W ubiegłym tygodniu, w wieku 67 lat zmarł Wacław Sójka. Ostatnio nie pełnił żadnej funkcji w strukturach gminy. Po wielu latach zasiadania w radzie gminy w 2018 zakończył sprawowanie mandatu radnego. Kilka miesięcy później przestał pełnić też funkcję sołtysa. Jednak nikt nie spodziewał się, że Wacław Sójka, znikając z życia samorządowego gminy, tak szybko zniknie również z życia mieszkańców swojej wsi.
Przede wszystkim społecznik
Sójka widział potrzeby swojej wiejskiej społeczności i poszczególnych jej mieszkańców. Przez kilka lat z determinacją finalizował inicjatywę stawiania domu jednej z brzozowickich rodzin, która mieszając w urągających godności warunkach, nie była w stanie samodzielnie poprawić swego bytu. – Ja to robię głównie z myślą o ich dziecku. Dziewczynka nie powinna mieszkać w takich warunkach – mówił Wacław Sójka, wówczas sołtys i radny gminny. Zaszczepił ideę wśród mieszkańców wsi. Założyli komitet społeczny, który zbierał fundusze na materiały budowlane. Zbiórkę organizowano kilka razy, a sołtys pomagał zorganizować też pomoc materialną. W pomoc dzięki jego zabiegom włączyła się też gmina – Prace były rozciągnięte w czasie, ale teraz mamy satysfakcję. Dom stoi. Rodzina już w nim przezimowała. Stara chałupa już nie istnieje, w tym miejscu powstał ogródek – cieszył się sołtys, gdy zaprosił Słowo Podlasia, by zrelacjonowało wyniki prac.
- To była niewątpliwie ważna postać dla tej wsi. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić nawet, że go nie ma – przyznaje Iwona Chmielewska, dyrektor Zespołu Szkół w Brzozowicy Dużej. Wacława Sójkę znała bardzo dobrze. – Interesował się naszą szkołą i jako radny i jako sołtys. Bardzo się angażował w każdą pomoc, gdy taka była potrzebna – przyznaje dyrektor Chmielewska. - Jak to ostatnio ktoś powiedział, taki społecznik trafia się raz na pół wieku. Coś w tym jest. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia, z 10 listopada
Napisz komentarz
Komentarze