Wiślanie Skawina - Podlasie Biała Podlaska 1:0 (0:0)
Bramki: Kołodziej 90+3
Wiślanie: Brańczyk – Bociek, Krasuski (67 Cytacki), Bąk (80 Żurek), Morawski, Monsuru, Marszalik (67 Radwanek), Kołodziej, Gądek, Dynarek (80 Ożóg), Stachera.
Podlasie: Lipiec – Orzechowski (45 Mikołajewski), Podstolak, Avdieiev, Pigiel, Maluga (67 Cichocki), Kamiński, Lipiński, Horzhui, Opalski, Kosieradzki (67 Wojczuk).
Żółte kartki: Marszalik, Gądek - Mikołajewski .
Już w pierwszej akcji meczu Adis Monsuru znalazł się sam na sam z Pawłem Lipcem i przegrał ten pojedynek. Po chwili naporu Podlasia ponownie zrobiło się groźnie pod bramką Lipca. Skończyło się na dwóch niecelnych strzałach Doriana Gądka. Więcej z gry miało Podlasie, a w 17. minucie wysoko nad bramką Lipca strzelił Jakub Bąk. Chwilę później błąd Dmytro Avdieieva chciał wykorzystać Michał Stachera. Uderzał jednak wysoko nad poprzeczką. W 36. minucie Podlasie oddało pierwszy strzał na bramkę rywali. Michał Opalski z ponad szesnastu metrów uderzył mocno niecelnie. Chwilę później, po akcji Jarosława Kosieradzkiego, Opalskiego i Dominika Malugi, ten ostatni zagrał wzdłuż bramki, jednak o milimetry z piłką minął się Maksym Horzhui. W 44. minucie Grzegorz Marszalik na tyle skutecznie sfaulował Macieja Orzechowskiego, że ten musiał opuścić boisko. W doliczonym czasie gry świetną okazję miał Maluga, ale uderzył tuż nad bramką Szymona Brańczyka. W odpowiedzi w słupek głową skierował piłkę Nikodem Morawski. Druga połowa zaczęła się od zamieszania pod bramką gospodarzy. Strzał Marcina Pigiela zdaniem bialczan rywal zablokował ręką. Sędzia uznał, że było inaczej. W odpowiedzi Bąk przymierzył celnie, na szczęście piłka otarła się o któregoś z zawodników Podlasia i wyszła na róg. W 51. minucie na strzał z ponad trzydziestu metrów zdecydował się Patryk Kołodziej. Piłkę na rzut rożny z trudem wybił Lipiec. Po rzucie rożnym było ogromne zamieszanie, po którym Kołodziej strzałem z dystansu trafił w poprzeczkę. Po chwili z kolejnego rożnego na bramkę mógł zamienić Krystian Bociek, ale przeniósł piłkę nad bramką. W 55. minucie Monsuru sfaulował w polu karnym Pigiela. Sędzia nie miał wątpliwości i wskazał na rzut karny. Niestety strzał Kosieradzkiego obronił Brańczyk. W odpowiedzi Bociek strzelił zaskakująco z ostrego kąta i Lipiec z trudem wybił piłkę. W 62. minucie z lewej strony strzelał Horzhui, ale piłka minęła okienko bramki Wiślan. W 73. minucie dwa razy Brańczyk ratuje Wiślan po strzałach Mateusza Podstolaka i Opalskiego. Chwilę później, po strzale Macieja Wojczuka, ponownie dobrze interweniował bramkarz gospodarzy. W 87. minucie znowu Brańczyk ratuje Wiślan, cudem broniąc strzał z 2 metrów Pigiela. W doliczonym czasie gry Kołodziej przewrotką pokonał Lipca. Tym samym Podlasie po raz pierwszy na wiosnę doznało porażki. Bardziej sprawiedliwym wynikiem byłby remis, ale wygrywa ten, kto strzela więcej bramek. Bohaterów gospodarze mieli dwóch: Brańczyka i Kołodzieja.
Artur Renkowski, trener Podlasia Biała Podlaska
- Mecz wyglądał jak chcieliśmy. W pierwszej połowie zbyt często cofaliśmy się nisko przez co Wiślanie posiadali piłkę, a z nią są bardzo groźna drużyną. W momencie gdy zamykaliśmy gospodarzy na własnej połowie nabieraliśmy pewności siebie i do tego dążyliśmy w drugiej połowie. Kolejny mecz za dużo nas kosztuje marnowanie sytuacji bramkowych, bo dzisiaj mieliśmy takie w pierwszej połowie, jak i drugiej. Przeciwnik zagrażał nam właściwie tylko z rzutów rożnych i tak też zdobył bramkę. Na gorąco ciężko mieć o cokolwiek pretensje do zespołu. Była dobra energia, nastawienie, niezła gra z piłką, ale zabrakło nam jakości pod samą bramką przeciwnika, a to jest kluczowe jeśli chce się mierzyć wysoko, stawiać duże cele zespołowi przed sezonem. Dzisiejsze spotkanie nie jest pierwszym w tym sezonie, kiedy nie potrafimy zdobyć bramki po kilku sytuacjach i ostatecznie robi to przeciwnik. Najbardziej martwią jednak kontuzje mechaniczne, bo w przeciągu dwóch tygodni wypada nam czterech zawodników. O ile Kacper Jakóbczyk niedługo powinien być do dyspozycji to kontuzje Damiana Lepiarza i Orzechowskiego wyglądają poważnie, co może sprawić że w tym sezonie ich już nie zobaczymy, ale wszystko pokażą dodatkowe badania. Do tego kontuzja Adriana Wnuka, która wyklucza go z gry na co najmniej miesiąc. Zostaje nam gra do końca sezonu dla siebie i dla kibiców żeby przede wszystkim w meczach domowych dostarczyć im radości i głównie po to będziemy ciężko pracowali do końca sezonu.
Napisz komentarz
Komentarze