– Mieszkańcy wsi są zaskoczeni tą całą sytuacją. Owszem, pana leśnika nie było w swoim gospodarstwie od kilku tygodni, ale zwierzęta mają opiekę – mówi sołtys wsi Elżbieta Moszkowska.
Przypomnijmy, 2 listopada Urząd Gminy w Tucznej został powiadomiony, że w gospodartwie położonym na obrzeżach Bokinki Królewskiej przebywają zwierzęta, które od tygodni nie mają karmy ani wody. Jak wyjaśnił nam wójt Zygmunt Litwiniuk, na miejsce udała się 3-osobowa komisja, która stwierdziła, że faktycznie w gospodarstwie są koty i jest drób. Z relacji komisji wynika, że zwierzęta przez dłuższy czas nie miały karmy i wody, a koty były zamknięte w domu i próbowały się z niego wydostać. – Przygotowujemy stosowne pismo do Wojewódzkiej Inspekcji Weterynaryjnej i policji – powiedział nam we czwartek, 3 listopada wójt Zygmunt Litwiuniuk.
PRZECZYTAJ: Czy zwierzęta nie miały opieki w gospodarstwie? [ZDJĘCIA]
Tymczasem głos w sprawie zabrali mieszkańcy wsi.
– To podłe tak traktować ludzi. Pan leśniczy od wielu tygodni jest na zwolnieniu lekarskim, obecnie leży w szpitalu. Poprosił sąsiadów i mnie jako sołtysa o opiekę nad zwierzętami. Chętnie mu pomogliśmy i robiliśmy to na miarę naszych możliwości – zaznacza pani sołtys. – Owszem, na podwórku jest padła gęś, ale zwierzę zdechło dużo wcześniej. Dlaczego komisja nie zawiadomiła mnie, że przyjedzie do gospodartstwa, dlaczego nie zapytała nas o sytuację? Przecież my, jako mieszkańcy wsi, najlepiej wiemy, co się dzieje u naszych sąsiadów – mówi Elżbieta Moszkowska.
Przyznaje też, że właściciel gospodarstwa to człowiek oddany swym zwierzętom. To z zamiłowania pszczelarz, który z przyjemnością poświęcał się pasji. – Nie można w ten sposób dyskredytować człowieka, który podupadł na zdrowiu i nie ma możliwości osobiście zająć się swoim inwentarzem. Tym bardziej, że od samego początku mógł liczyć na pomoc sąsiadów – podkreśla pani sołtys.
Dziś, 4 listopada, na miejsce pojechał lek. wet. Ryszard Karcz w asyście pracownika gminy i policji. – Zwierzęta są w dobrym stanie. Były nakarmione i napojone. Miały świeżą ściólkę. Stał też worek z owsem. Koty chodziły, łasiły się, miałczały. Nie są chude. Zastrzeżenie budzi natomiast wielkość kojca dla gęsi i jego prowizoryczne zadaszenie – mówi lek. wet. Ryszard Karcz. – Najważniejsze, że zwierzęta mają opiekę – dodaje lekarz weterynarii.
Jak informuje wójt Zygmunt Litwiniuk, gmina zobowiązała się do karmienia zwierząt do momentu powrotu właściciela gospodarstwa.
PRZECZYTAJ:
- Ukrainiec próbował przemycić papugę. Trafiła do zoo w Zamościu
- Mity na temat wilków. Obala je stowarzyszenie "Z szarym za płotem"
- Mieszkaniec Lubelszczyzny zasługuje na brawa. Nie dopuścił do tragedii
- Chciała zainwestować w kryptowaluty. Została z prawie 40 000 zł kredytu
- Pożar w Świerżach. Mieszkańcy ruszyli z pomocą rodzinie sołtysa
- Wyższe mandaty dla kierowców były potrzebne [SONDAŻ]
Napisz komentarz
Komentarze