Frontem do klienta?
Wprowadzanie klientów w błąd w sprawie godzin otwarcia, brak fartuchów, no i książka zażaleń bez kalki i z powyrywanymi kartkami! Między innymi takie uwagi mieli kontrolerzy z Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej do funkcjonowania placówek Poczty i PKO w Białej Podlaskiej i okolicach. Co do siermiężnych fartuchów - panie tłumaczyły, że są one wyjątkowo nietwarzowe i nie pasują im a to do koloru oczu, a to do fryzury. Ale w to, co zastano w Urzędzie Pocztowo-Telekomunikacyjnym w Terespolu przechodziło wszelkie wyobrażenia. W dniu kontroli w pracy nie zjawiła się z nieznanych nikomu powodów jedna z pracownic, a miała on klucz do schowka z paczkami i w związku z tym nie były one wydawane zgłaszającym się klientom. Ale kto miał nadzorować personel, skoro naczelnik od dłuższego czasu był na zwolnieniu i nikogo nie przysłano na zastępstwo. "Zastępowała" go... żona. Czyta się po 30 latach takie historie i nie dowierza.
Smutny koniec bandyty
30 lat temu "Słowo" powracało do sprawy słynnego podlaskiego watażki Józefa Koryckiego. Wielokrotnie karany za napady w bronią w ręku nie zaprzestał bandyckiej działalności. Rabował i strzelał do ludzi. W maju 1982 roku wpadł podczas obławy w okolicach miejscowości Misie. W areszcie próbował odebrać sobie życie strzałem w głowę, ale nieskutecznie. Przez kilka lat przebywał w więziennym szpitalu. Kiedy zwolniono go do domu pod Radzyniem Podlaskim, ludność zaczęła protestować, więc wrócił do szpitala. Zmarł w 1986 roku.
Luksusowy szmateks
W komisie WPHW (pełna nazwa: Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Handlu Wewnętrznego) przy pl. Wolności w Białej Podlaskiej można było się zaopatrzyć w latach 80. w luksusowe nowe i używane wystrzałowe ciuchy, najczęściej pochodzenia zagranicznego. Bluzki, sweterki, a także zegarki elektroniczne, kosmetyki kupowano w grudniu na świąteczny prezent. Pochodziły one od wracających z zagranicy oraz od celników, którzy rekwirowali zakazane towary na granicy. Wtedy też odnotowywano duży wzrost utargów, które utrzymywały się na dobrym poziomie także w karnawale, bo wówczas szły na pniu co bardziej strojne suknie i eleganckie szpilki. Żeby zadać szyku już w drodze na bal, kupowano kożuchy i futra. W tym okresie, jak pisaliśmy 30 lat temu, padł jeden z cenowych rekordów. 200 tys. zł zapłaciła jedna z klientek za kurtkę z tchórzofretek.
Napisz komentarz
Komentarze