W ciepły, piątkowy wieczór, 25 czerwca, w niezwykłym otoczeniu przyrody i specjalnie na tę okazję przygotowanej podłodze, w Zaściankach odbyła się niezwykła impreza pod nazwą „Gminna potańcówka na dechach”.
To pierwsze spotkanie w ramach projektu realizowanego przez Gminny Ośrodek Kultury w Międzyrzecu Podlaskim. – Tradycja "potańcówek na dechach", to zapomniany zwyczaj, przejaw lokalnego folkloru. Dawniej, na terenie ziemi międzyrzeckiej w ramach wspólnego świętowania wydarzeń, organizowano plenerowe lub domowe zabawy taneczne przy akompaniamencie instrumentalistów: skrzypka, bębnisty i harmonisty. Potańcówki stanowiły ważny element tutejszej wspólnoty, także w okresie zwykłym i w ciągu tygodnia roboczego. Tradycja potańcówek z wielu powodów uległa zanikowi, a przekaz pokoleniowy w tym zakresie został przerwany z naturalnych przyczyn – młodsze pokolenie wykształciło własne zwyczaje i nie było zainteresowane praktykowaniem obyczajów swoich poprzedników – opowiada etnomuzykolog Angelika Magier, instruktor międzyrzeckiego GOK-u.
Dlatego ośrodek kultury przy wsparciu Zespołu „Leśne echo” z Zaścianek postanowił przywrócić tę piękną tradycję i pokazać młodemu pokoleniu, jak spędzali wolny czas nasi rodzice, dziadkowie i pradziadkowie.
– Cykl rozplanowany jest tak, by w trakcie warsztatów osoby, uczestniczące w potańcówkach uczyły się krok po kroku kolejnych tańców, ale nie w sposób sztuczny, że oto robimy warsztaty i się uczymy, ale by nauka była połączona z dobrą zabawą. I przede wszystkim, by ludzie poczuli klimat dawnych potańcówek, dlatego jesteśmy na dworze, gdzie słychać gdakanie kur, szczekanie psów oraz rechotanie żab, gdzie wokół są piękne okoliczności przyrody. Myślę, że to powinno zachęcić ludzi do uczestnictwa – mówi folklorysta Paweł Warowny, prezes fundacji „Z przytupem”.
I trzeba przyznać, że projekt rzeczywiście okazał się strzałem w dziesiątkę. Filmik z potańcówki w Zaściankach na facebookowym profilu Słowa Podlasia spotkał się z ogromnym odzewem osób z całej Polski, a do Gminnego Ośrodka Kultury w Międzyrzecu Podlaskim popłynęło morze gratulacji, wiele osób już myśli o podobnych inicjatywach w swoich miejscowościach.
– Dawniej tańczyło się na trawie, pod chałupą, w lasku, tam gdzie tylko był kawałek miejsca. Tańczyło się polki, oberki, walczyki, a także „łysego” czy „kozaka”. Nie tango, nie fokstrota. Dzisiaj te tańce są zupełnie inne, wcześniej wszystko było bardziej proste. Każdego wieczoru schodzili się ludzie, grało się na czym kto potrafił, na grzebieniu, na bębenku, a nawet na patelni zamiast bębenka. Nawet na misce, aby coś głos dawało. W kapelach przeważnie grano na skrzypcach, bębenkach, jak pamiętam, kiedy mój ojciec grał. Później doszła harmonia trzyrzędowa, akordeon i tak skład się powiększał – opowiadał Zdzisław Marczuk z Zakalinek, skrzypek i harmonista, trzykrotny laureat Złotej Baszty oraz laureat Nagrody im. Oskara Kolberga „Za zasługi dla kultury ludowej”.
Projekt „Gminna potańcówka na dechach” jest dofinansowany z funduszy Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu w ramach programu Narodowego Centrum Kultury „Kultura – Interwencje 2021”. Potrwa do października, odbędą się jeszcze cztery takie spotkania. My już nie możemy doczekać się kolejnej potańcówki!
Napisz komentarz
Komentarze