Tomasz Niedźwiedziuk, przewodniczący komitetu „Nie dla braku konsultacji z mieszkańcami w gminie Kodeń” mówi, że członkowie komitetu są przeciwni podejmowaniu ważnych decyzji inwestycyjnych, na terenie gminy Kodeń, bez konsultacji z mieszkańcami. – Procedura odbyła się bez wyjaśniania zasad, możliwości i potrzeb inwestora względem gminy. Czyli jakie będą dojazdy, czy będzie zapewniona woda. Nie wiemy czy inwestycja nam zagraża, czy nie. Znamy jedną stronę, badania naukowe, które mówią, że tego typu fermy nie są bezpieczne – zauważa Tomasz Niedźwiedziuk.
CZYTAJ: Przeciwnicy kurzych ferm odwiedzili ministerstwo rolnictwa
Przekazuje, że komitet prowadzi rozmowy z inwestorem.
– Twierdzi on, że jest to zupełnie inna technologia niż wszystkie ogólnie znane. Jesteśmy umówieni z inwestorem na obejrzenie tej technologii, spotkanie zostało wyznaczone na 14 marca. Skorzystamy z tego wyjazdu. Jednak, nie mamy na ten moment dostępu do żadnych dokumentów, inwestor nie przesyła nam raportów, badań, jak fermy będą oddziaływać na środowisko. Wójt odmawia konsultacji z nami – mówi Tomasz Niedźwiedziuk.
Dodaje, że protestujący obawiają się spadku poziomu wód gruntowych, dużego natężenia ruchu samochodów ciężarowych na drogach lokalnych, które będą dowozić małe ptaki, przewozić duże, karmę, wywozić szambo itd.
Janina Mieleszczuk uczestniczyła w proteście bo nie chce, by powstały tu kurniki. – Cały czas będą jeździły tędy samochody ciężarowe. Kurniki będą oddalone od mojego domu 3 km. Teraz żyje nam się spokojnie, a co się stanie jak powstaną fermy? Wszystko się zmieni – mówi Janina Mieleszczuk.
Z dala od zabudowań
Paulina Buczek dyrektor marketingu i PR w firmie Wipasz przekazuje, że dopuszczalną wagę samochodów ciężarowych w Polsce ściśle określa prawo, którego Wipasz skrupulatnie przestrzega. - Nasze samochody poddawane są wielu kontrolom Inspekcji Transportu Drogowego każdego miesiąca. Dysponujemy archiwami dokumentów z takich kontroli za okres do trzech lat wstecz – informuje Paulina Buczek dyrektor marketingu i PR firmy Wipasz. Dodaje, że potwierdzają one, że spółka Wipasz nie była karana w zakresie przekroczeń wagi pojazdów, a więc dostosowuje się do prawa tak by nie niszczyć infrastruktury.
– Ponadto należy pamiętać, że kurczęta są wstawiane i odbierane z ferm raz na dwa miesiące, a nie codziennie. Po wstawieniu piskląt i dostarczeniu paszy do silosów następuje spokój. Pod koniec chowu należy dostarczyć większą ilość paszy, a następnie odebrać kurczęta i pomiot. Ograniczamy również ruch wokół fermy, by nie stresować ptaków. Zielone Fermy usytuowane są z dala od zabudowań i wielokrotnie sami budujemy drogi dojazdowe do ferm, z których następnie korzystają również rolnicy by dojechać na swoje pola. Na tym polega sąsiedzka współpraca – podkreśla dyrektor.
Mieszkańcy się obawiają
Decyzja środowiskowa pozwala na wybudowanie trzydziestu czterech budynków, od siedemdziesięciu trzech do siedemdziesięciu ośmiu tysięcy sztuk w każdym budynku, co daje dwa miliony sztuk dorosłych zwierząt w jednym cyklu produkcyjnych, co siedem tygodni. – W skali roku mówimy o kilkunastu milionach kur – podnosi Tomasz Niedźwiedziuk.
Podkreśla, że gmina Kodeń jest typowo turystyczna z obszarem rolnictwa ekologicznego.
- Jest też w niej wiele domów, do których przyjeżdżają turyści, by spędzić tu wakacje w gospodarstwach agroturystycznych. Stąd wiele osób obawia się, że budowa kurników będzie wpływała na komfort ich życia. Boimy się też odoru, inwestor twierdzi, że to inna technologia, ale oprócz tego nie mamy innych informacji, które by nam przedstawił – zauważa Tomasz Niedźwiedziuk.
Jak wskazuje Mariusz Kiczyński, przewodniczący rady powiatu bialskiego, mieszkańcy Kopytowa i okolicznych miejscowości zebrali się by pokazać jak wielu jest protestujących. – Jest tu zebranych ok. stu osób. Jesteśmy siłą, która nie może być niesłyszalna. Jako organizatorzy jesteśmy zadowoleni, że przyszło tak wielu osób - stwierdza.
Dodaje, że nie może być tak, że włodarz gminy wybierany przy prawie 100 proc. poparciu, robi wszystko żeby dwa kilometry od Kodnia powstały kurze fermy. – Smród pójdzie z wiatrem w stronę Kodnia. Nie miałem zamiaru oskarżać wójta ani go pomawiać. Mówię jako osoba publiczna i mam do tego prawo. Kuniki mają powstać w Kopytowie, Kątach i Zagaciu – przekazuje Mariusz Kiczyński.
