Juliopol liczy sobie nieco ponad trzystu mieszkańców. Choć na przełomie lat liczebność wsi zmalała, jej specyfika niewiele zmieniła się od czasów końca XX wieku. Dlatego też jeszcze bardziej dziwi fakt, że zbrodnie dokonane pośród tak małej społeczności, po prawie trzydziestu latach wciąż nie zostały rozwiązane. Gdy tylko zbliżał się zmrok, Krystyna T. zamykała dom na wszystkie spusty. Zasypiając w pustej izbie, jeszcze długo przed zamknięciem oczu nasłuchiwała czy ktoś nie zbliża się do jej domostwa. Strach i nowe nawyki bezpieczeństwa zostały z nią od stycznia 1989 roku, gdy została zaatakowana na własnym podwórzu. Napastnik zaszedł staruszkę od tyłu i powalił na ziemię próbując dusić. W końcu uciekł spłoszony głośnymi krzykami i wołaniem o pomoc zaciekle broniącej się kobiety. Z czasem lęk samotnie mieszkającej wdowy osłabł i gdy z 17 na 18 czerwca 1991 roku bandyta wrócił, ta od dawna spała spokojnie. Około pierwszej w nocy mężczyzna wyjął szybę z ramy okna i po cichu wślizgnął się do domu emerytki.
Rankiem, miejscowa listonoszka zapukała do drzwi Krystyny. Gdy ta nie odpowiedziała, doręczycielka poszła zanieść pocztę sąsiadom, po czym wróciła na próg domu wdowy. - Pani Krysiu, przyniosłam pani emeryturę – powiedziała głośno, widząc przez dziurkę w zamku, że od wewnątrz tkwi w niej klucz, co oznaczałoby, że starowina jest w środku. Zaniepokojona głuchą ciszą kobieta podeszła do okna obok i spojrzała w głąb mieszkania. Na mokrym od wody tapczanie leżały nagie zwłoki Krystyny T. Zawiadomieni o zdarzeniu parczewscy policjanci weszli do domu oknem powyżej drzwi wejściowych. Z drewnianej ramy zeskoczyli wprost w lustro wody, którą sprawca rozlał, by zatrzeć po sobie ślady. Na telewizorze denatki leżała szyba, którą włamywacz wymontował z okna. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu było uduszenie do dwudziestu godzin przed znalezieniem zwłok. Bruzda na szyi wskazywała, że napastnik posłużył się miękkim materiałem. Kobieta nie została zgwałcona, jednak motywem działania sprawcy najprawdopodobniej było tło seksualne.
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 29 września
Napisz komentarz
Komentarze