Andrzej Dzięga to człowiek, z którym od lat identyfikuje się radzyńską prawicę. Były szef pisowskich struktur na tym terenie, od jesieni ubiegłego roku zawieszony w prawach członka wraz ze Zbigniewem Ostapowiczem, Urszulą Oprawską i Dariuszem Langą. Po tym, jak zdecydował się konkurować z namaszczonym przez partię na stanowisko burmistrza Jerzym Rębkiem w ostatnich wyborach samorządowych, mówi bez ogródek: – Nie zamierzam zasilać groma Dyzmów.
To jednocześnie odpowiedź Dzięgi na pytanie, czy jeśli zdarzyłoby się, że nowy pełnomocnik partii próbowałby nawiązać z nim współpracę, to do takiej dojdzie. – Ja zakładałem PiS na tym terenie, poświęciłem na to kilkanaście lat życia. Działałem tu już od lat 80. w strukturach Solidarności. Nie należę do ludzi, którzy co wybory zmieniają poglądy. Dorosłem już do tego, że jeśli mam być zakładnikiem czyjejś idei, to nie idę na to – wyłuszcza Dzięga.
W dalszym ciągu pozostaje zawieszony, ale legitymacji nie zamierza składać. Twierdzi, że nic nie trwa wiecznie i woli z boku obserwować to, co się na radzyńskiej scenie politycznej dzieje. – Nowy pełnomocnik tworzy własne struktury w oparciu o własnych ludzi. Wieloletni działacze PiS zostali pozbawieni możliwości działania w tych strukturach. Ja w tej nowej drużynie nie chcę być – mówi wprost.
Więcej w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa nr 27.
Joanna Danielewicz
Napisz komentarz
Komentarze