Nastąpił drastyczny wzrost cen ogrzewania. Oznacza to, że prowadzące szkoły samorządy muszą znaleźć dodatkowe pieniądze na rachunki za ciepło albo dyrektorzy placówek będą zmuszeni ograniczyć ich ogrzewanie. Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, w rozmowie z businessinsider przyznaje, że dyrektorzy szkół obawiają się nie tylko rosnących cen, ale i braków dostaw. – A szkoła jako instytucja wcale nie jest ostatnia w kolejce do przerwania dostaw. Na to już kompletnie nie będziemy mieli wpływu – podkreśla.
– Nadzieją szkół i ich dyrektorów są – jak zwykle w takich sytuacjach – samorządy, które zresztą same już borykają się z poważnymi problemami finansowymi. W głównej mierze spowodował je Polski Ład, który mocno uderzył je po kieszeniach. Na szczęście, samorządy zachowują się jak prawdziwy gospodarz. Samorządowcy w porozumieniu ze swoimi sieciami szkół starają się jakoś pojawiające się problemy rozwiązywać – mówi w rozmowie z portalem Marek Pleśniar.
Związek Powiatów Polskich skierował również w tej sprawie pismo do Ministerstwa Finansów. Apeluje w nim o czasowe poluzowanie nałożonych na samorządy obowiązków podatkowych. Powód znany: lawinowo rosnące koszty. „(…) Ministerstwo Finansów analizuje możliwości wsparcia finansowego jednostek samorządu terytorialnego, pozwalające na zminimalizowanie skutków niekorzystnych zjawisk inflacyjnych oraz ułatwiającego realizowanie zadań samorządowych” – czytamy w odpowiedzi resortu na pytanie businessinsider.
Możliwa nauka zdalna
W kryzysowej sytuacji uczniowie mogą przejść na naukę zdalną. Obowiązek prowadzenia przez szkołę nauki zdalnej – od trzeciego dnia po zawieszeniu normalnych lekcji. Taki zapis znajduje się we wprowadzonej od 1 września zmienionej ustawie Prawo oświatowe. Zapis ten odnosi się m.in. do przypadku wystąpienia "temperatury zewnętrznej lub w pomieszczeniach, w których są prowadzone zajęcia z uczniami, zagrażającej zdrowiu uczniów".
PRZECZYTAJ: Polski gaz na ratunek. PGNiG odkryło nowe złoże
Sytuacja może dotyczyć wybranych instytucji, w różnej skali. Rozporządzenie MEiN przewiduje, że naukę zdalną będzie trzeba wprowadzić w sytuacjach zagrożenia bezpieczeństwa uczniów, jak:
- w związku z organizacją i przebiegiem imprez ogólnopolskich lub międzynarodowych,
- nieodpowiedniej temperatury zewnętrznej lub w pomieszczeniach, w których są prowadzone zajęcia z uczniami, zagrażającej zdrowiu uczniów,
- zagrożenia związanego z sytuacją epidemiologiczną,
- innego nadzwyczajnego zdarzenia.
Przydałoby się wsparcie z zewnątrz
Dyrektor Zakładu Doskonalenia Zawodowego w Białej Podlaskiej Henryk Zacharuk przyznaje, że podwyżki cen opału boleśnie dotkną również placówkę, którą zarządza.
– Naszą szkołę ogrzewamy gazem. Jesteśmy uzależnieni od cen gazu, a już na początku roku jego cena mocno wzrosła. W porównaniu do roku poprzedniego to wzrost na poziomie ponad 3 procent – twierdzi Henryk Zacharuk. – Mamy do ogrzania dużą powierzchnię. Nie wiemy, czy będziemy mieli jakieś ulgi na gaz czy nie. Alternatywy też nie mamy, bo posiadamy wyłącznie 2 piece na gaz. Być może samorząd wesprze nas jakąś dotacją, bo ma takie możliwości prawne. W każdym razie nie przewidujemy takiej sytuacji, że z powodu niskiej temperatury w klasach nasi uczniowie przejdą na zdalne nauczanie. Taka sytuacja może nastąpić jedynie w przypadku kolejnej fali koronawirusa – zaznacza dyrektor.
CZYTAJ TEŻ: Ponad połowa Polaków nie zamierza oszczędzać energii [SONDAŻ]
W lepszej sytuacji są szkoły, które mają 2 źródła ogrzewania. Tak jest m.in. w Zespole Placówek Oświatowych w Łomazach. W szkole zamontowane są 2 piece – na pellet i olej.
– W minionym roku szkolnym mieliśmy jedną sytuację, że dostawca spóźnił się o kilka dni z dostawą pelletu. Wtedy uruchomiliśmy piec na olej opałowy. Uczniowie i pracownicy szkoły tego nie odczuli. Natomiast, jeśli chodzi o nadchodzący rok szkolny, to we wrześniu ogłosimy przetarg na dostawcę pelletu. Jesteśmy przygotowani finansowo na zimę, zabezpieczyliśmy pieniądze na ogrzewanie, uwzględniając podwyżkę cen opału. Oczywiście, coś kosztem czegoś. Zrezygnowaliśmy z zakupu innych rzeczy, które mogą poczekać – podkreśla dyrektor Bogumiła Wińska i dodaje, że nie przewiduje sytuacji, w której z powodu braku opału uczniowie zostaliby wysłani na naukę zdalną.
