Szymon „Podfajka” mieszkał ze swoją rodziną w jednym z domów w podparczewskiej wsi. Leżała ona niedaleko szosy i nie wyróżniała się niczym szczególnym. W miejscowości był sklep, który stanowił niemal centrum spotkań lokalnej społeczności. Być może dlatego, że oprócz artykułów codziennego użytku, można było tu kupić piwo i mocniejsze trunki, po które z przyjemnością sięgali okoliczni smakosze.
Szymek, co pił pod fajkę
Niektórym z nich nawet w trakcie pracy czy innych ważnych obowiązków zdarzało się sięgać po butelkę. Siadali wtedy pod sklepem i całymi dniami rozprawiali o istocie życia, polityce i kobietach. Do największych amatorów mocniejszych napitków należał też i bohater naszej opowieści. Szymek zwany był Podfajką. Dlaczego? Zwykł bowiem mówić, że pije pod fajkę, czyli pod papierosa. A że papierosów palił sporo to i dlatego rzadko trzeźwiał. Kiedyś nawet założył się z kolegami, że butelkę najtańszego wina opróżni „z gwinta” i… oczywiście wygrał.
Miał Szymon żonę i dwójkę dzieci, które jednak jego wyczynami nie były zachwycone. Zwłaszcza żona miała z nim skaranie boskie. Nie dość, że pijaczyna przesiadywał całymi dniami pod sklepem, to żadnej pracy się nie imał. Wręcz przeciwnie, ostatni grosz potrafił z domu wynieść. Nie pomagał też w żadnych obowiązkach, wszystko było na głowie kobiety. Szczęściem w nieszczęściu był potulny charakter Szymka, który nawet po pijaku nie wszczynał awantur i nigdy na żonę ręki nie podniósł. Wracając pijany padał tylko byle gdzie i od razu zasypiał.
Bywały jednak i takie dni, kiedy Szymon w ogóle nie wracał do domu o własnych siłach. Czasem żona znajdowała go leżącego pod płotem, nieraz pod dom przyciągali go koledzy od kieliszka. Potem niesforny Szymek żonę przepraszał, kajał się i obiecywał, że już nigdy więcej się to nie powtórzy, jednak już po kilku dniach obietnicę łamał. Twierdząc przy tym, że to z pewnością sprawka szatana.
Jednego zimowego wieczoru byłby Podfajka zamarzł, gdyby go leżącego w śnieżnej zaspie sąsiad nie znalazł i do domu nie przywlekł. Trudne jak widzicie było życie żony Szymona, która mimo wszystko ciągle go kochała. Raz dała nawet na mszę, żeby mąż jej się odmienił. Niestety i to skutku nie przynosiło. Tymczasem dzieci rosły i nieraz musiały się wstydzić ojca, który zataczał się na ulicy. Wreszcie, Szymkowi przydarzyło się coś, co na zawsze odmieniło jego życie… (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 3 listopada
Napisz komentarz
Komentarze