Doktor Krzysztof Piech pochodzi z Lublina, ale to z Białą Podlaską związał swoje studia oraz plany zawodowe. Jednak nim zapadła decyzja o wyborze takiej drogi życiowej Piech naukę w szkole średniej sprawnie łączył z aktywnością sportową.
– Uprawiałem wszystkie możliwe formy aktywności. Przede wszystkim była to piłka nożna, siatkówka. Pewnego dnia zobaczyłem plakat Aeroklubu Lubelskiego, który przyjmował do sekcji spadochronowej i szybowniczej – opowiada wykładowca. Ten dzień okazał się przełomowy i otworzył drzwi do dalszej kariery.
Pokochał loty ze spadochronem
– Zapisałem się do sekcji spadochronowej i gdy miałem 16 lat, pierwszy raz założono mi spadochron. I tak zaczęła się moja przygoda. Przez wiele lat reprezentowałem barwy Aeroklubu Lubelskiego z różnymi sukcesami. Największym był udział w Mistrzostwach Polski w wieloboju spadochronowym, gdzie w skokach grupowych na celność lądowania zajęliśmy drugie, potem trzecie miejsce. Wygrywałem też zawody w skokach na stadion – wylicza Piech.
Młodość Piecha to nie tylko nauka i aktywność sportowa. W jego pamięci dobrze zachował się okres stanu wojennego. – Mieszkałem przy Fabryce Samochodów Ciężarowych, gdzie pracował mój ojciec. To on zabrał mnie na strajki. Nie rozumiałem całej tej polityki, ale byłem świadkiem historii. – podsumowuje wykładowca AWF.
Na studia do Białej
Rozpoczęte w 1982 roku studia upłynęły bardzo aktywnie, bo Piech należał do grupy studentów, której nie trzeba było szczególnie namawiać do podejmowania nowych inicjatyw. I tak jako student założył wraz z grupą znajomych Klub Miłośników Biegania Dystans, który oprócz codziennej działalności podejmował też współpracę z podobnymi formacjami, m.in. na Białorusi czy we Francji. Dystans był pierwszym w mieście formalnym klubem promującym tę formę aktywności. Dziś tradycje te kultywuje Klub Biegacza Biała Biega.
Wraz z młodzieżą w ramach działalności klubu Dystans uczestniczyli w wielu imprezach sportowych. Piech biegł np. w maratonach w Berlinie, Paryżu, w biegu narciarskim w Jakuszycach, 50 Izerskiej, maratonie Tartu, sztafetach Biała Podlaska-Monte Cassino, 3333 km, 4444 km, 5555 km.
Jeszcze w czasie studiów podjął swoją pierwszą pracę, co nie było tak popularne jak dziś. Na pół etatu Piech pracował jako instruktor ds. sportu inwalidów w Zrzeszeniu Sportowym Spółdzielczości Pracy Start. To wtedy przez przyjaciół Jurka Tusza i Szczepana Kalinowskiego został zarażony miłością do turystyki kolarskiej.
Został na AWF
Drogę zawodową kontynuował na AWF. Gdy tylko dowiedział się, że ogłoszono konkurs na stanowisko asystenta do Zakładu Rekreacji tej uczelni, postanowił się zgłosić. Z sukcesem. Do dziś jest pracownikiem filii tej warszawskiej uczelni.
Przez 30 lat pracy przez AWF przewinęły się tysiące studentów. Ci, którzy na swojej drodze trafili na doktora Piecha, mieli prawdziwe szczęście. Człowiek ten bowiem stawiał i wciąż stawia nie tylko na przyswajanie młodzieży wiedzy teoretycznej, ale serwuje im porządną dawkę zajęć praktycznych. – Upraktycznianie polegało między innymi na tym, że studenci podczas zajęć teoretycznych przygotowywali jakiś projekt i potem ten projekt realizowali. Stąd na koniec lat dziewięćdziesiątych organizowaliśmy spartakiady sportowo-rekreacyjne dla klas pierwszych wszystkich bialskich szkół.– przypomina Piech.