PRZECZYTAJ:
- Na budowie farmy fotowoltaicznej odnaleziono niewybuch. Wezwano saperów
- Wyjazd do USA przełożony. Paulinka pojedzie do szpitala w kwietniu
- Pogranicznicy śledzą teren sprzętem za 9 milionów [WIDEO]
- Odkrycie w Studziance. Przy dawnej szkole ujawniono fundamenty meczetu
- To był czarujący wieczór. Za nami studniówka w ZSZ nr 2 [ZDJĘCIA]
Wipasz zaprasza
Paulina Buczek z kolei argumentuje, że w celu lepszej ochrony środowiska, firma Wipasz testuje ciężarowe samochody elektryczne, które są ekologiczne i ciche. - Przedstawiciel wodociągów potwierdził nawet w programie telewizyjnym, emitowanym w TVP Lublin 8 lutego, który jest do odtworzenia na stronie internetowej TVP Lublin, że przez ponad dwa lata funkcjonowania fermy w Kwasówce, nie odnotowano żadnego zagrożenia związanego z brakiem wody. Również podczas suszy – zaznacza dyrektor marketingu Wipasz S.A.
CZYTAJ TEŻ: Dokonania Wipasz S.A. Zielone Fermy to nasza przyszłość
Zauważa, że do rozpoczęcia budowy fermy, Wipasz zobowiązany jest otrzymać pozytywną opinię Wód Polskich. - Gdyby istniało zagrożenie brakiem wody, nie otrzymalibyśmy takich pozwoleń. Najlepszym sposobem na rozwiązanie wątpliwości dotyczących odoru jest odwiedzenie naszych Zielonych Ferm. Wielokrotnie zapraszaliśmy wszystkich zainteresowanych. Można się z nami skontaktować przez stronę internetową www.wipasz.pl i zaproszenie to podtrzymujemy. Z takiej możliwości skorzystali niektórzy przedstawicie władz lokalnych, kilkoro mieszkańców i strażak. Wszyscy oni po obejściu ferm mówili, że inaczej sobie to wyobrażali i faktycznie teraz będą spokojni, że nie ma się czego bać – podkreśla Paulina Buczek.
Informuje, że Zielone Fermy wyposażone są w podgrzewane posadzki, to innowacyjne rozwiązanie pozwoliło na znaczne zmniejszenie wilgoci oraz wydzielania się amoniaku. – Dzięki zrównoważonemu klimatowi wewnątrz obiektu zniwelowaliśmy przykre zapachy – przekazuje Paulina Buczek dyrektor marketingu i PR firmy Wipasz.
Wójt przeprasza
Z kolei wójt gminy Kodeń Jerzy Troć wskazuje, że z prawnego punktu widzenia, konsultacje społeczne w sprawie budowy ferm, odbyły się zgodnie z zapisem art. 49 kodeksu postępowania administracyjnego.
– Obecnie mogę jednak powiedzieć, że błędem było niewykorzystanie innych, bezpośrednich form konsultacji. Mówiłem o tym uczestnikom spotkania, które odbyło się 15 grudnia 2022 r., w Gminnym Centrum Kultury w Kodniu. Cytuję: „widzę, że popełniłem błąd - przepraszam” i tę deklarację podtrzymuję. Gdybym mógł cofnąć czas, konsultacje przebiegły by w szerszym wymiarze – podkreśla wójt Jerzy Troć.
Jego zdaniem, mieszkańcy od dwóch miesięcy są poddawani bardzo mocnej propagandzie. – Przekaz krążący po gminie i nie tylko, w bardzo dużej mierze bazuje na domysłach, manipulacji faktami, na zasłyszanych i nie sprawdzonych informacjach czy wręcz kłamstwach. Nie wiem czy nie mając innych źródeł informacji sam nie podpisałbym tych petycji. Stanowisko wielu mieszkańców uległoby prawdopodobnie zmianie, gdyby chcieli zobaczyć kurniki, które wybudowano w takich technologiach, jak mają być te w naszej gminie. Bardzo proszę, jeśli były by osoby chętne do wyjazdu proszę o kontakt. Wyjazd zostanie zorganizowany – informuje wójt Jerzy Troć.
Kto zastrasza?
– Wszyscy członkowie komitetu zostali wezwani na komisariat, ja też jestem po przesłuchaniu w sprawie obrażania urzędnika państwowego. W jaki sposób go obraziłem? Nie wiem – wyjawia Tomasz Niedźwiedziuk, przewodniczący komitetu „Nie dla braku konsultacji z mieszkańcami w gminie Kodeń”
– Pozwaliśmy o pomówienia osoby fizyczne, które zaatakowały nas w mediach społecznościowych. Nie wiemy, czy są one członkami komitetu. Nie spotkałem się z informacją kto jest w tym komitecie. Być może są tam wskazane przez nas osoby, ale nie zgłosiliśmy ich jako członków komitetu. Zgłoszenie jest spowodowane próbami zastraszania nas - urzędników, groźbami naruszenia nietykalności cielesnej i oskarżeniami o ciężkie naruszenie przez nas prawa. Tego typu nagonka, straszenie i oskarżenia były w przeszłości m.in. przyczyną ataku na biura poselskie, siedziby partii i samorządowców z tragicznymi konsekwencjami. Nie chcemy stać się ofiarami – mówi wójt Jerzy Troć.
Napisz komentarz
Komentarze