Na początku lutego 1943 roku na stację kolejową w Mordach przyjechał pociąg z 1046 mieszkańcami Zamojszczyzny. Ponad połowę transportu stanowiły dzieci do lat 14. Do miasta przewieziono wtedy blisko 600 przesiedleńców, którzy zostali przyjęci przez miejscowe rodziny oraz rodziny z sąsiadujących gmin.
- Niemiecka akcja wysiedlania Polaków z Zamojszczyzny dotknęła ponad 30 tys. dzieci. Te powyżej szóstego miesiąca życia odbierano rodzicom. Co trzecie zmarło lub zostało zamordowane - mówi burmistrz Mariusz Kucewicz.
Niektóre z tych ocalonych dzieci żyją do dziś. - To ważne aby pamięć o tej tragicznej historii ale też o szlachetnej postawie mieszkańców ziemi łosickiej była zachowana przez kolejne pokolenia - dodaje włodarz miasta i gminy.
Wspomnienie Heleny Lipińskiej z Łosic:
"Miałam wówczas czworo swoich dzieci, mąż przyprowadził mi piąte z transportu. Nazywała się Krystyna Iwuła, pochodziła z Tyszowiec. Jej brat Stasio trafił do sąsiadów Biernackich. Mieszkaliśmy wówczas w mieście w małym mieszkaniu pożydowskim. Była to duża kuchnia i maleńki pokoik. Wieczorem 2 lutego mąż przyprowadził to dziecko. Miała 9 lat i była bardzo zaniedbana. Umyłam ją ubrałam nowe łaszki, przygarnęłam jak swoją. Bardzo tęskniła za swoją mamą i ojcem, jej rodzice zostali wywiezieni gdzie indziej. Ale był w pobliżu brat i to pozwalało Krysi jakoś przeboleć stratę rodziców. Było nam ciężko, ale nigdy nie pomyślałam , że mam o jedno dziecko za dużo. Widok przybyłych dzieci był tak straszny, że z jednej strony nie było na Rynku człowieka, który by nie płakał a z drugiej strony wywołał on ogromne wzburzenie wśród Polaków. W tej chwili mieliśmy wszyscy potrzebę walki z okupantem. Płacz straszny niósł się nad Rynkiem. (…) Dzieci niemal natychmiast rozebrane zostały przez łosickie rodziny, niezależnie od ich materialnego usytuowania".
Napisz komentarz
Komentarze