Zachęca do aktywności przedszkolaków
Takich praktycznych zajęć studenci mieli więcej. 25 lat temu z inicjatywą zorganizowania Olimpiady Przedszkolaka wyszło Przedszkole Samorządowe nr 15. O pomyśle dowiedział się Krzysztof Piech i postanowił włączyć się do organizacji tej imprezy. Dziś Olimpiada Przedszkolaka to wydarzenie, które co roku ściąga na bialski AWF tysiące uczestników. Skąd aż tylu? W zabawie biorą bowiem udział nie tylko dzieci i ich przedszkolni opiekunowie. Do aktywności zachęcani są także rodzice.
– Przez wiele lat pracowaliśmy nad formułą tego wydarzenia. Na początku dzieci brały udział w konkurencjach i dostawały medale. Potem zauważyliśmy, że dla tych małych dzieci współzawodnictwo nie jest wskazane. Zaczęliśmy więc lansować styl raczej festynowy, tak aby udział w konkurencjach był dla uczestników zabawą. Konkurencje w ramach zajęć przygotowują studenci – podkreśla nasz rozmówca. W związku z angażowaniem rodziców w pracę z dziećmi, na AWF odbywają się nieodpłatne zajęcia ruchowe dla dzieci i rodziców.
Dzięki umożliwianiu studentom przyswajania wiedzy praktycznej i przyjaznego nastawienia do nich, wykładowca zaskarbił sobie sympatię i uznanie. Dziś dostaje telefony od swoich absolwentów, którzy informują go, jak potoczyły się ich losy. – To bardzo miłe. Spełniam się jako nauczyciel akademicki, a gdy to, co robię, spotyka się z przychylnością, to już jest bardzo wiele. – mówi Piech.
Wykładowca z cennym tytułem
Kariera zawodowa Krzysztofa Piecha to też podniosłe momenty, które na długo zapadają w pamięć. Mowa o przyznaniu w 2010 roku tytułu doctora honoris causa przez Latvijas Sporta Pedagogijas Akademija w Rydze. Co warto odnotować, jest to jeden z pierwszych zagranicznych tytułów honoris causa dla pracownika Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, a pierwszy w jego bialskiej filii.
Współpraca z łotewską uczelnią, która doceniła dorobek naukowy Piecha, została nawiązana dużo wcześniej, gościł tam bowiem wielokrotnie prowadząc zajęcia. Wraz z prorektorem tej uczelni, prof. Jurisem Grantsem, bialski wykładowca podejmował wiele ciekawych inicjatyw. To m.in. Summer School, która była organizowana na Łotwie, w Białej Podlaskiej i Maladze, a w kolejnym roku odbędzie się w Portugalii.
Dorobek naukowy Piecha jest dość bogaty. – Prowadziłem wykłady w kilkunastu krajach. Mój główny kierunek badań dotyczy aktywności ruchowej w rodzinie, ze szczególnym wskazaniem na dziecko w wieku przedszkolnym jako animatora tej aktywności. Drugi obszar mojej naukowej działalności to tradycyjne zabawy i gry. Jeżdżę z moją żoną po różnych miejscowościach nadbużańskich, przeprowadzam wywiady z najstarszymi mieszkańcami i potem to opracowuję. Przy okazji dowiaduję się o historiach tych małych ojczyzn. To bardzo długie, ale też ciekawe spotkania – opowiada Piech, który poświęcił obu tematom wiele miejsca w swoich publikacjach.
O czym może jeszcze marzyć wykładowca z tak wielkim dorobkiem i realizujący się na tylu polach? – Moim marzeniem jest wystartować w jednym maratonie z dwoma moimi synami.
Cały reportaż przeczytacie w papierowym i elektronicznym wydaniu Słowa, nr 46
Justyna Dragan
Napisz komentarz
Komentarze