Kilka wieków temu, jeszcze przed szwedzkimi wojnami, w Parczewie żyła pewna przekupka. Kobieta była niezwykle przebiegła, w handlu odznaczała się nieuczciwością, oszukiwała swoich klientów przy każdej sposobności. Łasa na każdy pieniądz baba, choć bogata dzięki oszustwom i nieuczciwości, chodziła zaniedbana. Ubrania miała porwane, nosiła stare sukienki, po kilka razy łatane. Nieważne czy był to zwykły dzień, niedziela czy święto. Wszystko przez to, że była też niezwykle skąpa. Żałowała pieniędzy nawet sobie.
Najgorsze jednak ze wszystkiego były jej machlojki. Sprzedając ludziom na straganie śledzie, sól i łój, nierzadko zawyżała ceny albo źle resztę wydawała. Oszukiwała na prawo i lewo, kogo się tylko dało. Jednemu nie doważyła, innemu nie domierzyła, trzeciemu zawyżyła cenę. Bywało i tak, że do soli dosypywała piasek. Każdy jej klient musiał więc mieć się na baczność, by nie zostać oskubanym z pieniędzy.
Przekupka na pieniądze łasa
Krążyły wśród ludzi pogłoski, że z pewnością handlarka zawarła jakiś pakt z diabłem, bo potrafiła w kilka chwil tak sprytnie omotać klienta, że ten z pocałowaniem ręki płacił kilkakrotnie zawyżoną cenę za towar albo nie orientował się, że właśnie padł ofiarą oszustwa. Do tej pory za postępki nie spotkała jej żadna kara. Dziwiło to niezmiernie mieszkańców miasta, którzy nie wierzyli, że bez układu z szatanem można robić bezkarnie i niepostrzeżenie takie rzeczy. Do tego byli też przekonani, że sprzedawczyni z pewnością jest bardzo bogata i śpi na pieniądzach.
Co prawda kobieta dzięki machlojkom majątek miała spory, ale na pieniądzach nie spała. W najciemniejszym kącie piwnicy miała za to specjalny, przeogromny, gliniany gar, który służył jej jako prawdziwy sejf. Z każdym dniem zapełniała go kolejnymi monetami. Właściwie niewiele brakowało, aby naczynie było wypełnione po brzegi srebrnymi i złotymi talarami.
W każdą niedzielę, kiedy wszyscy inni mieszkańcy szli do kościoła na mszę, ona zamykała się na cztery spusty w domu i schodziła do piwnicy, gdzie przeliczała swój majątek. Za każdym razem dokładała też kilka białych monet, które w ciągu tygodnia podstępem i oszukaństwem wyłudziła od klientów. Przy czym bezustannie marzyła o tym, by garnek był wypełniony po brzegi talarami. (...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia z 23 marca
Napisz komentarz
Komentarze