Do pożaru doszło późnym wieczorem w niedzielę 31 lipca na terenie ogródków PZD Rodzinny Ogród Działkowy im. J.I. Kraszewskiego przy ul. Narutowicza. Straż pożarna informację o tym, że płonie drewniany budynek gospodarczo-socjalny, otrzymała o godzinie 22.41.
– Wartość strat wyniosła około 60 tys. zł. Okoliczności, w jakich doszło do wybuchu pożaru, wyjaśni postępowanie prowadzone przez policję – poinformował Jarosław Janicki, rzecznik prasowy bialskiej Komendy Miejskiej Policji.
Obraz płonącej altany wciąż ma przed oczami prezes ogródków. – Łuna ognia była widoczna z daleka. Gdy dotarłem na miejsce kwadrans po godzinie 23, straż dogaszała już pogorzelisko. Widok był okropny. Do tego dym i duszący zapach stopionego plastiku. To bardzo boli, gdy widzi się, że tyle pracy poszło z dymem. Przecież ten budynek niedawno był odnowiony – opowiada Mirosław Klejnowski, prezes ROD im. J.I. Kraszewskiego w Białej Podlaskiej.
Działkowcy nie mają wątpliwości, że to było podpalenie. Obawiają się, że skoro ktoś posunął się do takiego kroku, w przyszłości może sięgnąć po jeszcze gorsze metody. – Nie wierzę w przypadek. Zwłaszcza że wykluczono zwarcie instalacji elektrycznej, a płomienie na początku zajęły magazyn. Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że pożar wybuchł późnym wieczorem. A co by było, gdyby ktoś był wtedy wewnątrz budynku? – mówi prezes.
Do czasu jednak, póki trwa postępowanie policji w tej sprawie, zarząd ROD nie chce spekulować na temat ewentualnych przyczyn pożaru, a tym bardziej motywów, jakimi mógłby kierować się sprawca. Jeżeli rzeczywiście okaże się, że było to podpalenie.
Drewniany budynek spłonął doszczętnie. Zniszczeniu i spaleniu uległ także sprzęt. Co prawda wszystko było ubezpieczone, ale straty są ogromne. – W płomieniach straciliśmy kosiarki i zakupioną w tym roku kserokopiarkę. Stopiło się około 50 plastikowych krzeseł i stoły – wymienia Klejnowski. Ocalała jedynie dokumentacja związkowa. Płomienie nieznacznie naruszyły szafę, w której była ona przechowywana.
Zaraz po pożarze wiele osób zaczęło się zastanawiać, czy nie jest to kolejna odsłona ciągnącego się od dłuższego czasu konfliktu pomiędzy zarządem a częścią działkowców. W lipcu ubiegłego roku informowaliśmy o wulgarnych napisach pod adresem prezesa, jakie pojawiły się na ścianie domku, tego samego, który spłonął w ostatni weekend lipca. Niektórzy z obawą wspominają też wydarzenia sprzed kilku lat, kiedy ogródki działkowe nawiedziła seria pożarów. Podpalacza do dzisiaj nie ustalono.
Napisz komentarz
Komentarze