Nie zdążyła rozpocząć się jeszcze poranna msza w Niedzielę Palmową, gdy zielony Tarpan z podwórza gospodarstwa w Wisznicach-Kolonii wyruszył w drogę. Ciągnąc za sobą przyczepę bagażową, Mariola i Wiesław M. opuścili województwo bialskopodlaskie, do którego w tamtym czasie należały okolice rzeki Zielawy.
Do Lublina dojechali wczesnym rankiem, gdy giełda przy ulicy Zemborzyckiej była już po brzegi wypełniona ludźmi i samochodami. Małżeństwo zjeździło inne targowiska na Lubelszczyźnie i w sąsiednich województwach, handlując głównie sprzętem AGD i odzieżą. Jednak tego kwietniowego dnia 1992 roku, chcieli spieniężyć przyczepę i służące im od roku auto, które wycenili na 45 milionów starych złotych. Przyczepka miała pójść za 5 milionów. Kupca znaleźli już tydzień wcześniej, ten jednak nie miał przy sobie wystarczającej sumy pieniędzy. Umówili się więc, że transakcji dokonają na ostatniej giełdzie przed świętami.
Złe przeczucia
Gdy małżeństwo M. nie wróciło wieczorem do domu, pani Maria nie przejęła się zbytnio. Pomyślała, że syn i synowa w drodze powrotnej zatrzymali się u swojej rodziny pod Parczewem, gdzie świętują udaną sprzedaż. Obrządziła gospodarstwo i zajęła się opieką nad trzyletnią wnuczką. Dziesięcioletni syn Marioli z poprzedniego małżeństwa pomagał przybranej babci w obowiązkach i splataniu suchych gałązek trzciny na świąteczne palmy.
W rozpoczynający Wielki Tydzień poniedziałek, pani Maria co chwilę wychodziła na obejście i wypatrywała na drodze Marioli i Wiesława. Złe przeczucia nie dawały jej spokoju, a rozmowa telefoniczna ze "swachą" spod Parczewa tylko utwierdziła ją w obawach. Matka Marioli powiedziała, że od dawna nie gościła u siebie małżeństwa M. i była równie zdziwiona ich zniknięciem. Wieczorem obie kobiety zgłosiły zaginięcie swoich dzieci na komisariacie w Wisznicach. Początkowo policja nie potraktowała sprawy poważnie. Spekulowano, że małżeństwo po udanej transakcji gdzieś zabalowało i na pewno wkrótce wróci. Tak się jednak nie stało, a rodzina zaginionych spędziła swoje pierwsze święta bez Marioli i Wiesława. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 4 sierpnia
Napisz komentarz
Komentarze