Podwyżki radni przyznali także sobie, ich diety wzrosną o 400 zł. Wyższe wynagrodzenia mają otrzymać też pracownicy starostwa.
Na ostatniej sesji rady powiatu zdecydowano o podwyżce wynagrodzenia starosty i diet wypłacanych radnym. Radni podnieśli pensję starosty o ponad 90 procent w stosunku do tej, jaką otrzymywał do tej pory. Zgodnie z wyliczeniem otrzyma on co miesiąc (z wyrównaniem od sierpnia zeszłego roku) 19 470 zł brutto. Na zaproponowaną kwotę składa się - 10 250 zł wynagrodzenia zasadniczego, 3 150 zł dodatku funkcyjnego, 2 050 zł dodatku za wieloletnią pracę i 4 020 zł dodatku specjalnego.
Warto przypomnieć, że do tej pory wynagrodzenie starosty ustalone było na poziomie 10 180 zł brutto.
Spore podwyżki otrzymają również radni (także z wyrównaniem od sierpnia zeszłego roku). Przewodnicząca rady zarabiać będzie teraz 2000 zł, zastępca 1400 zł, członek zarządu 1300 zł, przewodniczący komisji 1100 zł, natomiast szeregowy radny dostanie 1000 zł. Przypominamy, że przed zmianą radni otrzymywali odpowiednio: 1600 zł, 700 zł, 900 zł, 700 zł i 600 zł.
Czytaj także: Drogi i pola zniszczone przez wojsko. A ministerstwo milczy
Za nowymi stawkami zagłosowało aż 11 z nich. Przeciwni byli radni – Dorota Kozłowska i Paweł Czmoch, od głosu wstrzymała się Grażyna Kasprowicz, zaś radny Marek Gromadzki był nieobecny na sesji.
Co z wynagrodzeniami pracowników starostwa?
- Wstępnie, od pierwszego kwietnia, szacujemy podwyżki w wysokości około 500 zł brutto na osobę. Jest to kwota średniej podwyżki, co oznacza, że nie wszyscy pracownicy tyle dostaną. W tę kwotę wliczone są też te podwyżki, które dostała część pracowników od pierwszego stycznia (w zawiązku z podniesieniem najniższej krajowej i ewentualnym zgłoszeniem chęci przejścia przez pracownika na emeryturę). Przy ustalaniu podwyżek będziemy też brali pod uwagę zaangażowanie pracownika, efektywność jego pracy, umiejętności i wiedzę, oraz absencję. Zaznaczam, że podana kwota jest wstępną analizą i należy ją traktować jak przymiarki – tłumaczył starosta Janusz Kobyliński.
W dyskusję na temat podwyżek włączył się radny Paweł Czmoch.
- Chciałbym przeprosić mieszkańców, naszych wyborców, za to, co się tu zadziało. Diety radnych rosną niczym ceny paliw na stacjach benzynowych – czyli drastyczne. Jest to duża kwota podwyżki, bo aż o 400 zł. Sama podwyżka diet radnych będzie kosztowała budżet 72 tys. zł rocznie.
- Przeliczając, ile radni pracują, to wychodzi, że spotykamy się średnio 1-2 dni w miesiącu na posiedzeniach komisji czy sesjach – w zależności jaka jest liczba posiedzeń. Pracownicy starostwa pracują natomiast najmniej 20 dni w miesiącu. Można szybko policzyć, że radny dostał 400 zł podwyżki za dwa czy trzy dni pracy w miesiącu. Zatem nam radnym proponuje się 200 zł podwyżki w przeliczeniu na dzień, a pracownikom jedynie 20 zł. Druga sprawa - niedługo stanie się tak, że nie będziemy mieli na wkłady własne do inwestycji – mówił, bulwersując się na zbytnią rozrzutność w tej kwestii, co jego zdaniem może doprowadzić w niedalekiej przyszłości do problemów finansowych powiatu.
Podwyżka jest kwestią prestiżu
Starosta stwierdził, że dieta radnego powiatu nie może być niższa niż dieta radnego miasta i gminy Łosice. - Mnie to wprawdzie nie dotyczy, bo nie jestem radnym, tylko – jak to już kiedyś powiedziałem – wynajętym pracownikiem. Generalnie kierowaliśmy się tym, i ja też za tym głosowałem, aby dieta radnego powiatowego nie była niższa od diety radnego miasta i gminy Łosice. Z tego względu, że budżet mamy porównywalny – to jest pierwsza sprawa. A druga - to jest też kwestia prestiżu. Jeżeli radny nie chce brać diety – to nie musi – ripostował Janusz Kobyliński.
Wyjaśnienia wzburzyły radnego Pawła Czmocha. - Powiedział pan o prestiżu radnych, ale chciałbym zwrócić uwagę, że jesteśmy tu nie dla własnego prestiżu finansowego, tylko dla prestiżu mieszkańców. Mieszkańcy nas wybrali, mieszkańcy na nas głosowali, a my mamy ich godnie reprezentować - zauważył.
Trudno zaprzeczyć obawom Pawła Czmocha, bowiem podczas tej samej sesji starosta ubolewał nad wzrostem cen materiałów budowlanych, masy bitumicznej, które rujnują budżety poszczególnych zaplanowanych przez powiat inwestycji. - Byliśmy szczęśliwi, że budżet w tym roku mamy 70 mln. Myśleliśmy, tak kolokwialnie mówiąc, że zawrócimy kijem Wisłę, że to rok przełomowy będzie. Jednak teraz bardzo obawiam się o przetargi – przyznał Janusz Kobyliński.
Czytaj także: Kupią działkę od Kościoła za 250 tys. zł? "Z parafią nie wypada się targować"
Napisz komentarz
Komentarze