Ten problem opisywaliśmy już na naszych łamach. – Wojskowe pojazdy rozjeździły drogę do tego stopnia, że praktycznie przestała istnieć. Gdy nawierzchnia zamarza, nie da się nią jechać ze względu na ogromne koleiny. To oznacza, że do domu mojego i sąsiada nie dojedzie ani karetka, ani straż pożarna, a każda wyprawa do sklepu w Kodniu to kilkukilometrowe brnięcie po błocie – opisywał sytuację Lech Ścibor-Rylski. Sygnałów od mieszkańców m.in. z terenu gmin Kodeń i Sławatycze było znacznie więcej.
Dlatego włodarze samorządów zdecydowali się interweniować u wojskowego dowództwa i wojewody lubelskiego. 12 stycznia odbyło się spotkanie przedstawicieli gmin z urzędnikami z ministerstwa. O rezultatach informował na swoim facebookowym profilu wójt Sławatycz, Arkadiusz Misztal. – Dokonaliśmy (wraz z kierownictwem Departamentu Infrastruktury Ministerstwa Obrony Narodowej - przyp. red.) szczegółowego objazdu zgłoszonych przez nas dróg oraz innych nieruchomości m.in. rozjeżdżonych łąk. Otrzymaliśmy zapewnienie, że wszystkie zniszczone ciężkim sprzętem drogi zostaną w najbliższym czasie naprawione m.in. tłuczniem. Pisma mieszkańców w sprawie łąk zostały również skierowane do odpowiednich służb. Oczywiście konkretny termin napraw uzależniony jest od warunków atmosferycznych i będzie z nami konsultowany – informował.
Rzeczywiście, jak potwierdzają mieszkańcy część napraw została wykonana. – 1 lutego wojsko znowu wyrównywało ciężkim sprzętem drogę do mnie. Myślę, że ponowne wymieszanie tego błota spowoduje to samo, co poprzednio, honkery zrobią koleiny po kolana. Ja w tak "naprawioną" drogę bałbym się wjechać – przekazuje nam jeden z mieszkańców.
(...)
Cały artykuł przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa Podlasia z 8 lutego
Napisz komentarz
Komentarze