Protestujący w sprawie planów budowy kurników w powiecie bialskim udali się na konferencję w Polskiej Agencji Prasowej w sprawie ferm przemysłowych i uciążliwości związanych z ich powstaniem. Byli też w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
– Poszliśmy do ministerstwa w związku z prośbą o moratorium na budowę nowych kurzych ferm, do momentu uchwalenia przepisów, które określałyby normy wskazujące, co należy zrobić by tego typu obiekty były bezpieczne dla środowiska. Chodziło nam też o zasygnalizowanie w ministerstwie, jakie mamy problemy w komunikacji z Urzędem Gminy Kodeń i wójtem – mówi Tomasz Niedźwiedziuk, członek zarządu Stowarzyszenia „Bugowiaki". Dodaje, że protestującym zależy, żeby ministerstwo mediowało pomiędzy urzędem a nimi. - Podjęliśmy próby rozmowy z inwestorem bezpośrednio. Jesteśmy pełni nadziei, ale wyników jeszcze nie ma. Chcemy, by inwestor zrozumiał nasze obawy i ustosunkował się do nich – zaznacza Tomasz Niedźwiedziuk. - W ministerstwie zapewniono nas, że tą sprawą się zajmą, więc mamy nadzieję, że ministerstwo będzie pośredniczyć w tym konflikcie - przyznaje.
CZYTAJ TEŻ: Modelarstwo uczy cierpliwości, precyzji, przybliża wiedzę historyczną
Ważny element protestu
Z kolei Mariusz Kiczyńsk przewodniczący rady powiatu bialskiego podkreśla, że wizyta w ministerstwie rolnictwa była bardzo ważnym elementem protestu. – Wzięły w nim udział komitety protestacyjne z gmin Kodeń i Sosnówka oraz Leśna Podlaska. Problem budowy ferm przemysłowych wymaga odpowiedniego uregulowania prawnego, gdzie strona społeczna miałoby decydujące zdanie. Protest był zauważony przez mieszkańców Warszawy i liczne media. Protestujący domagali się większego zainteresowania władz rządowych naszą sprawą, ale jak się okazuje nie tylko naszą. Ekspansja związana z budową ferm na wschodzie Polski łączy w proteście inne społeczności m.in. był też komitet z gminy Dubienka z powiatu chełmskiego – przekazuje Mariusz Kiczyński. Dodaje, że protestujący jednoczą siły, mając nadzieję na sukces. - Protest przed ministerstwem ma m.in. uregulować wymagania środowiskowe, które dzisiaj są przeciwko człowiekowi, nie chroniąc go na żadnym etapie realizacji inwestycji od początku procesu inwestycyjnego, czyli od raportu środowiskowego aż po przyszłe funkcjonowanie ferm – podkreśla przewodniczący rady powiatu.
- Ta historia aż zwala z nóg! Wziął kredyt i wpłacił oszustowi 48 tys.
- Czy wiedzą Państwo, że są cztery wieże Eiffla?
- Właściciele sklepów wciąż znajdują sposób, by otworzyć je w niedzielę
- Sprawdź, czy na pewno dostaniesz becikowe
Udział kilku komitetów
W proteście wzięli udział członkowie komitetów protestacyjnych z Żeszczynki, Kodnia, Leśnej Podlaskiej. - Jako przedstawiciele społeczności lokalnych, obawiających się o swoje zdrowie i życie, a także mienie jesteśmy zobowiązani podejmować kroki mające na celu wyrażenie opinii osób podpisujących petycję przeciw budowie przemysłowych ferm drobiu. Złożyliśmy pismo w MRiRW z apelem o działania powstrzymujące wydawanie decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych do czasu wprowadzenia ustaw tzw. odorowej i odległościowej – mówi Elżbieta Sokołowska członkini komitetu protestacyjnego z Żeszczynki.
Protestowano też w czasie inscenizacji w Kodniu, gdyż chciano zasygnalizować, że problem istnieje. - Nie zależało nam na przerwaniu wydarzenia, czy zmniejszaniu jego rangi. Można było zauważyć, że większość osób z gminy była po stronie protestujących, a nie wśród publiczności zgromadzonej przy inscenizacji. Duża część mieszkańców zbojkotowała obchody 160-lecia Powstania Styczniowego – zauważa Tomasz Niedźwiedziuk.
