Napoje, przygotowane przez Krynicę Vitamin, trafiły do magazynów, zarządzanych przez Lwowską Radę Miejską.
Energetyki dla żołnierzy i wolontariuszy
Całą akcję koordynował rzecznik firmy, Tomasz Kułakowski. Dzięki jego kontaktom jeszcze z czasów pracy dziennikarza, firma porozumiała się z władzami we Lwowie i ustaliła, jak najbardziej mogłaby pomóc. Okazało się, że ukraińskim żołnierzom i wolontariuszom bardzo przydałyby się napoje energetyczne i witaminowe. – Długo zastanawialiśmy się, czy podjąć ryzyko i pojechać bezpośrednio do Lwowa, ale przedstawiciele samorządu lwowskiego przekonali nas, że bardzo im to pomoże, bowiem nie mają wystarczającej liczby własnych ciężarówek. Cieszymy się, że chociaż w takim stopniu mogliśmy pomóc. Dajemy zastrzyk energii tym, którzy walczą o swoją i naszą wolność – powiedział Tomasz Kułakowski, rzecznik prasowy Krynicy Vitamin, który pojechał do Lwowa z transportem.
Napoje, które trafiły do Lwowa, przygotowali własnoręcznie pracownicy Krynicy Vitamin w zakładzie produkcyjnym w Dziadkowskiem-Folwarku. 40 wolontariuszy, pracowników Krynicy Vitamin z rodzinami, nakleiło ręcznie 80 tysięcy etykiet, dedykowanych transportowi humanitarnemu. – W niedzielę przez 8 godzin ręcznie obklejaliśmy opakowania, jednak przyświecał nam ważny cel i chęć pomocy, więc nikt nie narzekał. Był to też dla nas czas integracji i rozmów, a każdy w ten sposób mógł dołożyć swoją cegiełkę do pomocy Ukrainie – podkreśla Tomasz Kułakowski.
Transport z powiatu łosickiego wyjechał 9 marca. Ładunek do Lwowa zawiózł na własny koszt właściciel firmy transportowej Aero z Łosic, Piotr Tobota. W ciężarówce znalazło się 27 palet z napojami o wadze 22 ton. – Już wcześniej szukałem form wsparcia Ukrainy, w których mógłbym uczestniczyć. Przedstawiciele Krynicy Vitamin napisali do mnie maila z zapytaniem o pomoc, oczywiście od razu się zgodziłem. Zrobiłem to z potrzeby serca. Nie obawiałem się też szczególnie tego wyjazdu, bo mieliśmy dojechać tylko do Lwowa, gdzie jeszcze wtedy było spokojnie. Co prawda, przejeżdżaliśmy przez Jaworów, dosłownie kilka godzin przed bombardowaniem, ale nie czuliśmy się zagrożeni – mówi Piotr Tobota i dodaje: – Trzeba pomagać każdemu, nie patrząc na jego narodowość, ci ludzie znaleźli się w tragicznej sytuacji. Warto postawić się na ich miejscu i pamiętać, że każdy z nas chciałby otrzymać taką pomoc.
Co zastali na miejscu?
– Zaskoczeniem było dla mnie to, że w mniejszych miejscowościach, które mijaliśmy na trasie, z jednej strony widać było przygotowanie na działania wojenne, co kilkanaście kilometrów były posterunki wojskowe czy policyjne. Wzdłuż głównych dróg pościnane były natomiast drzewa i nimi zablokowane mniejsze uliczki, prawdopodobnie jako zabezpieczenie przed ewentualnym przejazdem wojsk rosyjskich. Z drugiej strony, we wszystkich tych miejscowościach życie nadal toczy się swoim rytmem, ludzie wychodzą na spacery, widać rodziny z dziećmi, mieszkańcy wykonują swoje obowiązki, by zachować tę namiastkę normalnego życia. Sytuacja na granicy też wygląda już inaczej niż było to relacjonowane w pierwszych dniach, kiedy w długich kolejkach do przejścia granicznego stały matki z dziećmi. Jest teraz bardzo dobrze zorganizowany transport autokarowy, są pojazdy z Polski, z Ukrainy, które wożą ludzi do i z granicy. Oczywiście nadal są kolejki, ale nie jest to już taki chaos, jaki był na początku. Przy granicy funkcjonują miejsca, w których można się ogrzać, coś zjeść – opisuje Tomasz Kułakowski. Dodaje, że mimo iż transport z powiatu łosickiego jechał na zaproszenie Lwowskiej Rady Miejskiej i to ona wystąpiła o dokumenty do ukraińskich służb, to z przekroczeniem granicy było trochę problemów. – Było jednak z przejazdem sporo zamieszania, duża skrupulatność celników ukraińskich też wydłużyła wjazd, choć to oczywiście zrozumiałe w obecnej sytuacji. Jednak z zaplanowanych 24 godzin wyjazdu, ostatecznie zrobiło się dwa razy tyle. Na wjazd do Ukrainy czekaliśmy 8 godzin, na wyjazd aż 14 godzin – przekazuje Kułakowski.
Dodaje, że prócz napojów do Lwowa z Krynicy Vitamin dotarły też środki dezynfekujące.
Dają mieszkania i pracę
Dodatkowo firma zadbała też o zapewnienie lokum rodzinom z Ukrainy. Wynajęła w tym celu domki w Międzyrzecu Podlaskim, gdzie zostało zakwaterowanych 20 osób. – To głównie matki z dziećmi. Chcemy też później dać tym ludziom pracę, by mogli jak najszybciej oderwać się od wspomnień o wojnie. Pomagamy też w organizowaniu przedszkola i szkół dzieciom. Nasi wolontariusze jeżdżą do nich i pomagają na miejscu, choć ci ludzie tak naprawdę nie chcą pomocy, czują się nią skrępowani. Chcieliby jak najszybciej się usamodzielnić, zarabiać pieniądze, nie brać nic za darmo. Nikt z nich nie przyjechał tu dla przyjemności, to wojna w ich kraju zmusiła ich do ucieczki – mówi Tomasz Kułakowski. Krynica Vitamin jak na razie planuje zorganizować 10 miejsc pracy Ukraińcom. W najbliższej przyszłości firma chce też wyprodukować partię napojów, które trafią na granicę. Przekazała również pieniądze Starostwu Powiatowemu w Łosicach na zakup 130 materaców dla uchodźców, a także przekazała napoje do pociągu humanitarnego Mazowsza, który kursował z Warszawy do Dorohuska.
Napisz komentarz
Komentarze