Jak rozpoczęła się pani przygoda z harcerstwem?
W momencie, gdy moja obecnie 14-letnia córka postanowiła należeć do harcerstwa. Dziecko miało w sobie tyle energii i zainteresowań, że mogło to być tylko harcerstwo. Nie do końca wiedziałam, z czym to się je, bo sama byłam w harcerstwie wieki temu, ale zapisałam córkę do gromady zuchowej w szkole przy ul. Leszczynowej w 103 Gromadzie Zuchowej :Szlachetne Kamyki” u dh Ewy Czyżewskiej. Była bardzo szczęśliwa. Kiedyś, jeszcze w liceum, byłam społecznym instruktorem młodzieżowym PCK, które działało podobnie jak Związek Harcerstwa Polskiego, tylko bez ideologii harcerskiej. Gdy woziłam córkę na harcerskie zbiórki, ciężko mi było rozstawać się z tym, co się tam działo. Czułam, że strasznie mnie do tego ciągnie. Zaczęłam czytać przypisy i mocniej interesować się tematem harcerstwa. W międzyczasie urodziło mi się drugie dziecko, ale wciąż, pomimo braku czasu, starałam się przygotowywać do harcerstwa. Najpierw byłam przyboczną i zrobiłam kurs drużynowy. W międzyczasie okazało się, że w Białej Podlaskiej prawie nie ma drużyn harcerskich. Stwierdziłam, że trzeba taką założyć. A nie było łatwo, bo to był okres, gdy harcerstwo podupadało. I wtedy założyliśmy naszą drużynę Astus.
Zwyciężyła pani w plebiscycie instruktorów harcerstwa Niezwyczajni 2016. Była pani zaskoczona?
– To, że ludziom podoba się to, co robię, jest czymś niesamowitym. To fantastyczne uczucie. Do mojego zwycięstwa przyczyniły się moje dzieci. Pomagali też harcerze z drużyny, pisali posty w internecie, wrzucali filmiki... nie wiedziałem, że jestem dla nich tak ważna. Odkryłam, kim jestem dla tych dzieciaków. Oczywiście wiedziałam, że jestem z nimi mocno związana i bardzo dobrze się czujemy w swoim towarzystwie, ale to i tak duże zaskoczenie. Teraz cały czas odzywają się do mnie ludzie, którzy na mnie głosowali. Do tej pory była zasada, że wygrywała osoba z największej aglomeracji. Jak zobaczyłam charakterystyki innych instruktorów, czym się zajmują i co zrobili, mówiłam dzieciom, że szansa, iż wygram, jest znikoma. Dla mnie już sam fakt, że koleżanka instruktorka wnioskowała, żeby mnie zgłosić do plebiscytu, sprawił, że czułam się zwyciężczynią. Miło, że doceniono to, co robię w Białej.
Maciej Maciejuk
Więcej przeczytasz w elektronicznym i papierowym wydaniu "Słowa" nr 11.
Napisz komentarz
Komentarze