraz gorzej. – Opiekowałem się nią przez jakiś czas. Była nieufna, obcych nie wpuszczała do domu – mówi Wacław Sójka, radny z Brzozowicy Dużej. Kobieta była podopieczną Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, ale pomagali jej sąsiedzi. W piecyku palił jej sąsiad. – Przychodził każdego ranka, pomagał w najpilniejszych sprawach – mówi radny. Mieszkańcy wsi przypuszczają, że kobieta zaprószyła ogień, bo sama rozpaliła w piecu. – Pewnie wszystko szczelnie pozamykała i zabił ją czad – mówią.
Dwie godziny później w bloku w Radzyniu zaczęła palić się szafa wnękowa. Tu na szczęście było dużo dymu, ale mało ognia i, co najważniejsze, bez ofiar. Jak wstępnie ustalili strażacy, w szafie wnękowej, do której doprowadzony był prąd (była oświetlona), nastąpiło zwarcie instalacji elektrycznej. Domownicy wyczuli dym i zadzwonili po pomoc. Kiedy dojechali strażacy, szafa już stała w płomieniach. Ogień na szczęście nie zdążył się rozprzestrzenić. Szafę ugaszono, ale mieszkanie jeszcze długo trzeba było wietrzyć.
Aneta Franczuk
Napisz komentarz
Komentarze