Ten festiwal gromadzi ludzi, którzy nie boją się żyć i pokazywać najważniejszych dla nich wartości. A o nich tak łatwo dziś zapomnieć – mówi jedna z uczestniczek Festiwalu Życia.
Kościół to nie nuda – przekonywali o tym już po raz szesnasty organizatorzy Festiwalu Życia: Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej oraz ogólnopolskie Oblackie Duszpasterstwo Młodzieży Niniwa. W tym roku w namiotowych miasteczku zgromadziło się 280 osób: 250 uczestników oraz 30 organizatorów. Wśród nich młodzi z całej Polski i rodziny z dziećmi zgromadzeni we wspólnotach oblackich oraz duchowni.
– Dziś nie można powiedzieć młodym: chodźcie do kościoła, bo jest super. To nie zadziała. Trzeba stworzyć im przestrzeń, w której mają okazję doświadczyć życia we wspólnocie. Trzeba pokazać, że chodzenie do świątyni to nie klepanie modlitw, ale prawdziwe duchowe przeżycie. Tu mają okazję zobaczyć sens swojej wiary. Zobaczyć inne oblicza księży, którzy są z nimi cały czas, którzy nie jawią się im jako ci dalecy, stojący za ołtarzem ludzie, ale tacy, z którym można normalnie porozmawiać, zagrać w siatkówkę, a nawet się powygłupiać i pożartować. Chcemy, żeby tu dostali coś, z czym będą mogli dalej iść w życie. Żeby nie było to tylko chwilowe doświadczenie – mówi Marcin Szuścik z Niniwy.
Festiwal ma konkretny program. Organizatorzy dbają, by uczestnicy się ze sobą zgrali, nie tylko poprzez modlitwę, ale też sport i zabawę. – Nasz zjazd zaczynamy mszą i imprezą z wodzirejem. To dobra okazja, żeby się poznać i pobawić. Drugiego dnia młodzi razem się męczą, rywalizują w różnych sportowych konkurencjach. Trzeciego wspólnie pielgrzymują pieszo, czwartego biorą udział w warsztatach. Dzięki takiemu przygotowaniu, w wyniku którego wszyscy się otwierają, kolejne dni możemy poświęcić budowaniu wspólnoty – wyjaśnia Szuścik.
O tym duchowym wymiarze opowiadają też inni uczestnicy. – Inne modlitwy niż na co dzień w kościele i ciekawsze, prawdziwe, mówione prosto z serca przekazy o problemach nam bliskich. To niewątpliwe atuty tego zjazdu – mówi Weronika Kłosowska. O tym, że te problemy, o których wspomina, trzeba i można pokonać, udowodnił m.in. gość festiwalu Jasiek Mela, niepełnosprawny zdobywca obydwu biegunów ziemi.
Sara Krześniak z Kodnia, która w festiwalu uczestniczy już po raz szósty, nie ma wątpliwości, że ta impreza jest właśnie dla niej. – Tu przebywam z ludźmi, którzy pokazują swoją wiarę i się jej nie wstydzą. Do tego panuje tu fantastyczna atmosfera tworzona przez ludzi, którzy mimo że widzą się często pierwszy raz w życiu, nie boją się otworzyć i zwyczajnie sobie zaufać – zaznacza Sara.
Więcej w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa nr 31.
Kamila Kolęda
Napisz komentarz
Komentarze