Radzynianin Dariusz Magier, historyk, archiwista, wieloletni kierownik oddziału Lubelskiego Archiwum Państwowego w Radzyniu Podlaskim i wykładowca akademicki, przez ostatnich niespełna siedem miesięcy kierował oddziałem Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie. Na stanowisko trafił w październiku ubiegłego roku, jak mówił, nieoczekiwanie, bo nominacji się nie spodziewał.
Czy spodziewał się, że zostanie odwołany po sześciu miesiącach pracy? – Nie miałem wcześniej żadnych sygnałów na ten temat, aczkolwiek powodów mogę się domyślać – mówi Magier, gdy pytamy go o okoliczności odwołania. – Moja wizja prowadzenia oddziału odbiegała od oczekiwań moich przełożonych, nie chciałem się na pewne rzeczy zgodzić. W sumie, gdyby mój podwładny nie chciał wypełniać moich zaleceń, pewnie też bym go zwolnił.
O Instytucie Pamięci Narodowej w Lublinie zrobiło się głośno w ostatnich dwóch miesiącach. W tym czasie doszło do dwóch sytuacji, dla których tło stworzyli Żołnierze Wyklęci, a dokładnie ci, którzy albo nimi nie są, albo nie są za nich przez środowisko historyków uważani.
Lubelski IPN przygotował na marzec wystawę "Żołnierze niezłomni... oczami młodych". Prace plastyczne przygotowali uczniowie Zespołu Szkół Plastycznych w Lublinie, którzy portretowali bohaterów walki podziemnej. Na jednej z prac znalazł się jednak nie akowiec, ale funkcjonariusz UB Czesław Borecki, uczestniczący w aresztowaniu biskupa kieleckiego i kończący karierę zawodową jako zastępca szefa Głównego Inspektoratu MSW. Uczennica korzystając z publikacji IPN po prostu pomyliła zamieszczone tam wizerunki Żołnierzy Niezłomnych z prezentacjami funkcjonariuszy aparatu państwowego. Błąd wychwycono jednak dopiero po dwóch miesiącach od otwarcia wystawy, gdy sprawa stała się medialnie głośna, czyli pod koniec kwietnia.
W marcu natomiast doszło do sporu na linii dyrektor Dariusz Magier – Maciej Sobieraj, historyk i pracownik IPN.
Więcej w papierowej i elektronicznej wersji Słowa nr 21.
Joanna Danielewicz
Napisz komentarz
Komentarze