Brązowe, miękkie, lśniące futerko znikające pod wodą stało się zmorą rolników z Zahorowa. Zasiedlające rzekę Czapelkę bobry, budując tamy, zalewają łąki i niszczą grunty. Zamiast użytków zielonych powstały bagna. Podtopiona ziemia traci na wartości i nie daje żadnych dochodów. Gryzonie opanowały teren, bo mają większe prawa – są pod ochroną.
Ze stratami w tym roku musi się zmierzyć co najmniej kilku gospodarzy z Zahorowa. – Mamy trudność z wykoszeniem łąk, bo woda cały czas stoi. Nie dość tego, bobry wykopują też jamy w ziemi i często jest tak, że jak jedziemy ciągnikiem, to on leci do boku. Jest niebezpieczeństwo, bo można wylądować w rowie albo się przewrócić. Ludzie mają tutaj też stawy, które bobry też podkopują. Jeszcze trochę i zniszczą wszystko! – alarmuje Beata Mazur, radna gminy Piszczac.
Chcą rozebrać tamę
Inny mieszkaniec Zahorowa tłumaczy, że bobry nie dają im spokojnie żyć od kilku lat. Sprzęt się niszczy, łąki dziczeją, a ziemia traci na wartości. – Nie mamy z tych łąk teraz żadnej korzyści. Tego nie można ani wykosić, ani wypasać bydła, bo ono tu nie wejdzie. A jak na zimę trawa zostanie, to tylko gnić będzie – denerwuje się rolnik.
Czy rolnicy są na straconej pozycji? Bobry są pod częściową ochroną i jako takie nie mogą być bezkarnie płoszone czy zabijane. Karą grozi też samowolne niszczenie żeremi i nor. Wszystkie tego typu działania wymagają zgody Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska.
– Nasi pracownicy zrobili rekonesans i potwierdzili, że tama znajduje się na górnym odcinku Czapelki. Wystąpiliśmy w ubiegłym tygodniu do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska z wnioskiem o uzyskanie pozwolenia na rozbiórkę tamy. Po otrzymaniu pozwolenia usuniemy zaporę i udrożnimy koryto rzeki – zapowiada Aneta Lis, rzecznik Wojewódzkiego Zarządu Melioracji Urządzeń Wodnych w Lublinie.
Bóbr swoje prawa zna
Jednak zniszczenie tamy nie wystarczy, ponieważ bobry powracają i w ciągu kilku dni mogą zbudować w tym samym miejscu nową zaporę. Podobnie doraźne jest spłoszenie bobra, bo futrzak i tak wróci na siedlisko, które sobie upodobał.
Zgodnie z procedurami, na spłoszenie i odstrzelenie bobrów też trzeba uzyskać zezwolenie w RDOŚ. We wniosku trzeba dodatkowo określić metodę płoszenia. Czy to będzie na przykład metoda hukowa, z wykorzystaniem armatek czy petard. A jeśli chodzi o odstrzał, trzeba wskazać obszar, na którym będzie on prowadzony, termin oraz osobę, która się tego podejmie – czyli konkretny myśliwy, który ma zezwolenie na broń. Trzeba także określić, ile osobników ma być odstrzelonych. Przy tym należy pamiętać, że obowiązuje okres ochronny, od 15 marca do 1 października do bobrów strzelać nie można.
Jednak posiadanie zezwolenia na odstrzał nie zawsze rozwiązuje problem. – Bóbr jest sprytny. Żyje w warunkach, które są dla człowieka trudno dostępne: bagna, torfowiska, tereny zalane wodą. Ustrzelenie go jest trudne. – wyjaśnia Duklewski.
Czy warto starać się o odszkodowanie?
Poszkodowanym są przyznawane odszkodowania za różne rodzaje szkód. Wnioski powinni składać do RDOŚ, która szacuje szkody. Jeśli poszkodowani nie zgadzają się z jego wysokością, należnej rekompensaty zawsze można dochodzić na drodze sądowej.
– Najwyższe odszkodowania w województwie lubelskim wypłacane są za szkody powstałe na stawach hodowlanych. Mogą sięgać kilkudziesięciu tysięcy złotych. – informuje rzecznik. Nawet jeśli bobry powodują straty co roku w tym samym miejscu, RDOŚ jest zobowiązana za każdym razem wypłacić odszkodowanie tym samym poszkodowanym.
Więcej przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa, nr 43
Sylwia Bujak
Napisz komentarz
Komentarze