Wójt gminy Łomazy Jerzy Czyżewski zaznacza z kolei, że samorząd z niepokojem patrzy na rosnące ceny opału, ale jednocześnie liczy na to, że oferty na zakup pelletu będą korzystne. – Od lat staramy się minimalizować koszty energii. Dwa lata temu wymieniliśmy piec w Zespole Placówek Oświatowych w Łomazach. Tym samym zredukowaliśmy koszty ogrzewania do 50 procent. Na hali sportowej planujemy zamontowanie energooszczędnego ledowego oświetlenia. Mamy świadomość tego, że wydatki samorządu na energię elektryczną rosną, więc staramy się poprzez różne inicjatywy je zmniejszać. Gmina Łomazy, jako pierwsza gmina w województwie lubelskim i szósta w Polsce podpisała porozumienie z Bankiem Ochrony Środowiska, dotyczące współpracy w realizacji projektów proekologicznych. Dzięki temu ma szansę na 90-procentowe dofinansowanie kosztów dokumentacji technicznej w ramach inwestycji eko – mówi wójt.
Podobnie wypowiada się wójt gminy Piszczac Kamil Kożuchowski.
– Na terenie gminy mamy 3 szkoły podstawowe, 1 filię w Dobrynce i Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy w Zalutyniu. Jeśli chodzi o SOSW w Zalutyniu, to w kwestii ogrzewania placówka bardzo dobrze sobie sama radzi. Pozyskuje drewno, częściowo wspierają ją sponsorzy. Natomiast koszt ogrzania reszty placówek wzrośnie w tym roku szkolnym trzykrotnie. W ZPO w Piszczacu i w szkołach w Połoskach i Dobrynce są po 2 źródła ogrzewania, piec na pellet i olej opałowy. Największe zapotrzebowanie na opał ma piec zamontowany w Piszczacu. Jesteśmy po pierwszym przetargu na zakup pelletu. Niestety ceny opału z ofert są o 150 procent większe, więc przetarg nie został rozstrzygnięty. Szukamy alternatywnych rozwiązań. Ogłosimy przetarg na pellet ze słonecznika lub kolb kukurydzy – mówi Kamil Kożuchowski.
CZYTAJ TEŻ: 3 tysiące złotych na węgiel. Już można składać wnioski [WZÓR]
Zapytany o to, czy przewiduje naukę zdalną uczniów z powodu niskich temperatur w salach szkolnych spowodowanych brakiem dostaw opału na czas odpowiada: – Istnieje obawa o ciągłość dostaw pelletu. Proszę zauważyć, że rocznie zużywamy 350 ton opału, a nie mamy możliwości jednorazowego zakupu całości i magazynowania opału. Mimo to naukę zdalną wprowadzimy dopiero w ostateczności – podkreśla wójt.
PGG podniosła cenę ekogroszku
Dziś Polska Grupa Górnicza podniosła ceny węgla. Po zmianie, tona popularnego ekogroszku kosztuje o 400 zł więcej niż przed podwyżką. Jak wynika z nowego cennika opublikowanego na stronie internetowej sklepu, w niektórych przypadkach cena wzrosła nawet o 40 proc. Tona ekogroszku kosztuje teraz 1425 złotych, węgla Orzech wzrosła do 1180 zł.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Prezydent podpisał program reform „Nowoczesne więziennictwo"
Podwyżka – jak czytamy w komunikacie PGG – to ujednolicenie cen, bo do tej pory ceny węgla z różnych kopalń były inne. Teraz średnia cena za tonę węgla wynosi 1200 zł. Wprowadzoną podwyżkę spółka tłumaczy rosnącymi kosztami wydobycia. Np. stal niezbędna do zbrojenia wyrobisk podrożała o 78 proc. Wzrosły też koszty paliwa i prądu.
„Według prognoz techniczno-ekonomicznych w PGG S.A. wydatki będą w tym roku aż o 2,4 mld zł większe niż rok wcześniej. Spółka poniesie też istotnie zwiększone wydatki na działania inwestycyjne nieodzowne dla zwiększania produkcji i sprzedaży węgla opałowego dla sektora komunalno-bytowego. PGG S.A. wyda na inwestycje o ponad 1,12 mld zł więcej niż rok wcześniej” – czytamy w komunikacie PGG.
Spółka podkreśla, że nowa cena – 1200 zł za tonę – to wciąż 3 razy mniej niż w komercyjnych skupach węgla.
PRZECZYTAJ:
- Aukcja senna, ale z niezłym wynikiem. Najdroższa – klacz Esmeraldia
- Historia wyjątkowej kapliczki. Tam modlili się unici z Zabłocia i Swór
- Na prostym odcinku drogi uderzył czołowo w inny samochód
- Murem za dyrektorem szkoły muzycznej. Jest petycja, będzie koncert
- Pożar lasu w Komarnem. Strażacy walczyli z ogniem kilka dni
Napisz komentarz
Komentarze