To nie pierwszy pożar na tej posesji. Wcześniej doszło tu do pożaru innego domu. Po tym wydarzeniu właściciele wyremontowali budynek gospodarczy i zaadaptowali go na budynek mieszkalny. Niestety, historia zatoczyła koło i 2 maja wybuchł pożar właśnie w wyremontowanym budynku.
Palił się kompleks budynków
Pożar budynku mieszkalnego w gospodarstwie rolnym został zauważony 2 maja o godzinie 17.07. Zawiadomiono straż pożarną. Akcja ratowniczo-gaśnicza trwała ponad 3 godziny. Wzięły w niej udział 3 jednostki ratowniczo-gaśnicze i 4 jednostki OSP. Straty wynoszą 270 000 zł, z czego straty związane z budynkami oszacowano na 250 000 zł. Uratowane zostało mienie warte 50 000 zł.
– Palił się kompleks budynków: murowany budynek mieszkalny kryty blachą, drewniany garaż kryty blachą oraz drewniane przybudówki przy stodole kryte eternitem. Działania straży polegały na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia i podaniu 3 prądów wody w natarciu. Z budynku po schłodzeniu wyniesiono 5 butli gazowych, kanistry z benzyną oraz 200-litrową beczkę z olejem napędowym – informuje dyżurny operacyjny Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej aspirant sztabowy Krzysztof Liniewicz.
Strażacy rozebrali konstrukcję spalonego dachu i wygasili pogorzelisko. Jak mówi Krzysztof Liniewicz, w domu całkowicie spalił się dach i jedno pomieszczenie wewnątrz. Pozostałe pomieszczenia są częściowo spalone i zadymione. Nadpalona została też konstrukcja garażu. Spalone zostały agregat prądotwórczy, glebogryzarka i przyczepa lekka.
Czytaj też: Nowe wydanie Słowa Podlasia już gotowe! Sprawdźcie, o czym piszemy
Nie chcą opuścić swojej posesji
W domu mieszkało dwóch dorosłych mężczyzn, ojciec z synem. – W poniedziałek wieczorem na miejsce tragedii pojechał wójt Kamil Kożuchowski. Zaproponował panom nocleg, ale nie chcieli opuszczać swojej posesji. Włodarz zabezpieczył pogorzelców jeśli chodzi o żywność i wodę. Zadeklarował również, że przechowa ocalały z pożaru sprzęt typu przyczepka czy kosiarka. Wójt ponownie odwiedził pogorzelców we wtorek. Tym razem z sekretarzem Adamem Bieleckim i sołtysem sołectwa Piszczac Pierwszy Karolem Łukaszukiem. – Proponowaliśmy panom nocleg, ale odmówili. Zawieźliśmy im też koce, materace, śpiwory, aby mieli na czym spać. Mieszkańcy spontanicznie się zorganizowali i dostarczyli mi te rzeczy. Od razu pytali też, co jeszcze jest potrzebne – opowiada sołtys Karol Łukaszuk.
Potrzebny kontener
Całkowitemu spaleniu uległa część budynku, w której mieszkał syn. – Tam nawet tynki się paliły, a aluminiowe grzejniki się stopiły. Druga część została zalana wodą podczas akcji ratowiczo-gaśniczej. Wewnątrz unosi się zapach spalenizny – opowiada sołtys. Dach jest najbardziej zniszczony. Spaliło się też całe wyposażenie domu. Poszkodowani nie mają nawet dokumentów. Na szczęście, udało się wynieść 2 butle gazowe i kanistry z paliwem, bo straty byłyby jeszcze większe – dodaje.
– Właściciele spalonego domu prawdopodobnie będą go odbudowywać. Wczoraj (3 maja przyp. red.) rozpoczęli sprzątanie posesji. Pan wójt zadeklarował, że pomoże w uprzątnięciu podwórka. Czekamy też na decyzję ubezpieczyciela. Na pewno będą potrzebne materiały budowlane, wykończeniowe, ale jeszcze za wcześnie, aby mówić o konkretach – mówi sołtys Piszczaca Pierwszego.
Wójt dodaje, że jeszcze dziś zostanie założone konto bankowe, na które będzie można wpłacać pieniądze na zakup kontenera lub domku halenderskiego. – Potrzebujemy ok. 50 000 zł. Jednocześnie zwracamy się do osób, które mogą taki kontener lub domek holenderski nam sprzedać. Proszę, aby skontaktowały się ze mną lub Urzędem Gminy w Piszczacu – mówi Kamil Kożuchowski.
Przypuszczalna przyczyna pożaru nie została jeszcze ustalona.
Czytaj też: Cudem uciekli z pożaru. Teraz potrzebują naszej pomocy przy odbudowie domu
Napisz komentarz
Komentarze