Pani Jadwiga pochodzi z miejscowości Chominna w gminie Rossosz. Choć przeżyła wiele, jest pogodna, uśmiechnięta i pozytywnie nastawiona do ludzi. I, jak się okazuje, ma świetną pamięć. Zachowały się w niej obrazy z dzieciństwa i lat młodzieńczych. – Urodziłam się w głodnych czasach wojny, wychowałam się na żytnim krupniku. Moje życie nie było usłane różami. – opowiada dziś mieszkanka Rossosza. – Pamiętam też wojnę, to był trudny czas. Nie wiadomo było, kogo się bać, czy Niemców, czy złodziejów.
Wojnę, choć była trudnym okresem, udało się przeżyć. Stulatka doczekała się jednej córki i jednej wnuczki, które zabierają ją do Torunia na miesiące zimowe, by tam się nią opiekować. – Latem mama chce wracać do domu, jak jaskółka, która przylatuje i wylatuje. Tu jest jej najlepiej. Radzi sobie ze wszystkim, ma opiekunkę, która przychodzi trzy razy w tygodniu – mówi Stanisława Stefańczuk-Szefler, córka jubilatki.
Stulatka z Rossosza w dniu swoich urodzin, czyli 16 października, przyjęła delegację z Urzędu Gminy i KRUS-u, która przybyli z życzeniami. – To najstarsza mieszkanka gminy – przyznaje z dumą wójt Kazimierz Weremkowicz. A Marek Uściński, kierownik bialskiego oddziału KRUS, dodaje, że w ostatnim roku setne urodziny obchodzili także mieszkańcy Sławatycz i Łobaczewa Małego.
Jaka jest tajemnica tak długiego życia? Pani Jadwiga unika chemii, stara się jeść zdrowe produkty. – Sama siebie obsługuję, sama gotuję. Dawne, proste, gospodarskie jedzenie jest najlepsze. – przyznaje. Jej siłą jest także najbliższa rodzina, która na co dzień służy jej pomocą. – Mogę się szczycić, że mam tak wspaniałą rodzinę.
Więcej przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa, 24 października
Justyna Dragan
Napisz komentarz
Komentarze