Przeniesienie 61. Pułku Szkolno-Bojowego do Białej Podlaskiej sprawiło, że prestiż miasta wzrósł, a mieszkańcy darzyli lotników sympatią i szacunkiem. To na terenie tutejszego lotniska, pod okiem doświadczonych pilotów, swoje umiejętności szkolili podchorążowie z jednostki w Dęblinie. Po 40. latach od powstania pułku emerytowani wojskowi spotkali się znów, by powspominać i zobaczyć, jak zmieniło się miasto i jednostka.
61. Pułk Szkolno-Bojowy po powołaniu w 1958 roku stacjonował w Nowym Mieście nad Pilicą. Miejscowość ta miała specyficzną lokalizację, bowiem w niewielkiej odległości mieściło się inne lotnisko – w Tomaszowie Mazowieckim. Młodych pilotów, którym trzeba było poświęcić dużo uwagi i nauczyć ich od początku fachu, było wielu. Nowe Miasto nad Pilicą okazało się z czasem zbyt ciasne na potrzeby prowadzenia szkoleń. Podjęto więc decyzję o przebazowaniu go do Białej Podlaskiej. Załoga przybyła tu więc wraz ze swoimi rodzinami.
Ruszyli w nieznane
Z Oleśnicy Śląskiej koło Wrocławia do Białej Podlaskiej trafili państwo Maria i Janusz Kotyrowie. – Mąż skończył Wojskową Akademię Techniczną i dostał pracę jako wykładowca. W 1969 roku został przeniesiony do Nowego Miasta nad Pilicą. Przenieśliśmy się więc z całą rodziną, synowie chodzili wtedy do szkoły. Mieszkaliśmy tam dziewięć lat. W 1977 roku przebazowaliśmy się do Białej Podlaskiej i mieszkamy tu już 40 lat – opowiada pani Maria, która była zatrudniona w jednostce jako pracownik cywilny. Jeden z synów w momencie przeprowadzki do Białej Podlaskiej był w klasie maturalnej, więc lekko nie było. – Byliśmy młodzi, jakoś szło, potem dzieci poszły na studia. Jeden z synów osiedlił się w Białej Podlaskiej.
Praca nie była łatwa, bo jak mówi pan Janusz, samolotów było 100, a etatów połowę mniej: – Zajmowałem się nadzorem nad całą służbą techniczną i samolotami. Wypadki się zdarzały. Większość z nich było spowodowanych błędem pilotażowym, ale bywały też niedoróbki techniczne.
Po pracy do klubu
Praca była ciężka, więc po godzinach piloci nie szczędzili czasu na spotkania towarzyskie w gronie znajomych. Klimat, jaki panował w pułku, był niezwykle rodzinny i przyjacielski. – Mam z tamtego czasu cudowne wspomnienia. Atmosfera wśród kolegów, wśród ludności cywilnej była cudowna. Miło wspominam ten czas. – podsumowuje Jerzy Lotkowski.
– Tutaj poznałem żonę, tutaj się ożeniłem. Był czas na pracę, ale i dla rodziny, na wspólne wyjścia do kawiarni, była Maleńka, Stylowa... Urodziłam się między Lwowem a Tarnopolem, mieszkałem w Opolu, ale Białą wspominam najlepiej. Spędziłem tutaj lata swojej młodości, a już niebawem skończę 80 lat – wspomina podpułkownik Józef Buczny, który z Dęblina trafił do Nowego Miasta nad Pilicą, a potem do Białej Podlaskiej.
Chętnych do odbywania szkoleń nie brakowało, więc i pracy było sporo. Oprócz dwóch zmian odbywały się też loty nocne, a dzięki stworzeniu drugiego pasa udało się skrócić czas lotu szkoleniowego.
Warunki pracy świetne
Jerzy Trudzik, jeden z inicjatorów jubileuszowego spotkania lotników, podkreśla, że pułk miał wielkie znacznie dla Białej Podlaskiej. – To była armia około dwóch tysięcy ludzi. Doliczając do tego ich rodziny, była to całkiem duża grupa konsumentów. – podkreśla Trudzik. – Przylatując tu w 1977 roku, cieszyliśmy się, bo Nowe Miasto nad Pilicą było duże mniejsze od Białej Podlaskiej. Napawało nas to dumą, że będziemy w większym mieście. Bialskie lotnisko było wspaniałe.
Byliśmy szczęśliwi, udręka się skończyła. Generalnie praca była ciężka, pracowaliśmy na trzy zmiany, lotów było tyle, że radary pracowały cały czas. Pracę zaczynaliśmy o godzinie szóstej, a piloci musieli przyjść do pracy półtorej godziny wcześniej, żeby się przygotować. Z kolei służba inżynieryjno-lotnicza zimą przychodziła trzy godziny wcześniej, bo trzeba było odkryć i odśnieżyć samoloty.
Również Jan Smolarek chwali jakość pracy na bialskim lotnisku. – Jako jedyne w Polsce skracało czas szkolenia podchorążych. Na innych lotniskach po wylądowaniu trzeba kołować całe lotnisko do następnego lotu. Czas kołowania na innych lotniskach to 7-8 minut, a tutaj jedna minuta. – mówi dyplomowany pułkownik.
I dodaje, że w całym pułku było ponad 800 żołnierzy, ponad osób 400 kadry i 300 pracowników cywilnych. Po rozwiązaniu jednostki w Białej Podlaskiej powstał oddział Stowarzyszenia Seniorów Lotnictwa Wojskowego Rzeczpospolitej Polskiej. I to właśnie on przez 20 lat był jego prezesem.
Świętowali jubileusz
Źródła podają, że pułk wyszkolił łącznie około 1200 pilotów samolotów odrzutowych grupy Lim, potem były też Iskry, które towarzyszyły aż do wygaszenia pułku w 2000 roku.
Jubileusz 40-lecia przebazowania 61. pułku do Białej Podlaskiej świętowano uroczyście 27 października. Przybyli ludzie, którzy przewinęli się przez pułk przez wszystkie lata jego istnienia: od pilotów, przez inżynierów, mechaników i techników, po służby łączności.
Lotnicy obejrzeli lotnisko, niektórzy pojawili się tam pierwszy raz po wielu latach. Na koniec w Muzeum Południowego Podlasia zorganizowano spotkanie połączone z wykładem dotyczącym historii pułku. Uczestnikom spotkania przygrywały Kompania Reprezentacyjna Sił Powietrznych i Orkiestra Wojskowa z Dęblina, co nadało wydarzeniu bardzo podniosły charakter.
Cały reportaż przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa, nr 45
Justyna Dragan
Napisz komentarz
Komentarze