Jak podkreślał w czasie protestu podczas inscenizacji w Kodniu Mariusz Kiczyński, mieszkańcy mają prawo do wyrażania swoich opinii i to czynią. - Stoimy w ciszy z biało-czerwonymi flagami. Kurniki zagrażają naszemu zdrowiu, życiu na tych terenach. Chodzi o odór, wydzielanie różnego rodzaju związków chemicznych, ruch ciężarówek i brak wody w glebie – mówił Mariusz Kiczyński.
Ucierpi obszar Natura 2000?
Jak zauważa Grażyna Łojkuć wraz z budową ferm nastąpi pogorszenie stanu dróg, które już są w złym stanie. - Jak ciężarówki zaczną jeździć, to nastąpi też zakłócenie spokoju. Nasze nieruchomości stracą na wartości, może też być tak, że jak ciężarówki będą często jeździć to w domach w pobliżu fermy mogą nawet pękać ściany – wskazuje Grażyna Łojkuć.
Protestujący uważają, że ucierpi obszar Natura 2000 i park chrobotka, pasieki pszczół i wrzosowiska. - Najprawdopodobniej odór będzie, poza tym do jednej fermy będzie przyjeżdżało 34 tirów czyli będą też spaliny. Zaskarżyliśmy decyzję do Samorządowego Kolegium Odwoławczego – przekazuje Anna Dejneka członkini komitetu protestacyjnego.
Chcą zbudować nowoczesne obiekty
Jak zaznaczał w artykule „Zielone Fermy to nasza przyszłość” zamieszczonym w poprzednim wydaniu Słowa Podlasia, Michał Ślusarski, koordynator inwestycji w Kopytowie, Zielone Fermy to obiekty, które poza nazwą nie mają nic wspólnego z tradycyjną, prowadzoną w Polsce, hodowlą drobiu. - Przez ostatnie lata narosło wiele mitów wokół hodowli drobiu i właśnie przeciwko tym mitom protestują mieszkańcy gminy Kodeń. W Kopytowie chcemy zbudować obiekty o wysokim stopniu ochrony dobrostanu zwierząt oraz środowiska naturalnego. Będą to obiekty bezpieczne dla środowiska, dążące do zachowania zerowego śladu węglowego: zasilane energią z fotowoltaiki, gdzie chów odbywa się na sterylnym i chłonnym pellecie, który następnie stanowi naturalny nawóz do hodowli warzyw BIO oraz na pola lub surowiec do biogazowni. Zarządzanie klimatem w takich obiektach jest w pełni zautomatyzowane, stale monitorowana jest temperatura i wilgotność, aby zwierzęta czuły się jak najlepiej. Zielone Fermy to miejsce, gdzie kurczęta mają większą swobodę poruszania, dostęp do naturalnego światła, ponieważ wszystkie obiekty posiadają okna – podkreśla Michał Ślusarski, koordynator inwestycji w Kopytowie.
Wykorzystali patriotyczną rocznicę?
- Osobiście jestem zaskoczony działaniami nielicznej grupy „kurnikowców" podczas rekonstrukcji bitwy kodeńskiej z 22 stycznia 1863 r. Wiem, że są tacy, dla których to nie jest „chwalebny punkt historii" – to określenie jednego z członków tej grupy. Może właśnie dlatego postanowili zakłócić uroczystość obchodów 160 rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego. Być może poprzez nastawienie swojego myślenia na kurniki nie chcą wiedzieć, że gmina Kodeń żyje także innymi, ważnymi dla społeczności kodeńskiej, wydarzeniami. Z moich rozmów z mieszkańcami po zakończeniu uroczystości wynikało, że zdecydowana większość rozmówców nie była dobrego zdania o organizatorach tego wydarzenia, wykorzystujących tę ważną patriotyczna rocznicę dla własnych celów – mówi wójt gminy Kodeń Jerzy Troć.
Podkreśla, że był przekonany, że przedstawiciele grupy „kurnikowców" wyjechali do ministerstwa, by walczyć o zmianę przepisów, które nakazują mu dzisiaj podjąć takie, a nie inne decyzje związane z budową kurników. - Dowiaduję się, że pojechali apelować o mediację między nimi, a gminą Kodeń. Jest to dla mnie niezrozumiałe. Zawsze mi się wydawało, że mediacje polegają na ustępstwach stron „mediowanych". Jak spojrzymy na aktywność w mediach społecznościowych tej grupy i ich atakach, to trudno oczekiwać byśmy podejmowali z nimi rozmowy bez zmiany ich narracji. Poza tym czekamy na rozstrzygnięcie, przez SKO w Białej Podlaskiej, skarg wniesionych przez tę grupę na moje decyzje – przekazuje wójt gminy Kodeń.
Napisz komentarz
Komentarze